Wychodziłam z wanny w całej swej okazałości, kiedy po łazience rozniosła się systematyczna melodia, dochodząca z lustra, informując o połączeniu od tego debila.
- Jak zwykle wybrałeś idealną porę. – Prychnęłam, spoglądając na twarz czarnowłosego, wyświetlająca się w lustrze.
- Mogłaś się chociaż ubrać. – Odparł, udając, że mi się nie przygląda.
- Podziwiaj, póki możesz. – Obróciłam się po własnej osi, prezentując pełną nagość.
- Tym razem na czyje wcielenie postawiłaś, Éry?
- Próbujesz mnie obrazić czy sprowadzić na siebie mój gniew? – Zapytałam, przywołując do dłoni gumkę do włosów, by móc związać włosy na czubku głowy. – Mam swoje wcielenie. – Odparłam, udając swoje oburzenie.
- To przez te rozmowy lustrowe. – Próbował się bronić, a ja próbowałam zdusić śmiech.
- Nie widzisz tych rudych włosów? W końcu to ty w wieku siedemnastym, uważałeś je za jawny znak czarownic, Azielu. I moje szare oczy... - Ciągnęłam przyglądając się w lustrze, jakby wcale go tam nie było.
- Wiek sama sobie dobierałaś? – Zapytał szczerząc się. – Wyglądasz jak osiemnastka. – Wypowiedział się jakby sam nie wyglądał na trzy lata starszego. Wtedy przestał się starzeć.
- Nie, z góry mi dobrali. – Sarknęłam na co przekręcił oczami. – Oczywiście że sama. – Zaczęłam zmywać resztki makijażu, pozostałego po pracy w zielarni. – A teraz koniec pokazu. – Zwinnym ruchem ręki owinęłam się białym ręcznikiem, wdzięcząc się w lustrze. – Niczym w białej sukni. – Powiedziałam patrząc na niego. – Pamiętasz tak jak...- Przekręcił ponownie oczami. – Nie chcesz pamiętać. – Zachichotałam. – Bo przecież zaciągnęłam cię na ołtarz siłą. – Mój głos przepełniał sarkazm, a na usta wpłynął chytry uśmiech.
- Odstawiałaś dziwne obrzędy. – Wyparł się.
- Gdyby nie te obrzędy, nie siedziałbyś w Barcelonie cztery wieki później. – Wytknęłam mu ze śmiechem.
- Mhym
- No tak mhym, a teraz nie podziękujesz.
- Kocham cię.
- Powinno być kocham cię moja nieśmiertelna czarowna żono, ale niech ci będzie. Też cię kocham. – Jego śmiech poniósł się po łazience, a ekran zafalował. – Kiedy wracasz? – Zapytam opierając się o umywalkę.
- Jestem pod drzwiami.
- Co? – Uniosłam wzrok w kierunku drzwi.
Bez chwili wahania pobiegłam w tamtą stronę, mało nie zabijając się o naszą chimerę traktowaną u nas jak kota. Aziel stał w przedpokoju, rozłączając rozmowę na telefonie. Rzuciłam się w jego ramiona, nie dbając o zlatujący ze mnie ręcznik.
- Tęskniłam.
- Ja też moja ty czarownico.
CZYTASZ
Rude uniesienia
ContoKrótkie historie zalegające w mojej głowie (i pliku worda). Niektóre opowiadania są inspirowane filmami, piosenkami czy nawet historią (nie zawsze będąc rzetelnym źródłem). Każdy rozdział można czytać osobno i w różniej kolejności (mimo że czasami u...