Położyłam się na hamaku, z którego chwilę wcześniej zeszli zdenerwowani John B i Sarah. Widziałam, że się pokłócili i lepiej było się nie mieszać, dlatego nie odezwałam się do nich ani słowem. Zaciągnęłam się powietrzem zdając sobie sprawę, że to jest ten moment kiedy wszystko zacznie się układać. Routledge jest wolny, Rafe zostanie złapany i przewinienia Cameronów zostaną osądzone.
Wtem w zasięgu mojego wzroku pojawił się Maybank. Chłopak opadł na hamak, kładąc się na przeciwko mnie. Podobnie jak ja wziął głęboki oddech, a następnie łyk piwa.
-Chyba kłopoty w raju mają-powiedział JJ nawiązując do Johna B i Sarah.
-Nie dziwię się. Wyszło trochę, jakby się go wstydziła przed swoim ex-rzuciłam przymykając oczy.-Wracając do twojego genialnego planu na uwolnienie Johna B. Naprawdę wyciągnąłeś z więzienia jakiegoś dziadka?
-Nie spodziewałem się, że będzie tam jakiś inny chory, okej? Gdyby nie to to plan by zadziałał-odparł na swoją obronę JJ szturchając mnie w łydkę.
-Wmawiaj to sobie-rzuciłam uśmiechając się złośliwie, ale po chwili moje kąciki ust opadły. Przypomniałam sobie jaki czułam niepokój, kiedy chłopak nie odbierał wtedy ode mnie telefonów, który okazał się trafiony.- Gdyby nie Kiara i Pope, nie siedzielibyśmy tu razem. Zamknęliby cię.
-Ale tego nie zrobili, więc nie masz czym się martwić-zapewnił mnie blondyn biorąc łyk piwa. Dojrzał chyba jednak mój brak przekonania, bo ułożył dłoń na moim kolanie ściskając je pokrzepiająco.-Hej, to już przeszłość. Nic złego się nie wydarzyło. Nie tak łatwo złapać JJ'a Maybanka. W końcu jesteśmy wszyscy razem, bez kłopotów i z tego powinniśmy się cieszyć.
Między nami zapanowała cisza. Dłoń chłopaka wciąż spoczywała na moim kolanie i o ile chciałam myśleć, że to tylko przyjacielski gest, tak moje serce wołało co innego. Czy faktycznie coś do niego czułam? Nie wiem. Nawet jeśli to nie mogłabym sobie na to pozwolić.
-Mogę cię o coś zapytać?-odezwał się nagle blondyn wyrywając mnie ze swoich myśli.
-Jasne-odparłam wzruszając ramionami.
-Ten facet, którego spotkaliśmy na odludziu, co prawie mnie potrącił.-mój delikatny uśmiech momentalnie zniknął z twarzy, a ja sama odwróciłam wzrok od blondyna.-Zauważyłem twoją zmianę zachowania, gdy zobaczyłaś zdjęcie jakiegoś chłopca. Później cały czas zachowywałaś się dziwnie, już nie wspomnę kiedy powiedział swoje nazwisko.
-Zdawało ci się-powiedziałam szybko, chcąc uciąć rozmowę.
Płotki nie znały prawdy o moich rodzicach. Znali wersję 9-latki, która uznała ich za zmarłych. Nigdy nie powiedziałam im, że Jasper się ze mną odłączył dla naszego wspólnego dobra. Za każdym razem gdy ktoś pytał dlaczego żyje z bratem odpowiadałam, że rodzice nie żyją, ponieważ tak było łatwiej. O ile mieli się dobrze, sami, kilkaset mil stąd, tak dla mnie byli martwi.
-Może i nie jestem najmądrzejszy, ale dostrzegłem, że coś jest nie tak-kontynuował Maybank.
-Nie wiem o co ci w ogóle chodzi JJ-rzuciłam, próbując się podnieść z hamaka. Chłopak natychmiast odstawił na ziemię puszkę piwa, po czym chwycił mnie za ramiona uniemożliwiając odejście.-Proszę J, puść mnie.
-Ja wiem, że to było zdjęcie Jaspera. Widziałem je kiedyś luzem w twoim albumie-powiedział spokojnie Maybank. Wzmocnił uścisk na moich ramionach wypowiadając kolejne słowa-Dostrzegłem między tym facetem, a tobą pewne podobieństwo. Nie licząc nazwiska, które jest takie samo.
Wciągnęłam głęboko powietrze czując jak ogarnia mnie nienawiść na myśl o mężczyźnie. Nigdy nie sądziłam, że będę musiała komuś opowiedzieć prawdę o rodzicach. Wersja, że nie żyją lepiej brzmi niż, że mnie nie kochali i wyrządzali krzywdę.
![](https://img.wattpad.com/cover/373514539-288-k179118.jpg)
CZYTASZ
Rewrite the stars | JJ Maybank
Teen FictionMackenzie Butler zostaje wciągnięta w odzyskanie dowodu na niewinność Johna B, a także odszukanie krzyża Santo Domingo. Nie przypuszczała jednak, że przyniesie to szereg wydarzeń, które wywrócą jej życie do góry nogami. W obliczu śmierci Johna B i S...