Arwena pokazała mi mój pokój, a raczej komnate. Od razu rzuciłam się na łóżko. Próbowałam zapomnieć o chłopakach, ale wszystko o czym pomyślałam było związane z nimi.
Z moich myśli wyrwało mnie pukanie. Tutaj przynajmniej ktoś puka. W drzwiach pojawił się Gimli.
- Nie śpisz? - zapytał wchodząc.
- Nawet nie prubuje.
- Myślisz, że Legolas naprawde... Nie żyje?
- Możemy wątpić w jego słowa, ale ta kula zawsze pokazuje prawde. - w progu stanął Gandalf. Westchnełam. Nadal nie dopuszczam tej myśli do siebie. Ale chyba wkońcu będe musiała się z tym pogodzić.
- Chcesz wrócić do swojego świata? - zaytał czarodziej.
- Tak. Ale dopiero jutro.
- Dobrze. Miłej nocy. Chyba, że uda ci się zasnąć. - obaj wyszli z komnaty zostawiajac mnie samą.
Miał racje. Nie mogłam spać. Przed oczami cały czas miałam widok z kuli.
***
Rano znowu usłyszałam pukanie do drzwi. Tym razem był to strażnik.
- Królowa pyta, czy zjesz z nimi śniadanie. - spytał na progu.
- Tak. Już ide. - wyszedł. Łał, przysłali do mnie strażnika, żeby zapytać czy zjem z nimi śniadanie. Fajnie. Czuje się taka ważna.
Zeszłam do nich. Usiadłam obok Saszy. Naprzeciwko mnie siedział Gandalf. Arwena, jako królowa siedaziała na chonorowym miejscu. Swoją drogą ciekawe czy ona zawsze tu siedzi, czy to miejsce Aragorna. Gimli obok Gandalfa. Poczułam roskoszny zapach. Po chwili przede mną stała taca z moim śniadaniem. Jestem bardzo głodna. Nie wiem kiedy ostanio jadłam. Ciekawe, czy smakuje tak jak pachnie. Skosztowałam troche. Nie. Smakuje dużo lepiej. Jadłam tak jakbym od tygodni nic nie jadła. Wszyscy patrzyli na mnie, ale nie mogłam się oprzeć.
- Nie karmią cię tam? - zażartował Sasza.
- Po pierwsze jestem bardzo głodna, bo nie jadłam od przedwczoraj, a po drugie to najpyszniejsza rzecz jaką jadłam! - tym wywołałam śmiech wszystkich.
Po posiłku nadal siedzieliśmy przy stole i rozmawialiśmy. Nie na temat ostatnich wydarzeń. Uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Spojrzałam na Sasze, ale natychmiast odwróciłam od niego wzrok.
- Ej, co jest? - zapytał.
- Nic. Po prostu... Za bardzo mi go przypominasz... - powiedziałam, a łzy znowu napłyneły mi do oczu, na wspomnienie o nim.
- Masz racje... - wszyscy zwrócili wzrok na niego. Ja też się do tego zmusiłam. - Wyglądam identycznie, więc pewnie każdemu będe go przypominać. Wkońcu każdy będzie mnie unikał, bo nie będzie w stanie na mnie patrzeć.
- Sasza... Przepraszam. Nie chciałam...
- Nie. Ty tylko uświadomiłaś mi jaka jest prawda. Przepraszam, ale Lira, Aragorn i wielu innyh nie zniosą mojego widoku. - po tych słowach wstał i wyszedł z komnaty.
- Co ja zrobiłam... - powiedziałam, zakrywajac twarz w dłoniach.
- W sumie to dobrze, że dowiedział się o tym teraz, a nie kiedy wszyscy będą go unikać. - stwierdzila Arwena.
- Musisz już chyba wracać. Twoi przyjaciele pewnie się o ciebie martwią. - zgodziłam się z Gandalfem.
Pożegnałam się z Arweną i Gimlim. Zamknełam oczy, a gdy je otworzyłam, byłam na "Trolowym Moście". Gandalf wrócił do Śródziemia, a ja skierowałam się do kawiarenki.
W drodze spojrzałam na telefon. Kilka wiadomości i mnustwo nieodebranych połączeń. Będe musiała się jakoś wytłumaczyć.
- Gdzieś ty była!? - podbiegł do mnie Sasza. Muszą mieć tak samo na imie!? Posmutniałam, przypominając sobie o tym co się stało. Odwróciłam wzrok, ukrywając łzy w oczach.
- Co ci jest?
- Nic... Po prostu jestem zmęczona i chce odpocząć. - minełam go. Nie poszedł za mną. Przynajmniej tyle.
W kawiarence była Ruby. Okey, wersja taka sama jak u Saszy.- Żaklina...
- Ruby jestem zmęczona, chce odpocząć. Później ci wszystko wyjaśnie.
- Jak chcesz...
Poszłam do swojego pokoju. Oparłam się o drzwi i przestałam powstezymywać łzy.
- Co ci się stało? - dopiero teraz spostrzegłam, że na kanapie siedzi Henry. Otarłam łzy.
- Nic...
- A gdzie byłaś? - jemu chyba moge powiedzieć.
- W Godorze.
- Serio?! - spytał podekscytowany. Pokiwałam głową. - Ale dlaczego płaczesz?
- Facet z lasu też sie pojawił... Luke nie żyje. - nic nie odpowiedział. Wybiegł z pokoju, a ja rzuciłam się na łóżko i zasnełam.
Gdy się obudziłam, postanowiłam pójść do Golda. Wyszłam przez okno. Nie chciałam spotkać Ruby. Weszłam do sklepu. Gold stał za ladą i oglądał jakiś przedmiot. Podeszłam do niego. Ten przedmiot to medalion "Smoczego Dziecia". Znowu łzy napłyneły mi do oczu.
- Przykro mi. - powiedział odrywając on niego wzrok i patrząc na mnie. Spojrzałam na niego. - Obiecałem, że ich ocale.
- Możesz jeszcze pomóc mi ocalić Troy'a. Wtedy będziemy kwita. - uśmiechnął się.
- Dobrze. Umowa stoi. - skierowałam się w strone drzwi.
- Czekaj. Umyj się tym. - rzucił mi jakiś płyn. - Powinno pomóc.
Wieczorem użyłam płynu od Golda. Farba na włosach znikneła. Ciekawe czy na makijarz też podziała. Podziałało. Ekstra! Teraz przynajmniej wyglądam tak jak na początku.
____________________________________
Zdj. Redżiny