08| Czy on idzie tam dobrowolnie?

558 26 1
                                    

-Mam złe przeczucia co do tego-powiedziałam, kiedy wysiedliśmy z samochodu przyglądając się budynkowi, który zdawał się być naszym miejscem docelowym.

Do Charleston dojechaliśmy późnym popołudniem, niejednokrotnie gubiąc się szukając właściwego adresu.

-Widać, że bogacze-rzucił JJ co było oczywiste dla nas wszystkich już dawno. -Dom mocno zabezpieczony. Kolczatka chroni przed intruzami?

-Nie-odpowiedziała niemrawo Kiara.

-To dawne kwatery niewolników- dodał Pope-Kolczatka utrudniała ucieczkę.

-Racja-odparł zmieszany JJ.

-To co, idziemy?-zapytałam zerkając na nastolatków. Każde z nich miało niepewną minę, ale czemu było się dziwić. Widok posesji nie wzbudzał pozytywnych emocji, zatem spotkanie z Limbrey tym bardziej.

Weszliśmy przez furtkę, która o dziwo była otwarta i podeszliśmy do masywnych drzwi. Pope chwycił mosiężną kołatkę i zapukał nią kilka razy.

-Nie za mocno?

-Hałas rozniósł się na cały dom, więc na pewno usłyszeli.

-Może nikogo nie ma-zasugerowała Kiara, kiedy nikt nie otwierał. Pope ruszył, aby ponownie zapukać kołatką, kiedy nagle w drzwiach pojawił się mężczyzna. Przełknęłam nerwowo ślinę, czując ogarniający mnie niepokój na widok faceta. Od razu czułam, że będą z nim kłopoty. Dobrze zbudowany, nieprzyjemny, a zarazem cwaniakowaty z twarzy mężczyzna zlustrował nas spojrzeniem, które ostatecznie zatrzymał na Heywardzie.

-Ty musisz być Pope-powiedział wskazując na chłopaka palcem.

-Pan Limbrey?-zapytał nastolatek.

-Pani Limbrey czekała na ciebie wczoraj-poprawił go mężczyzna.

Pope zaczął się tłumaczyć, z czym pomogli mu JJ i Kiara. Facet ewidentnie nie był zadowolony, że chłopak nie przyjechał sam i chciał nas spławić. Pozwolił wejść Heywardowi, ale pod warunkiem, że my zostaniemy na zewnątrz, na co niechętnie się zgodziliśmy. Nie umknęło mi na uwadze jak Pope i Kiara czule uścisnęli swoje dłonie, na co niezauważalnie zmarszczyłam brwi.

We trójkę powoli wycofaliśmy się do samochodu. JJ usadowił się na miejscu kierowcy, pozostawiając mi i Kiarze pasażerkę. Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy, każdy pogrążony w swoich myślach. W końcu jednak się odezwałam.

-Czy tylko mi ten facet wydawał się... sama nie wiem, podejrzany?-zapytałam zerkając w stronę posesji.

-Cała sytuacja jest podejrzana, ale masz rację. Nie patrzyło temu gościowi dobrze z oczu-odpowiedziała Carrera.

-Czemu Pope poszedł sam?-zapytał blondyn.

-Nie miał wyjścia-odparła Kiara.

-Jeśli chcemy wiedzieć o co chodzi tej całej Limbrey to musiał iść. Inaczej nic by nie powiedzieli.-dodałam.

-Jeśli Limbrey coś ma, to może Ward pójdzie siedzieć, a Sarah może dostanie złoto.-kiedy dziewczyna mówiła, w tym samym momencie z budynku wyszła kobieta o kulach, Pope i facet, który otworzył nam drzwi. Heyward dziwnie oglądał się w naszą stronę co nie mogło znaczyć nic dobrego.-Czy on idzie tam dobrowolnie?

-Raczej nie-odpowiedziałam.

Kiara już miała wychodzić z auta, ale JJ zatrzymał ją tłumacząc, że zajedziemy od drugiej strony. Tak też zrobiliśmy, ale nie mogliśmy nigdzie dojrzeć owej trójki. Maybank zaczął wysnuwać głupie teorie, które udało mi się szybko uciąć. Musieliśmy się skupić na Pope, a nie akcji jakiegoś serialu gdzie ktoś zapadał się pod ziemię.

Rewrite the stars | JJ MaybankOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz