X

31 4 0
                                    

Po chwili jechaliśmy drogą, którą tu przyjechałam. Znowu przypomniały mi się słowa Henrego. "Jeśli sprubują stąd wyjechać, stanie się coś złego."

- Stój!!! - złapałam za hamulec. Motor wywalił się tuż przed znakiem "StoryBroock".

- Co ci odbiło?! - krzyknął Troy, podnosząc się z ziemi.

- Ja... - nie wiedziałam jak mu to wytłumaczyć.

- Nie ważne. - powiedział, uśmiechając się.

Nie patrzył na mnie. Patrzył za mnie. Odwróciłam sie. Luke prowadził skulonego faceta. Tego samego, który gapił się na nas przez szybe. Już rozumiem co znaczyło "Jeśli dobiegnie". Facet był cały pobity.

- Co mu zrobiłeś?!

- Ja nic. Sam sobie to zrobił.

- Jasne...

- To możliwe. - szepnął mi do ucha Troy. - Gdyby miał ochote mógłby w dwie minuty skatować gościa, który potem by błagał o śmierć i wyglądać... Jak to sie mówi?... "Ślicznie". Jak teraz.

- Super... - zrobiłam krok do tyłu. - Co z nim zrobisz?

- To już problem Troy'a.

- Mój? - blondyn popchnął faceta, a on wywalił się tuż pod nogami bruneta

- Błagam... Zabierz ode... Mnie... Tego wariata... - wydusił do mnie. Wyglądał fatalnie. Spojrzałam troche przerażona na Luke'a. Wzruszył ramionami.

- Co ja mam z nim zrobić? - zapytał Troy, szturchając faceta.

- Zabierzesz go do Grama i powiesz, że to ty go znalazłeś... I uratowałeś przed pobiciem.

- Jak twoim zdaniem wygląda pobicie?- ten facet ledwie się czołgał.

- To teraz nie istotne.

- A co jeśli szeryf ciebie też zamknie? - podsunełam.

- Szeryf?? - zapytali jednocześnie marszcząc brwi. Czyżby nie wiedzieli kim jest szeryf? - No ten... - jak oni na niego mówili... Ram? Nie. - Gram.

- Słuchaj Żamina... - serio? On też. Tylko, że on to zrobił specjalnie śmiejąc się przy tym. - Gram dobrze wie, że mnie się nie zamyka.

- Kto tak powiedział?

- Ja.

Luke i Troy ciągneli faceta po ziemi nie zwracając uwagi na jego jęki.

- Zostawcie mnie! - krzyczał.

- Zamknij sie. - odezwał się Luke.

- Pomocy! Ratunku!

Troy i Luke spojrzeli na siebie. Puścili go, a on upadł na twarz.

- Mam go dosyć. Zaraz mi uszy odpadną. - narzekał Luke. Też miałam dosyć jego krzyków. Ciągle sie darł.

- To co chcesz z nim zrobić? - zapytał Troy.

Luke myślał przez chwile. Po chwili uśmiechnął się tym swoim "łobuzerskim" uśmieszkiem i pobiegł w głąb lasu.

- Gdzie biegniesz?! - krzyknełam za nim. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc postanowiłam zapytać Troy'a.

- Gdzie pobiegł?

- Pewnie do lasu. - no tak... Ich bliźniacze poczucie chumoru... - Ale nie martw sie, on zna ten las jak własną kieszeń.

Po kilku minutach przybiegł z grubą liną. Związał faceta za kostke i powiesił na gałęzi tak, że teraz facet wisiał do góry nogami.

- Ty popilnuj faceta, a my pujdziemy po Grama. - zwrócił się do mnie.

- Czemu ja?

- To ciebie chciał zabić. - oddalili się bez słowa.

Usiadłam pod drzewem i wpatrywałam się w faceta. Miał krurkie, rude włosy plus zakola. Podrapaną niebieską koszule i szare spodnie. Co chwile jęczał z bulu.

Mineło około piętnaście minut. Przyszedł Luke, Troy, Gram, sierżantka, Ruby, Henry i pani burmistrz.

- Myślałam, że poszliście tylko po szeryfa.

- Jestem taki fajny, że za mną wszyscy idą. - odparł Look.

- Tak naprawde to Emma przyszła bo też jest sierżantką, Ruby bo ją poprosiliśmy, Henry bo bardzo tego chciał, a Regina sama się wprosiła. - wytłumaczył Troy.

- Możemy ją związać, zamiast tego faceta! - prosił Luke. Zachowywał sie jak dziecko. Zrobił krok w strone burmistrz, ale szeryf go zatrzymał.

- Nie. - powiedział stanowczo.

- Po za tym co zrobił byś z tym facetem? - zapytała sierżantka. 

Spojrzał na wiszącego faceta i pociągnął za koniec sznurka. Facet runął na ziemie z jękiem. Luke odwrócił się do nich z uśmiechem.

- Cóż... Daleko nie ucieknie.

Rzucił jeden koniec Troy'owi i w dwie minuty związali burmistrz.

- Odwiążcie mnie! - krzyczała rozwścieczona.

- Chciałbym, ale niestety zabroniła mi się pani do siebie zbliżać.

- Dobra. Zabieram tego kolege do więzienia... Ale może najpierw do szpitala. - powiedział Gram.

- No. Dzięki Troy'owi go złapałeś. Gdyby nie on szukałbyś go cały rok.

- Troche więcej wiary. - powiedziała sierżantka.

- Chyba już nie musisz zamykać Troy'a.

- Niech ci będzie. Ale, wiem że to ty go złapałeś. Jeszcze tak dalej, a nie będzie ci groziło dożywocie.

- Trzeba wierzyć. Ale códa się rzadko zdarzają. - odpowiedział mu z tym jego uroczym uśmiechem.

Once UponceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz