Po tym jak Luke i Troy zrobili burmistrz kawał, ona zadzwoniła po policje. Chciałam pujść poszukać naszych żartowników, ale Sasza mnie zatrzymał.
- Czekaj. Posłuchamy co im powie. - powiedział.
Do knajpki weszła sierżantka i szeryf. Sierżantka wybuchła śmiechem, a szeryf próbował stłómić śmiech ale mu to nie wyszło. Pani burmistrz wygladała jak wielka babeczka.
- Co... Się stało? - spytała szeryf śmiejąc się.
- Nie widać! Spójrz na mnie! - wrzeszczała rozwścieczona.
- Ruby ile kosztuje ta babeczka? Głodny jestem. - powiedział Sasza wskazujac na burmistrz. Spojrzała na niego zabujczym wzrokiem.
- 3 centy.
- Co tak drogo?
- A!!! - krzykneła Ruby. Tuż za nią, nie wiadomo skąd pojawił się Luke, uśmiechając się. - Człowieku na zawał bym padła!!! Trzeba ci dzwonek założyć!!!
- Najlepiej czarny. - powiedział "strzelając" dłońmi i puszczając do niej oczko.
- Jak tu wszedłeś? - zapytałam.
- Jestem ninja! - powiedział przeskakując przez blat. - Niby dlaczego Gram nie może mnie złapać?
- Patrz co mi zrobiłeś! - krzyczała burmistrz. Chciała do niego podejść, ale ją zatrzymał.
- Nie przyszłem do ciebie. - wziął na palec bitą śmietane z jej głowy i podszedł do sierżantki.
- Widziałaś Troy'a?
- Nie. A co?
- Stało sie coś okropnego!
- Co?
- Zabrał mi bitą śmietane! - sierżantka uśmiechneła się tylko. - To nie są żarty! To poważna sprawa...
- Mamy go za to zamknąć? - wtrącił się szeryf.
- Ty serio jakiś niedorozwinięty jesteś. Macie go tylko postraszyć i uczulić żeby mi nie zabierał śmietanki. Kapisi?
- Jasne...
- Chwila! A co ze mną?! - wrzeszczała burmistrz.
- Nie wiem. Wkońcu ty tu rządzidz. - zacytował Luke wskazując na jej płaszcz.
Szeryf i sierżantka wyszli, a za nimi wybiegła burmistrz. Luke przeskoczył przez kanepe i teraz siedział obok Saszy.
- No. Ma za swoje. - powiedział szczerząc się. Jest taki uroczy...
- Nie wiem jak mógł ci to zrobić... - powiedział Sasza.
- No właśnie! Skandal! Każdy wie, że mi nie zabiera się śmietanki. To ma być przyjaciel?
Do kawiarenki wszedł Henry z plecakiem na plecach. Wyglądał na wzburzonego.
- Co tam młody? - spytał Luke.
- Widzieliście Regine? - zapytał siadając obok mnie.
- Cóż... - zaczął Sasza próbując stłumić śmiech.
- "Ona tu rządzi". - dokończył Luke i obaj wybuchli śmiechem.
- O co wam chodzi?
- A dlaczego szukasz Reginy? - zapytałam.
- Miała mnie odebrać ze szkoły bo autobus się zepsuł, ale się nie zjawiła.
- Dlatego jesteś taki zły?
- Tak. Ona znowu mnie wystawiła! Nie chce mnie! Ona mnie nie kocha! I nigdy nie pokocha! - wybiegł z płaczem.
- No i co zrobiłeś? - zwróciłam się do Luke'a.
- Ja?
- Nie! Duch Święty!
- Widzisz. Nie czepiaj się.
- To nie jest pora na żarty! To twoja wina, że młody myśli że jego matka go nie kocha! Twoja i Troy'a.
- Odwal się! - warknął.
- Ej, spokój. - sprawe próbował załagodzić Sasza.
- Zamknij się! - wstał wzburzony. - To był twój pomysł! Niepotrzebnie się z tym zgodziłem! Mogłem posłuchać Troy'a. - wyszedł przed stolik. Poszedł dalej w strone wyjścia.
- Trzeba było mnie nie ratować. - powiedziałam. Odwrócił się na pięcie.
- Wkońcu powiedziałaś coś mądrego! Mogłem cie nie ratować. Byłoby dużo lepiej. Przynajmniej nie leżałbym w szpitalu, a Troy nie trafiłby do pudła.
- Żałujesz tej decyzji? - zapytałam z lekkim niepokojem w głosie. Naszczęście tego nie zauwarzyli.
- Codziennie. - poszedł przed siebie. Dopiero teraz do mnie doszło co powiedziałam. Wstałam i poszłam do swojego pokoiku, zostawiajac Sasze samego.
Teraz postanowiłam zajrzeć do trzeciej książki. Trudno opisać jej kolor... Była biała, ale mieniła się najróżniejszymi kolorami kiedy wykonano się nią choćby jeden najmniejszy ruch. Ta była od bajek. Postanowiłam zaufać mojemu wyczuciu i otworzyć na chybił, trafił. Ku mojemu zdziwieniu otworzyła się "Kraina Lodu". Był tam obrazek Elzy. Miała swoją suknie i warkocz. Przeczytałam całą historie. Nie różniła się od zwyczajnej "Krainy Lodu". Nim się obejrzałam była już 21:00. Byłam senna, więc położyłam się i zasnełam.
