XLI

29 6 0
                                    

Gdy się obudziłam, obok mnie nie było Troy'a.

- Troy?... - powiedziałam zaspana. Nie uzyskałam odpowiedzi.

Ubrałam się i poszłam na dół. Nigdzie go nie było.

- Troy!? - znowu odpowiedziała mi cisza. Spojrzałam na zegarek. Wpół do dwunastej... Czyżby już pojechał... Przeszłam do kuchni, zwabiona zapachem pieczonego chleba. Na blacie był tależ z tostami, a obok niego karteczka.

Podobno lubisz tosty. ♡

Uśmiechnełam się. Co jak co, ale tosty to on robił po mistrzowsku. I to serduszko...

Nagle odłyszałam jak ktoś wchodzi. Troy? Nie to Lira... Żaki ogarnij się! Zmiełam kartkę i wyrzuciłam ją.

- Gdzie byłaś? - zapytałam, siadając w salonie i rozkoszując się moimi tostami.

- W szpitalu.

- Czemu? - spytałam, przełykając.

- Wpadłam pod auto. Ten koleś się upił i zaczął się do mnie dobierać,dałam mu w twarz, a kiedy wyszłam z restauracji nie zauważyłam auta i wpadłam pod nie. - powiedziała na jednym oddechu. - A co tam u ciebie?

- A co ma być? - odparłam troszkę nerwowo, ale naszczęście tego nie zauważyła. Przecież nie mogę jej powiedzieć, że przespałam się z Troy'em.

- Jak tam spotkanie z Lukiem?

- A... O to chodzi... Dobrze. - powiedzieć o pocałunku? Chyba lepiej będzie jak zachowam te dwie sprawy dla siebie.

- Dobrze?

- Tak... O co ci chodzi?

- O nic. Tak tylko gadam...

#Luke

Gadałem sobie z moim wspólokatorem, gdy do naszej celi wszedł strażnik.

- Masz widzenie. - oznajmił.

- Kto znowu? - jęknąłem, zwlekając się niespiesznie z łóżka. Strażnik dopiero teraz na mnie spojrzał.

- Z bratem. Pośpiesz się. - bratem? Ale ja nie mam brata.

W drodze, przez korytarz zastanawiałem się kto to może być. Troy napewno nie. Wiedzą, że jest synem gościa, który mnie tu zamknął. Po za tym on wymusiłby spotkanie w sali, a nie przez szybę. Tak jak ostatnio.

Gdy tam dotarłem, okazało się że moim "bratem" jest James.

- Czego chcesz? - warknąłem do słuchawki.

- Co tak ostro, braciszku?

- Pierwszy zadałem pytanie.

- Chyba pogoda u was dopisuje, nie? - wskazał na moje okulary. Postanowiłem się ich pozbyć.

- Co ci się stało? - zapytał troche rozbawiony.

- To nie twój interes. Po coś tu przylazł?

- Po co? Chciałem się zobaczyć z moim głupiutkim, naiwnym, słabym i żałosnym braciszkiem.

- Odwal się. Przegrałeś. Chcesz jeszcze bardziej się upokorzyć, kiedy ochrona będzie cię stąd zabierać? Nie dałeś mi rady kiedy byłem bezsilny i nie pamiętałem kim jestem, więc teraz tym bardziej mnie nie pokonasz.

- Kto cię będzie chronić, kiedy wyjdziesz skoro Agi wyjechał?

- Skąd...

- Chyba musicie podszkolić Żaklinke, bo biedaczka nie zniosła nawet najsłabszego etapu tortur.

Once UponceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz