Sala Ognia v2

10 1 0
                                    

Siedząc przy oknie, patrzyłam na pierwsze promienie wiosennego słońca, które zaczynały wchodzić do pokoju, przesuwając delikatnie zasłony. Była już prawie końcówka marca, ale dla mnie ten czas przeciągał się w nieskończoność. Czułam, jakby każdy dzień był tylko powtarzającą się, nudną kliszą, jakbym zatraciła się w czymś, czego nie mogłam zrozumieć. Styczeń, luty, marzec... Wszystko zaczęło mi się mieszać. Czas jakby topniał, zamieniając się w coś nierealnego. Aż do dziś miałam wrażenie, że tamte dni nie miały sensu, jakby były tylko czymś, co prześlizgnęło się przez palce, nie zostawiając po sobie żadnego śladu. Monotonia tych trzech miesięcy stała się moją codziennością. Były chwile, kiedy próbowałam skupić się na czymś, co dawało mi poczucie normalności, ale nawet teraz, patrząc na wiosnę, nie mogłam poczuć się w pełni spokojna.

Ferii świątecznych nie zapomnę nigdy. Chociaż minęły już dwa miesiące, ta próba, którą przeszedł mój organizm, wciąż tliła się we mnie. Głodzenie było czymś, co nie chciało opuścić moich myśli. Smak tej tortury, tej niekończącej się pustki, której nie mogłam zaspokoić, nadal siedział w moim ciele. Nawet jeśli starałam się zapomnieć, wróżebnik uniemożliwiał mi to z każdą moją próbą. Czuję, że mała część tego szaleństwa, którą wyzwolił we mnie głód, nadal gdzieś się we mnie czai. Styczeń i luty były czasem, w którym próbowałam zresetować siebie, próbowałam wpasować się w życie, które nie miało nic wspólnego z salą ognia. Rowena i reszta jakby czytali mi w myślach, ponieważ też unikali tego tematu, tak jakby nigdy nic się nie stało. Byliśmy wszyscy razem, staraliśmy się przejść przez ten okres, zajmując się nauką, poprawkami, wspólnymi posiłkami, rozmowami...

Nawet teraz, siedząc tutaj, zauważam to milczenie, które zapadło po sali ognia. Krzyki, ryk, dźwięki, które kiedyś dochodziły z głębokości groty... zniknęły. Na początku nie zwróciłam na to uwagi, ale teraz, gdy myślę o tym, czuję, jak cisza zaczęła nas otaczać. Jakby cała energia, która była w tej grocie, po prostu wyparowała. To przerażające. Może to dobrze, może to oznacza, że coś się skończyło. W styczniu wrócił profesor nauki o magicznych zwierzętach. Po pobycie w szpitalu, który zawdzięczał Dorianowi i Cygnusowi, w końcu wrócił do pracy, czego dwójka przyjaciół nie mogła zostawić bez komentarza. Niemal wzdychali na jego widok, ciesząc się, że żyje ale jednocześnie knując, co znowu nabroić, żeby nie zrobił im klasówki za tydzień. Rowena zganiła ich za idiotyczne pomysły i zagroziła, że powie o tym, któremuś z profesorów. Wtedy wszystko zaczęło powoli wracać do normy. Małymi kroczkami... Wtedy też nastał dzień... dzień, w którym trzeba było wrócić...



Wieczór w pokoju wspólnym był spokojny, przynajmniej dla większości uczniów. W kącie, przy dużym, dębowym stole, zebraliśmy się grupą, a nasze myśli pochłaniało coś znacznie bardziej ekscytującego niż praca domowa z transmutacji. Na blacie leżała rozwinięta mapa podziemi szkoły, a obok niej tajemniczy pergamin z notatkami znalezionymi przez Doriana i Cygnusa w ukrytym pomieszczeniu. Siedziałam po turecku na jednym z foteli, przygryzając paznokieć, gdy Veronica po raz kolejny przeczytała notatkę, którą znaleźli chłopacy w ukrytej komnacie, a następnie spojrzała na mapę.

- Czyli tutaj jest to pomieszczenie? Jesteście pewni?

- To na pewno, to przejście.- Wskazał punkt na mapie, gdzie zamiast tajemniczego pokoju, w którym byli, był jedynie długi korytarz do wielkiego kwadratu opisanego jako Sala Ognia.

- Dobrze, przeanalizujmy to na spokojnie jeszcze raz...- Zaczęła Rowena, przesuwając palcem po mapie.- To jest przejście do szmaragdowych oczu, a tuż obok mamy ten tajemniczy pokój, w którym byliście. Jeśli ta mapa jest dokładna, to gdzieś w jego obrębie powinno znajdować się przejście do Sali Ognia.

Old Days Of Hogwarts /Tom RiddleOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz