Rozdział 38

1 0 0
                                    

Minęła cała noc, a ja nie mogłam znaleźć ukojenia w żadnej z myśli, które kotłowały się w mojej głowie. Ojciec, Nicole, laboratorium… wszystko zlewało się w jedną, mętną sieć niepokoju. Zdecydowałam, że muszę znaleźć sposób, by się wyrwać z tego umysłowego więzienia. Trening wydawał się być najlepszym wyjściem. Gdy weszłam na plac, pierwsze, co poczułam, to świeże, ostre powietrze poranka, które nieco ochłodziło moją nagrzaną od myśli głowę. Chciałam oderwać się od tego wszystkiego, poczuć, że mam kontrolę nad czymś, choćby nad własnym ciałem.
Patrick czekał już na mnie. Stał oparty o ogrodzenie, ręce skrzyżowane na piersi, a na jego twarzy ten sam, zadziorny uśmiech, który zawsze miał wtedy, gdy chciał mi dokuczyć. Gdy mnie zauważył, uniósł brwi, a potem zaśmiał się głośno, jakby moja obecność była dla niego powodem do rozbawienia.
– Nie wyglądasz najlepiej, Amy – rzucił, nie kryjąc uśmiechu. Jego głos był lekki, beztroski, ale nie umknął mi cień troski, który pojawił się w jego oczach. – Co się stało?
Zmarszczyłam brwi, starając się powstrzymać gwałtowny wybuch emocji. To była ta chwila, kiedy każdy gest mógłby zdradzić zbyt wiele. Nie chciałam, by znowu zaczynał wyciągać ze mnie więcej, niż bym chciała mu dać.
– Chodźmy poćwiczyć – odpowiedziałam, starając się, by mój ton był stanowczy, choć nie ukrywałam, że musiałam się bardzo pilnować. – Muszę się ruszać, inaczej eksploduję.
Patrick spojrzał na mnie, jakby próbował ocenić, czy mówię prawdę. Jego wzrok nie był już tak lekkomyślny jak wcześniej. Zamiast drążyć temat, tylko pokiwał głową, a potem podążył za mną, nie zadając kolejnych pytań.
Plac treningowy o tej porze dnia był pełen ludzi – żołnierzy, rekrutów, którzy dopiero uczyli się poruszać w tym twardym świecie, i takich jak ja, którzy przychodzili, by odreagować stres. Wszyscy byli pochłonięci swoimi zadaniami, a dźwięki oddechów, stukot butów o twardą nawierzchnię, brzęk metalu odgradzały nas od reszty świata. Zamiast czuć się zagubiona w tym tłumie, poczułam, że moje ciało wraca do siebie. Z każdym krokiem na piasku, każdym unikiem i każdym odbiciem nóg od twardej nawierzchni zaczynałam czuć się lżej. Przynajmniej na chwilę.
Zaczęliśmy od rozgrzewki – bieganie po torze przeszkód, wspinaczki, szybkie uniki. Patrick, jak zawsze, rzucał mi wyzwania, czasem uśmiechając się do mnie z szelmowskim błyskiem w oczach.
– Stawiam ci 10, że tym razem cię złapię! – rzucił, kiedy ruszyliśmy w stronę kolejnego ćwiczenia.
– No jasne – odpowiedziałam, udając, że się tym nie przejmuję, ale w głębi duszy wiedziałam, że muszę dać z siebie wszystko, by nie dać się pokonać. – Dajesz mi znowu szansę, czy od razu zabierasz punkty?
Jego śmiech rozbrzmiał w powietrzu, ale zamiast odpowiedzi, rzucił się na mnie z zaskakującą prędkością. Czułam, jak jego ramiona przesuwają się obok mojego ciała, a ja w ostatniej chwili uskoczyłam, z trudem łapiąc oddech. Odruchowo odwróciłam się, starając się wyjść z tej potyczki z minimalnym uszczerbkiem na ciele i honorze. Każdy cios, który trafiał w moje ręce, odczuwałam nie tylko fizycznie, ale i mentalnie.
Jego reakcja na moje uniki była oczywista – nie zniechęcił się. Wręcz przeciwnie, wydawał się jeszcze bardziej zdeterminowany, by mnie pokonać.
W końcu stanęliśmy naprzeciw siebie, gotowi do sparingu. Patrick, jak zawsze, nie mógł powstrzymać swojego zadziornego tonu.
– Gotowa na to, żeby przegrać? – zapytał, rozciągając ramiona w teatralnym geście, jakby wyczekiwał mojego pokonania.
Uśmiechnęłam się, nie dając po sobie poznać, że wcale się nie czułam w pełni gotowa. Musiałam skoncentrować się, mimo że myśli o Nicole wciąż nie dawały mi spokoju.
– Jasne. Zobaczymy, czy uda ci się mnie dotknąć. – Moje słowa były pełne pewności siebie, ale wiedziałam, że każda chwila w tej walce może skończyć się inaczej.
Pierwsze kilka ciosów było raczej jak taniec niż prawdziwa walka. Wiedzieliśmy o sobie wszystko: jak się poruszamy, jakie są nasze reakcje, w jakim momencie możemy przejąć inicjatywę. Byliśmy jak dwie strony tej samej monety – doskonale dopasowani, a zarazem nieustannie wyzwań.
Patrick w końcu spróbował zaskoczyć mnie kilkoma szybkimi kopnięciami, które z łatwością zablokowałam. W odpowiedzi wymierzyłam mu szybki cios w bok.
– Twoja technika trochę ostatnio kuleje – zauważył, rozbawiony.
– Przynajmniej moja twarz nie wygląda na zmęczoną po dwóch minutach wysiłku – odpowiedziałam, starając się nie zdradzić, jak bardzo jego komentarz mnie rozbawił.
Chwila nieuwagi, chwila skupienia – w tej samej chwili udało mi się go wytrącić z równowagi. Z hukiem upadł na ziemię, a ja wybuchnęłam śmiechem. Zatrzymałam się na chwilę, starając się zachować równowagę i opanować mój entuzjazm.
– Wiesz, że cię tylko oszczędzam – rzucił, leżąc na plecach, z szerokim uśmiechem na twarzy.
– Jasne, jasne – odpowiedziałam z przekąsem, wyciągając do niego rękę, by pomóc mu wstać. – Jakoś ci się to udało.
Zanim jednak kontynuowaliśmy, na plac treningowy weszli Jacob i Harry. Zauważyli nas od razu, a ich śmiech niezwłocznie wypełnił przestrzeń wokół nas. Widząc, że sparujemy, zaczęli żartować.
– No proszę, proszę, co my tu mamy? – powiedział Jacob, udając zaskoczenie. – Para roku?
Patrick, jak to miał w zwyczaju, podjął temat natychmiast.
– Para? No wiesz, Amy ciągle na mnie leci – rzucił, uśmiechając się z szerokim, zadziornym uśmiechem, który tylko potęgował irytację.
Prychnęłam i przewróciłam oczami, starając się zmienić temat.
– Wiesz, Jacob, czasem się zastanawiam, czy nie zazdrościsz Patrickowi – odpowiedziałam, udając obojętność, choć w środku czułam, jak emocje zaczynają rosnąć w mojej piersi.
Harry, jak zawsze, wybuchł śmiechem, a atmosfera na chwilę stała się lżejsza.
– Dobra, dobra, my tylko patrzymy – powiedział, śmiejąc się z nas obu. – Ale serio, wyglądacie, jakbyście właśnie skończyli jakąś romantyczną komedię.
Śmialiśmy się jeszcze przez chwilę, zanim chłopaki zostawili nas w spokoju. Ich żarty ustąpiły, a ja znów poczułam się jakbym musiała ukrywać coś, czego nie chciałam ujawniać.
Gdy w końcu zniknęli z placu, Patrick spojrzał na mnie poważnie, jakby czuł, że nie wszystko jest w porządku.
– Powiesz mi w końcu, co cię gryzie? – zapytał, wpatrując się we mnie uważnie. Jego głos był bardziej stonowany, a jego zwyczajny uśmiech ustąpił miejsca zainteresowaniu.
Zawahałam się. Chciałam powiedzieć mu wszystko, ale wiedziałam, że to nie jest dobry moment. Patrzyłam na niego przez chwilę, starając się zebrać myśli. Czułam się zmęczona i przytłoczona, a to, co miało być zwykłym treningiem, stało się miejscem, gdzie moje myśli zderzyły się z rzeczywistością.
– Nie teraz – odpowiedziałam w końcu, czując ciężar odpowiedzi, która nie miała żadnego sensu, ale czułam, że tylko tak mogę przejść dalej.
Po treningu wróciłam do domu, czując się nieco lepiej, ale wciąż nie mogłam pozbyć się niepokoju, który wzbierał we mnie od chwili, kiedy Nicole zaczęła się zachowywać inaczej. Widziałam to wyraźnie – coś między nami się zmieniło, a napięcie, które czułam w jej obecności, stawało się nie do zniesienia.
Gdy weszłam do salonu, zauważyłam ją od razu. Siedziała na kanapie, z książką w rękach, ale widać było, że wcale jej nie czyta. Wzrok miała utkwiony w jednym punkcie, jakby zagubiona w swoich myślach. Jej postawa, napięte ramiona i nieobecny wzrok mówiły mi wszystko – była zamyślona, ale to nie był tylko zwykły zamyślenie. To było coś głębszego, czego nie potrafiłam rozgryźć.
– Nicole, możemy porozmawiać? – zapytałam cicho, ale mimo to moje słowa rozbrzmiały w pustym pokoju zaskakująco głośno.
Spojrzała na mnie, a w jej oczach dostrzegłam coś, czego się nie spodziewałam – opór. To był ten sam opór, który widziałam u niej, gdy stawiała granice, których nie chciała przekraczać.
– Jeśli masz zamiar znowu mnie pouczać, to nie chcę tego słuchać – odpowiedziała chłodno, a jej głos brzmiał jak ostrze, które miało przeciąć każdą próbę nawiązania rozmowy.
Westchnęłam, czując, jak napięcie w moich mięśniach rośnie. Tak bardzo chciałam, żebyśmy mogły po prostu porozmawiać jak kiedyś, bez tej przepaści, która teraz dzieliła nas obie.
– Nie przyszłam cię pouczać. Chcę po prostu zrozumieć, co się dzieje – powiedziałam, próbując wyciszyć w sobie ten niepokój, który tak silnie się we mnie wzbierał.
Nicole odłożyła książkę na stolik kawowy, jej ręce zacisnęły się na niej, a wzrok wbiła w podłogę. Siedziała w milczeniu przez chwilę, jakby szukała w sobie odwagi, by powiedzieć mi to, co miała na myśli. W końcu spojrzała na mnie, a w jej oczach było coś, czego nie potrafiłam zrozumieć – ból, złość, ale także rozczarowanie. To wszystko wymieszało się w jednym spojrzeniu, które wbijało się we mnie niczym gorące węgle.
– Ty nigdy mnie nie słuchasz, Amy – powiedziała, jej głos był pełen rozżalenia. – Zawsze masz swoje tajemnice. A teraz, kiedy dowiedziałam się o tej... o mojej krwi... czuję się jeszcze bardziej dziwnie. Jakby nic w moim życiu nie było normalne.
Te słowa zbiły mnie z tropu. Jak to możliwe, że nic nie zauważyłam? Jak to się stało, że nie dostrzegłam tej zmiany w jej zachowaniu? Ale zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, Nicole mówiła dalej, jej głos narastał, jakby nie mogła już dłużej milczeć.
– Co masz na myśli, mówiąc, że „dowiedziałaś się o swojej krwi”? – zapytałam, choć w moich uszach moje własne pytanie brzmiało jak szept.
Nicole zacisnęła szczęki, a jej oczy błysnęły złością. Na moment odwróciła wzrok, jakby próbując powstrzymać łzy, które zaczynały jej napływać do oczu. Potem, w jednym krótkim oddechu, wypaliła:
– Nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię, Amy – syknęła przez zaciśnięte zęby. – Znalazłam notatnik ojca.
Serce zamarło mi na chwilę. Notatnik ojca? Jak mogła go znaleźć? Zawsze tak bardzo pilnował swoich rzeczy. Był przywiązany do porządku, a jego notatki były absolutnie prywatne. W życiu bym nie pomyślała, że Nicole mogła trafić na coś, czego nie powinna zobaczyć.
– Kiedy go znalazłaś? – zapytałam, a moje ciało było jak zamrożone w miejscu. Musiałam zebrać myśli, musiałam pozostać spokojna.
– Kiedy spał – odpowiedziała z chłodnym spokojem, jakby to było coś zupełnie naturalnego. – Był taki zmęczony, że zostawił go na stole. Zajrzałam tam... i przeczytałam wszystko.
Przyszło mi na myśl tylko jedno – wszystko, co Nicole przeżywała przez ostatni czas, miało sens. Jej niepokój, zamyślenie, frustracja. Wiedziałam, że coś jest nie tak, ale nie mogłam sięgnąć po odpowiedzi. Teraz wszystko stawało się jasne. Znalazła notatnik ojca, przeczytała to, co było w nim zapisane, i odkryła coś, o czym nie miałam pojęcia.
– Nicole... – zaczęłam, próbując znaleźć słowa, które mogłyby ją uspokoić. Jednak przerwała mi, a jej głos był pełen wściekłości i rozczarowania.
– Nie! – krzyknęła, a jej głos przeszył powietrze niczym ostry nóż. – Nie próbuj mi tłumaczyć, Amy. Wiem, że coś przede mną ukrywałaś! Wiedziałaś o mojej krwi, prawda? Wiedziałaś, co to wszystko znaczy, a mimo to nie powiedziałaś mi ani słowa!
Jej słowa były jak cios. Wymierzone w sam środek mojej piersi. Chciałam odpowiedzieć, ale nie potrafiłam. Jej gniew, jej złość – wszystko to było tak silne, że moje słowa wydawały się puste, bezsilne.
– Chciałam cię chronić... – wydusiłam w końcu, ale moje słowa nie miały już żadnej mocy.
Nicole spojrzała na mnie, a w jej oczach było coś, czego nie potrafiłam znieść – zawód.
– Chronić mnie? – powtórzyła z niedowierzaniem, jakby nie mogła uwierzyć w to, co właśnie powiedziałam. – Przed czym? Przed prawdą?
Nie miałam odpowiedzi. Właśnie teraz, w tej chwili, zrozumiałam, że nie chodziło o to, jak bardzo chciałam ją chronić. To było o tym, że niczego jej nie powiedziałam, że wciąż traktowałam ją jak dziecko, jak osobę, której nie trzeba mówić prawdy. A teraz, po tym, co odkryła, wszystko wydawało się zupełnie inne.
– Nicole, to nie tak, jak myślisz – powiedziałam cicho, ale moje słowa zabrzmiały jak echo, puste i nieprzekonujące.
– To dokładnie tak, jak myślę – odpowiedziała zimno, zaciskając pięści. – Zawsze wszystko przede mną ukrywacie. Ty, ojciec... wszyscy traktujecie mnie jak dziecko.
Nie mogłam się z nią kłócić. To była prawda. Zamiast być z nią szczera, wolałam trzymać ją z dala od tych rzeczy, które były zbyt trudne. Myślałam, że ją ochronię, ale teraz widziałam, że zrobiłam dokładnie odwrotnie.
– Dlaczego, Amy? – zapytała, a w jej głosie był nie tylko gniew, ale też rozpacz, która mnie zaskoczyła. – Dlaczego mi tego nie powiedziałaś? Przecież mam prawo wiedzieć, kim jestem!
Nie odpowiedziałam. Nie potrafiłam. Stałam tam, jak sparaliżowana, nie wiedząc, co zrobić. Nicole, widząc moje milczenie, pokręciła głową, jakby sama była zdziwiona moim brakiem reakcji.
– Wiesz co? Mam dość tego wszystkiego – powiedziała, a jej głos stał się nagle ostry i zdecydowany. – Mam dość waszych kłamstw.
Zanim zdążyłam zareagować, Nicole ruszyła w stronę drzwi. Zrobiłam krok w jej stronę, ale nie zdążyłam jej zatrzymać.
– Nicole, poczekaj! – zawołałam desperacko, ale ona nawet nie spojrzała w moją stronę.
Drzwi zatrzasnęły się z hukiem, a ja zostałam sama w pustym salonie. Czułam, jakby cały świat nagle stanął w miejscu. Złość, strach, poczucie winy – wszystko zderzyło się ze sobą, jak fala, która nie mogła się zatrzymać. Nicole wiedziała. Wiedziała wszystko. O jej krwi, o tym, co ojciec badał, o tajemnicach, które skrywałam przez całe życie. I teraz, nie ode mnie, a z notatnika ojca, odkryła prawdę.
Usiadłam ciężko na kanapie, czując, jak moje serce bije coraz szybciej. Musiałam ją znaleźć. Musiałam jej wszystko wyjaśnić, ale gdzie mogła pójść? Była wściekła, zraniona. A ja... stałam w miejscu, nie wiedząc, co robić dalej.

Black Mist Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz