#Troy
Siedzieliśmy tak jeszcze przez jakiś czas. Później znowu przyszedł gościu z lasu z dwoma kolesiami. To chyba byli ci którzy, trzymali mnie kiedy inni katowali Sasze.
- Ciego znióf chcieś? - zapytał Luke głosem małego dziecka. Przez ten czas znaleźliśmy sposób na poprawienie sobie chumorów.
- Waszej śmierci. - niestety po tych słowach dobry chumor nas opuścił. Widząc to facet zaśmiał się. - Ale to później. Teraz potrzebuje informacji.
- Niby na jaki temat?
- To już nie twój interes. - warknął w moją strone.
Kajdany na rękach Luke'a otworzyły się i spadły, uwalniając go. Szybko poderwał się z miejsca, ale nie zdołał nawet dobrze wstać, a ci dwaj faceci złapali go za ramiona. Próbował się wyrywać, ale ciężko się wyrywa gościom, którzy od dziecka chodzą na siłownie, a ich workami treningowymi są ludzie tacy jak Sasza.
- Teraz on powinień się martwić. - podszedł do niego i położył dłoń na jego ramieniu.
Luke skulił się i gdyby nie ci dwaj, osunąłby się na ziemie. Gwałtownie szarpnąłem za kajdany. Poczułem dziwny ból na nadgarstkach. Prąd? Szybko cofnąłem ręce. Prąd działał, tylko wtedy kiedy łańcuch był naprężony.
Gdy facet zabrał swoją ręke, Luke ledwie stał na nogach.- Porażające, prawda? - spytał go, uśmiechając się triumfacyjnie.
- Co ja schab, żeby mnie podgrzewać? - zażartował, próbując ustać o własnych siłach. Uśmiech znikł z twarzy gościa. Na jego miejsce przyszło zirytowanie.
- Zabrać go. - rozkazał. Jego "podwładni" zrobili to co im rozkazał. Luke stawiał duży opór, ale wkońu udało im się go zabrać.
#Żaklina
Obudziłam się w swoim łóżku. Saszy nie było. Spojrzałam na zegarek. Była 11:35. Postanowiłam, że ostatnio wstawałam zdecydowanie za wcześnie i powinnam pójść jeszcze spać. Niestety gdy zamknęłam oczy, usłyszam jak ktoś wchodzi do pokoju.
- Czego?... - powiedziałam zaspana.
- A mówiłaś, że nie chce ci się spać. - uchyliłam powieki i zobaczyłam Sasze. Odwróciłam się na drugi bok.
- To było wczo... Sasza! - szybko poderwałam się z łóżka i przytuliłam go. Był troche zdezorientowany, ale odwzajemnił uścisk
Gdy się od niego oderwałam, zauważyłam że nie ma już siniaków, a opuchlizna na oku zmalała.
- Moje opatrunki pomogły?
- Nie. Byłem u Golda.
- I tak poprostu ci pomógł?
- Nie. Kupiłem pomoc. Ale to nie to samo co umowa, która we wszystkim pomoże.
- No tak! - przecierz Gold, mógł nam pomóc!
- Co?
- Chodź! - złapałam go za ręke i pociągnełam za sobą. Zawołałam Ruby i poszliśmy w strone sklepu Golda.
- Powiesz nam gdzie idziemy? - dopytywała się Ruby.
Weszłam do sklepu i podeszłam do blatu, za którym stał Gold.- Fajny fryz. Makijarz też niczego sobie.
- Musisz nam pomóc. - powiedziałam, nie zwracając uwagi na jego komentarz i opierając ręce o blat.
- Musze?
