Czułam, jak moje serce bije w przyspieszonym rytmie, jakby chciało wyskoczyć z piersi. Mój oddech stawał się coraz bardziej płytki, a świat wokół mnie jakby zwolnił. To, co mówił ojciec, wypełniało przestrzeń wokół nas, nie pozwalając na ucieczkę od tych słów. Wszystko, co wydawało się normalne, nagle stało się zagrożeniem.
-Musimy uciekać, dziewczyny-Jego głos brzmiał nienaturalnie spokojnie, ale w jego oczach widziałam paniczny strach, którego nie potrafił ukryć. -Musimy stąd wyjść, zanim Marcus się zorientuje, zanim… zanim nie będzie za późno.
Nie dokończył, ale nie musiał. Każde słowo, które wypowiedział, miało w sobie taką pewność, że zaczęłam rozumieć. Musieliśmy uciekać. Musiałam chronić Nicole. Jeśli nie, Marcus zrobi z niej narzędzie do swoich własnych celów. Zrobi z niej maszynę, która będzie żywić jego szalone ambicje.
Ojciec spojrzał na mnie, a jego wzrok był pełen bólu, jakby wiedział, że nie da się już cofnąć tego, co zrobił. Jego twarz zdradzała zmęczenie i załamanie, ale pod tym wszystkim dostrzegałam też determinację, by ratować nas, nawet jeśli nie miał już zaufania, które kiedyś mieliśmy do niego.
Nicole stała obok mnie, ale jej oczy były puste. Jej ciało nie poruszało się, jakby była w transie, jakby nie była już częścią tego świata. Jej twarz wyrażała ból, którego nie potrafiłam zrozumieć, ale który przeszywał mnie głęboko. Moja siostra była tu, ale jej dusza wydawała się być daleko, w jakimś innym wymiarze.
-Nicole?– szepnęłam, chwytając jej dłoń. Zadrżała, ale nie odpowiedziała. Tylko patrzyła przed siebie, a ja czułam, jak przerażenie wzbiera we mnie jak fala. Co się z nią dzieje? Co się stało z moją siostrą?
Ojciec patrzył na nas, ale nie wiedział, jak odpowiedzieć. Widziałam, jak walczy z własnym sumieniem. Wiedział, co Marcus zrobi, jeśli dostanie Nicole w swoje ręce. I wiedział, że my musimy zrobić wszystko, by temu zapobiec.
-Nie możemy pozwolić, by Marcus zrobił z niej narzędzie – powiedziałam, nie mogąc znieść myśli o tym, co może się stać, jeśli się nie pospieszymy.
Ojciec zamilkł na moment, jakby usiłował przetrawić to, co właśnie powiedziałam. W jego oczach pojawił się cień winy, ale szybko go ukrył. Wiedziałam, że nie ma już odwrotu. Musiałam mu ufać. Musiałyśmy uciekać.
Wtedy drzwi laboratorium otworzyły się z hukiem, a w progu stanął Marcus. W jego oczach błyszczał zimny, pewny siebie błysk, był uzbrojony.
-Więc to tutaj się schowałyście – powiedział Marcus, jego głos pełen sarkazmu. -Naprawdę myślałyście, że uda wam się uciec? Że możecie mnie powstrzymać? - Nie wiecie, z kim macie do czynienia.
Jego uśmiech był taki, jakiego się spodziewałam – zimny, wyrachowany, nieprzyjazny. Jakby to, co się działo, było dla niego tylko grą. Patrzył na mnie, jakby czekał na reakcję, jakby spodziewał się, że będę wstrząśnięta. A ja byłam. Każde słowo, które wypowiedział, miało w sobie coś, co mnie przerażało. Wiedziałam, że to już nie jest tylko kwestia niebezpieczeństwa. To było coś, co mogło zmienić wszystko, co znałam.
-Marcus… – powiedziałam cicho, z trudem powstrzymując łzy. – Wiemy, co chcesz zrobić z Nicole.
Jego uśmiech na chwilę zniknął, a jego oczy zapłonęły gniewem. Ale szybko odzyskał zimną kontrolę nad sobą, jakby nic się nie stało.
-A więc już wiecie, – powiedział, wzruszając ramionami. -Cóż, nie ma sensu wciągać was w więcej kłamstw. Chcę, by Nicole stała się tym, czym zawsze miała być – kluczem do przyszłości. Kluczem do zbawienia ludzkości. Jej krew to nie tylko coś, co może nas uratować. To coś, co sprawi, że będziemy w stanie wyleczyć cały świat. Przepraszam, ale nie rozumiecie. Wyście to wszystko zepsuli. Daliście się oszukać. Ale ja nie zamierzam stać w miejscu. Zrobię to.
Jego głos był pełen pewności. Słyszałam w nim coś, co wcale nie brzmiało jak nauka. Brzmiało jak obsesja, jak opętanie przez własne idee. To, co mówił, nie miało sensu. To nie był ratunek, to była zagłada.
Patrzył na Nicole, jakby jej ciało było tylko narzędziem w jego planie.
-Chciałbym, żebyś zrozumiała, Nicole. To dla ciebie. Dla twojego dobra. Z tobą, świat będzie uratowany. Ty… ty będziesz żyć, będziesz bohaterką . Twoja krew pomoże wszystkim. Ale to tylko, jeśli będziesz współpracować. Tylko wtedy, jeśli pozwolisz mi na to, co muszę zrobić.
Nicole stała nieruchomo, jakby nie słyszała jego słów. Jakby nie była już w tym samym świecie. Jej oczy nie wyrażały już żadnych emocji. Patrzyła na Marcusa, ale to spojrzenie było puste, jakby nie była w stanie zrozumieć, co się wokół niej dzieje.
-Nie pozwolę ci zrobić tego z nią– powiedział ojciec, walcząc o spokój, którego nie miał. -Nicole nie jest twoją własnością, Marcus. I nie pozwolimy, by stała się twoim narzędziem.
Marcus zaśmiał się, jego śmiech był zimny, pełen pogardy.
-Wy naprawdę nic nie rozumiecie. Wszystko, co robię, robię dla przyszłości. Przyszłości, która nie będzie już taka jak wasza. To ja będę ratować świat. A wy tylko staniecie mi na drodze.
To było za dużo. Nie mogłam już tego znieść. To nie była tylko walka o Nicole. To była walka o naszą przyszłość, o naszą wolność. O nasze życie.
Przez chwilę zapanowała cisza. Wszyscy czekaliśmy na następny ruch, jakby od niego zależało wszystko.
Kiedy Marcus rzucił te słowa, poczułam, jakby ktoś wywrócił cały świat do góry nogami. Każde jego słowo miało w sobie coś mrocznego, jakby krzyczał w twarz mojemu ojcu, że jego życie nie ma już wartości. Marcus nie był już tylko szaleńcem, który próbował uratować świat. Stał się czymś gorszym – czymś, co nie bało się zmiażdżyć wszystkiego, co miało dla mnie jakiekolwiek znaczenie.
Nie wiedziałam, co mam zrobić. Czułam, jakby moje ciało było sparaliżowane. Patrzyłam na ojca, a on patrzył na mnie – to spojrzenie pełne strachu, smutku, ale też determinacji, jakby wiedział, co się zaraz wydarzy. Wiedziałam, że on był gotów na wszystko, byleby ochronić nas przed Marcusem. Ale nie wiedziałam, czy jesteśmy w stanie uciec od niego. Marcus był silniejszy, sprytniejszy, a jego plany zdawały się nie do pokonania.
Zanim zdążyłam w ogóle zareagować, usłyszałam ten strzał.
Poczułam, jakby czas się zatrzymał. Pierwszy dźwięk był głuchy, jakby serce miało na chwilę przestać bić. Wstrzymałam oddech, nie wierząc w to, co się dzieje. Moje oczy, jakby na własną rękę, skierowały się na ojca. Jego ciało zadrżało, a zaraz potem padło na ziemię. Strzał wstrząsnął moim umysłem – był tak brutalny, że poczułam się, jakby mnie coś trafiło. Jakby ktoś wepchnął mnie do zimnej, pustej przestrzeni, w której nie było już nic.
-Tato! – wyrwało mi się z gardła, ale nie byłam w stanie krzyknąć głośno. Mój głos stłumiony przez wstrząs w ciele wydawał się być tylko echem w tej cichej, mrocznej chwili. Nie mogłam uwierzyć, że to się działo. To był mój ojciec, leżący na ziemi, z raną, która mogła mu odebrać życie. Jego oczy były zamknięte, ale ja widziałam, jak w jednej chwili stracił równowagę, jak jego ciało przestało współpracować z umysłem.
Serce zaczęło mi walić w piersi, jak młot. Krew odpłynęła z mojej twarzy. Wydawało mi się, że całe moje ciało zamarło w tej jednej sekundzie, w tej przerażającej ciszy. Wstrzymałam oddech, nie wiedząc, co mam zrobić, a potem…
-To nie ma sensu. I tak cię nie uratuję, Amy – Marcus powiedział to z zimnym spokojem, patrząc na mnie, jakby była to dla niego kolejna zwykła sytuacja, jakby nigdy nie widział niczego, co by go wstrząsnęło. Jego głos był jak lodowata stal, nie wzruszał się ani na chwilę. -Twój ojciec nigdy nie zrozumiał, co to znaczy prawdziwa ofiara, nie widział jak trzeba zniszczyć, by naprawić. Ale teraz to już koniec. Za późno, żeby to cofnąć.
I wtedy poczułam, jak ogarnia mnie przerażający szok. Moje ciało, wciąż wstrząśnięte, nie mogło zareagować. Wydawało się, że nie mogłam oddychać. Każdy oddech był jak ogromny wysiłek.
-Nie… nie, to nie może się stać… – powtarzałam w myślach, a jednocześnie czułam, jak moja dusza krzyczy. Marcus nie miał prawa tego zrobić. On… nie mógł zabić mojego ojca!
Patrzyłam na niego, jakby to był sen, który nie mógł się wydarzyć. Marcus stał tam, zbrodnia popełniona na moich oczach, a ja nie byłam w stanie nic zrobić. Byłam zbyt przerażona, zbyt zszokowana. To wszystko działo się za szybko, jak w mrocznym koszmarze. Strzał, który rozdarł moją rzeczywistość. I w tej chwili coś pękło we mnie. Cała ta trauma, to przerażenie, strach o moją siostrę, o naszą przyszłość – wszystko to znalazło swoje ujście w jednym, głośnym krzyku.
-Tato! – wykrzyczałam, rzucając się na ziemię obok niego. Jego ciało leżało nieruchomo, a krew zaczynała się rozlewać wokół niego, tworząc ciemną plamę na białej podłodze. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Wszystko wydawało się nieprawdziwe, jakby mój umysł odmawiał przyjęcia tej brutalnej rzeczywistości.
Wpadłam na niego, kładąc ręce na jego ciele, jakby chciała go podnieść, jakby to mogło cofnąć czas, jakby ten jeden gest miał magiczną moc naprawienia wszystkiego. -Tato! Proszę… Obudź się… Proszę! – łkałam, moja twarz była zalana łzami. Ale nic się nie działo. Tylko zimna, twarda cisza, która sprawiała, że moje serce pękało w drobne kawałki.
-To koniec, Amy, – usłyszałam głos Marcusa, pełen pogardy, pełen władzy. -Twój ojciec nic nie zrozumiał. I ty też tego nie rozumiesz. Życie nie jest bajką. A teraz musisz się pogodzić z tym, że nic już nie możesz zrobić.
Słowa Marcusa wciąż były jak uderzenia młotem w moją głowę. Każde zdanie bolało bardziej niż poprzednie. Nie mogłam pojąć, jak on może być tak zimny, jak może traktować życie tak obojętnie. Jak mógł odebrać mi wszystko, co miałam?
-Nie… nie!– wykrzyczałam w jego stronę. -Ty… nie rozumiesz… Mój ojciec nie był idealny, ale on… on kochał nas! Ty zniszczyłeś wszystko! Zabiłeś go! Zabiłeś go, żeby zdobyć to, czego chciałeś!
Serce waliło mi w piersi. Byłam pełna nienawiści, ale też nie potrafiłam uwierzyć w to, co właśnie się wydarzyło. Mój ojciec – człowiek, który poświęcił tyle dla nas, który starał się chronić mnie i Nicole – leżał tam, na zimnej ziemi, a Marcus stał na tle tej tragedii z uśmiechem, który tylko pogłębiały jego nieprzyjazne słowa.
Nie wiedziałam, jak to wszystko zatrzymać. Nie miałam pojęcia, co mam teraz zrobić. Jedno było pewne – to, co zrobiliśmy przez te wszystkie lata, w tej chwili zniknęło. A przed nami była tylko bezgraniczna ciemność.
Marcus stał tam, z bronią w ręku, zimnym uśmiechem na twarzy, jakby wszystko, co się działo, było tylko częścią jakiegoś chorego planu, który właśnie się realizował. Jego oczy były pełne zimnej kalkulacji, nie było w nich już nic ludzkiego. Patrzył na mnie, ale widział tylko cel – nic więcej. Patrzył, jakby nie dostrzegał mnie, tylko coś, co mógłby użyć i wyrzucić na śmietnik, gdyby to już nie było potrzebne.
-Ty wciąż nie rozumiesz, prawda? – powiedział, jego głos wypełniony był sarkazmem i pogardą. -Jesteś tylko kolejną przeszkodą Amy . Jeśli nie będziesz mi służyć, będziesz martwa. A teraz ty, Nicole, przejdziesz wreszcie do historii. I to ja ją zapiszę.-Jego słowa były pełne wrogości, jakby nie dostrzegał żadnego wahania w tym, co miał zrobić. Jego wzrok przeszedł od mojego przerażonego spojrzenia do moich rąk, a potem znów na broń. Był tak blisko. Czułam, jak moje ciało staje się sztywne, jakby powietrze wokoło mnie zaczęło gęstnieć, jakby czas zaczął zwalniać. Nie mogłam oddychać. Serce biło mi jak szalone.
Czułam się, jakbym wpadła w pułapkę, jakbym była zamknięta w jakiejś ciemnej, zimnej klatce. Ale nie mogłam się ruszyć.
Nagły strzał przeciął powietrze.
To nie byłam ja. To nie ja poczułam ból. To nie ja upadłam.
Zadrżałam. Zrozumiałam to dopiero po chwili, kiedy w mgnieniu oka spojrzałam na jej twarz. Nicole… moja siostra. Stała obok mnie, a teraz jej ciało osunęło się na ziemię. Pustka w moim sercu wypełniła się nieopisaną paniką. Wszystko zawirowało, jakby coś w moim wnętrzu się zatrzymało. Patrzyłam na nią, a jej oczy były szeroko otwarte, patrzyły na mnie, ale już nie widziałam w nich życia. Krew zaczęła się lać na podłogę, ciemna plama powiększała się w każdym ułamku sekundy.
-Nicole…! – wyrwało mi się, chociaż nie wiedziałam, czy to były słowa, czy tylko dźwięki, które wydobywały się z mojego gardła. -Nie… nie! Proszę, nie…!
Moje ręce były jakby sparaliżowane. Nie mogłam się ruszyć. Serce biło mi tak szybko, że czułam, jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Wszystko wokół mnie stało się zamazane, a czas się spowolnił. Strzał, który rozdarł moją rzeczywistość, zabrzmiał jak odgłos dzwonu, który ogłuszył moje zmysły. Cały świat, który do tej pory wydawał się znajomy, teraz był zupełnie obcy. Czułam się, jakbym patrzyła na wszystko z oddali, jakbym nie była częścią tego świata.
Nicole próbowała coś powiedzieć. Jej usta poruszały się, ale były zbyt słabe. Jej wzrok jeszcze raz spotkał mój, jakby próbowała dać mi coś, co była w stanie dać – ciepło w jej oczach, miłość, którą zawsze między nami była. Ale to było już za późno. Z jej ust wydobył się cichy, niemal bezgłośny szept:
-Amy… przepraszam…bardzo... cię...kocham.
I wtedy umarła. Zatrzymała się. Zgasła. Wszystko zamarło. Ja zamarłam.
W tym samym momencie zrozumiałam, co zrobił Marcus. Ubił moją siostrę. Zabił ją, a miałam to być ją. Wszystko, na co pracował, zniknęło w tej jednej chwili. Strzał, który zabił Nicole, zabił także część mnie. Czułam się pusta. Cały ten ból, wszystkie te emocje, nie miały już żadnego sensu.
I wtedy Marcus – ten sam Marcus, który przez cały czas zlecał śmierć ludziom, który niszczył wszystko, na co pracował, który zabił moją siostrę – stracił panowanie. Widział, co się stało, a panika zaczęła się w nim rozprzestrzeniać. Jego uśmiech zniknął, jego oczy stały się puste, pełne przerażenia. Coś w nim pękło. Stracił kontrolę nad sytuacją.
Broń w jego ręku wypadła mu, gdy wpadł w amok. Zaczęłam go dostrzegać z bliska, jak w szale nie potrafił zrozumieć, że właśnie stracił swoją szansę. Wszystko, na co czekał, na co liczył, rozsypało się w jednej chwili.
W tej ciszy, która nastąpiła po wszystkim, moja ręka sięgnęła po broń, która leżała obok mnie. Wiedziałam, że nie miałam wyboru. Moje ciało działało na autopilocie. Moje myśli były zamglone przez gniew, ból i strach. Wszystko to w połączeniu z paniką i przerażeniem sprawiało, że moje ciało zaczęło działać. Zaczęłam strzelać.
Przypomniałam sobie tylko, że muszę go powstrzymać. Muszę go zniszczyć, zanim zniszczy mnie. Muszę zabić tego człowieka, który był odpowiedzialny za śmierć Nicole. Muszę. I tak strzelałam, nie licząc, kto stoi przede mną, nie licząc niczego, co by mogło mnie powstrzymać. Każdy strzał był jak ulga, jak sposób na pozbycie się części tego szaleństwa, które przez niego wybuchło w moim życiu. Nie mogłam przestać. Nie mogłam zatrzymać tej agresji, tego gniewu.
Czułam, jak każda kulka przebija powietrze, trafia w cel, zbliżając się do celu, który stał się moją obsesją. Każdy strzał… czułam się, jakby to była ostatnia rzecz, jaką mogłam zrobić w tym świecie.
Zanim jednak zdążyłam wystrzelić więcej, poczułam, jak ktoś łapie moją rękę. Słyszałam znajomy głos.
-Amy, przestań! To już koniec…
Patrick. Jego dłonie były silne, ale pełne ciepła, kiedy przyciągnął mnie do siebie. Broń, która do tej pory trzymała moje drżące dłonie, wypadła na ziemię, a on wziął ją od razu.
-Przestań. Już nic nie zrobisz. To już nie ma sensu.-
Nie mogłam nic powiedzieć. Łzy zaczęły płynąć mi strumieniami. Wszyscy ci, których kochałam, wszyscy, którzy mnie otaczali, odeszli. Moje życie było pełne ran. Przypomniałam sobie moją siostrę, jej krew na ziemi, a teraz Patrick… jego ciepło, które wydawało się być ostatnią rzeczą, która mogła mnie utrzymać przy życiu.
Czułam się pusta, jakby wszystkie moje myśli odpłynęły. Nie mogłam przestać płakać. Czułam, jak moje ciało się rozpada, jak moje serce pęka na kawałki. Ale w tej jednej chwili, w tej całkowitej rozpaczy, czułam, że to Patrick był ostatnią osobą, która mogła mi dać jakąkolwiek nadzieję.
CZYTASZ
Black Mist
ActionAmy i Nicole, dwie młode siostry, zostają uwięzione w bunkrze, który miał być dla nich schronieniem przed światem ogarniętym śmiertelną epidemią. Ich ojciec, wybitny naukowiec, obiecuje im bezpieczeństwo, zapewniając, że na zewnątrz czai się tylko ś...