Postanowiliśmy, najpierw poszukać go w ogrodzie.
- Luke! - zawołała Żaklina. Nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Przeszukaliśmy ogród, ale jego tam nie było.
Potem szukaliśmy w mieście. Rozdzieliliśmy się. Uznaliśmy, że w ten sposób mamy większe szanse na znalezienie go. Spotkaliśmy się pod bramą, która prowadziła poza królestwo. Niestety, żadne z nas nie znalazło Luke'a, ani żadnego śladu, który pomógłby, nam odnaleść zgube.
- I co teraz? - zapytała Żaklina.
- Nie wiem. Przeszukaliśmy całe miasto i nigdzie go nie ma. - odpowiedziałem, siadajac pod murem.
- Przecież nie mógł się zapaść pod ziemie! - w tej chwili, podszedł do nas strażnik.
- Niedaleko miasta jest jezioro. Może jest tam? - zaproponował.
- Dzięki. - odpowiedziała Żaklina.
Po chwili byliśmy już nad jeziorem. Nie było zbyt duże. Obok niego było tylko jedno drzewo, a pod nim siedział Luke. Podeszliśmy do niego. Patrzył przed siebie i nie zwrócił na nas uwagi.
- Elficzku, co ci się stało? - odezwałem się. Spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. Potem znowu zaczął wpatrywać się w jakiś punkt na jeziorze. - Widzisz tam coś ciekawego? - bezskutecznie próbowałem nawiązać z nim kontakt. - Okey, nie chcesz ze mną gadać to nie, ale tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. - usiadłem obok niego, ale mnie zignorował i wskoczył na drzewo. Zato Żaki postanowiła dotrzymać mi toważystwa i usadowiła się tam, gdzie przed chwilą siedział Luke.
- Jak myślisz, długo tam będzie siedział? - zapytała szeptem. Wzruszyłem ramionami.
- Bo wiesz... Wszyscy myślą, że nadal jesteście uwięzieni, ale ja nie mogę tak po prostu zniknąć.
- Porozmawiaj z Gandalfem.
- ... Słuchasz mnie?!
- Tak, tak... - nie.
Rozmyślałem, jak mam odzyskać swoje wspomnienia. Podobno najlepiej znam Legolasa, ale jako Aragorn, a nie Troy. Nie pomoge mu, nie wiedząc kim jestem i co się działo w tym świecie po zniszczeniu pierścienia i przed chistorią "Dróżyny Pierścienia". Poza tym nie znam prawdziwej historii "Władcy Pierścieni".
Żaki coś tam powiedziała i teraz czekała na moją odpowiedź.
- To chyba dobrze. - strzelałem, mając nadzieje, że moja odpowiedź będzie trafna. Chyba chybiłem.
- Troy!!
- Co?
- Czemu mnie nie słuchasz?
- Słucham. Powiedziałem, że to dobrze, bo... Wiedziałem o tym.
- Pewnie miałeś złamane serce.
- No... Ale już mi lepiej.
- Nie przeszkadza ci to, że za nie długo po twoim zamku będą biegać małe Gimweny?
- Co?
- Nie ważne.
Po dłuższej chwili, Żaki usneła na moim ramieniu. Też byłem senny, ale starałem się nie zasnąć. Elficzek wkońcu postanowił zejść z drzewa i zeskoczył z niego.
- Napatrzyłeś się już na nicość? - zapytałem, nie oczekując odpowiedzi.
- Troche nudna. - Alleluja! Odezwał się!
- Nareszcie postanowiłeś przemówić.
- Z trudem powstrzymywałem się od śmiechu, kiedy rozmawiałeś z Żaki.