Przygoda pełna niespodziewanych akcji dobiegła końca.
Dopłynęliśmy do wyspy, którą mogliśmy spostrzec już na początku ucieczki do Coastal Venture, która nie skrywała żadnych śladów cywilizacji. Nie było na niej nic oprócz naturalnego ekosystemu.
Pope jako pierwszy opuścił łódź. Skoczył do wody, która sięgała mu mniej więcej do połowy łydki, po czym pomógł mi i dziewczynom wyjść na brzeg. Powoli wygramoliłam się na ląd czując ulgę, że wreszcie mogę postawić nogi na czymś solidnym. Draśnięcia po kuli nieco bolały, ale nie był to już taki sam ból jak wcześniej. Zdążyłam się już trochę z nim oswoić. Usiadłam na piasku koło Kiary, chowając się pod palmami przed gorącymi promieniami słońca i obserwowałam jak chłopcy wyciągają łódź na brzeg.
-Ktoś wie gdzie jesteśmy?-zapytał JJ podchodząc do nas z chłopakami. Było to bardziej pytanie retoryczne, ponieważ wiadome było, że nie mieliśmy bladego pojęcia gdzie jesteśmy.
-Na pustej plaży i nieznanej wyspie.-odpowiedział mu Pope siadając obok Cleo.
-Uznam to za nie-wymamrotał Maybank.-Plan A, co Pope? Dobrze poszło.
-Gorzej już być nie może. Dosłownie nie mamy już nic do stracenia. Krzyż przepadł-powiedział Heyward z wyraźną złością w głosie.
-Złoto przepadło-dodała Sarah.
-Gdybyśmy dostawali po 5 centów za każdą sytuacje kiedy ktoś nas pokona, mielibyśmy półtora dolara-rzucił JJ bawiąc się scyzorykiem.
-Więcej niż mam teraz. Nie czuję się z tym lepiej-odparła Cameron.
-Mam dwa dolary, ale nie sądzę by nam się tu przydały-powiedziałam wyciągając ze stanika wspomnianą walutę. Pokazałam je przyjaciołom otrzymując rozbawione spojrzenia od JJ'a i Johna B-Chyba, że małpy prowadzą tu jakiś sklepik.
-Mieliśmy też trochę fartu, prawda?-zagadał Routledge próbując podtrzymać rozluźnioną przeze mnie atmosferę.
-Daj przykład-podłapał Pope.
-W kotłowni. Gdyby kocioł nie wybuchł to nie uciekłbym Rafe'owi. Nie wziąłbym łodzi i nas nie uratował-powiedział John B uśmiechając się do Cleo, która odpowiedziała mu tym samym.
-To nie był fart. Bez dolewania wody kocioł i tak by wybuchł.
-Pomniejszasz moje zasługi.
-Wybacz.
-Daj inny przykład-rzuciłam sprowadzając Routledg'a na właściwe tory.
-Pope, jesteś krewnym Denmarka Tanny'ego-kontynuował brunet, ale i to nie spotkało się z pozytywnym przyjęciem. John B nagle podniósł się i stanął naprzeciwko nas.-Wiecie co? To jest to. Esencja życia Płotek. Jesteśmy na Karaibach, w naszym własnym kawałku raju. Z najlepszymi przyjaciółmi, z rodziną. Nie chciałbym być tu z nikim innym.
Patrzyłam na Johna B z niewielkim uśmiechem na twarzy. Miał rację. Byliśmy w raju, żadnych kłopotów, czegoś co by nas ograniczało. Byliśmy razem, tak jak zawsze chcieliśmy być. Brakowało mi Jaspera, ale na to nie mogłam nic poradzić. Wierzyłam, że któregoś dnia uda nam się wrócić do Outer Banks i go znowu zobaczę, ale teraz? Mogłam spędzić beztrosko czas z moją rodziną. Mogliśmy robić cokolwiek chcieliśmy.
-Podczas gdy wy biadoliliście nad każdym drobiazgiem. JJ-brunet zwrócił się do chłopaka kierując jego wzrok na ocean-Przyglądałem się tym falom.
-Jest ich parę-podłapał momentalnie blondyn.
-Tylko kilka. Kie wiem, że chcesz popływać.
-Nie ma desek.

CZYTASZ
Rewrite the stars | JJ Maybank
Teen FictionMackenzie Butler zostaje wciągnięta w odzyskanie dowodu na niewinność Johna B, a także odszukanie krzyża Santo Domingo. Nie przypuszczała jednak, że przyniesie to szereg wydarzeń, które wywrócą jej życie do góry nogami. W obliczu śmierci Johna B i S...