XXXVII

28 7 1
                                    

#Żaklina

Opowiedziałam Lirze całą tą sytuację i teraz razem czekałyśmy na Troy'a w jego willi. Chciałam się zapytać, dlaczego nie chce, żeby wrócili do Śródziemia i czy to ona zniszczyła książke, ale nie miałam odwagi. Szczegulnie, że pokazała mi na co ja stać. Zgadzam się. Lira jest potężna. Dowiedziała się, że Gold przywrócił magię.
Do domu wpadł Troy. Chyba nie poszło najlepiej...

- Co się stało? - zapytała Lira.

- Luke siedzi w więzieniu, a ja przenosze się do Londynu na rok!

- Co!? - krzyknełyśmy jednocześnie.

- Ale... Kiedy...? Jak?... On... Luke... Ty... - wykrztusiłam, nie bardzo wiedząc co mam powiedzieć. - To nie fair!

- Ale mojego ojca to nic nie obchodzi. Za tydzień wyjeżdżam. On dostał awans i uważa, że teraz może wszystko. Luke posiedzi w pace rok. Ja wyjeżdżam na tyle do Londynu. Zgadzam się to nie fair. - odpowiedział pokolei na moje wcześniejsze wydukane pytania.

- Co z nim? - zapytała Lira.

- Cóż... - zaczął. - Chyba nienajlepiej... Znaczy... Nie wiem.

- Jak to nie wiem? - odezwałam się.

- Łączysz "nie" z "wiem" i wtedy powstaje niewiem. Jak czegoś niewiesz to wtedy to mówisz.

- Wiem co znaczy to słowo! Byłeś u niego?

- Tak, ale...

- Nieważne! Jadę do niego. Jedziesz ze mną? - zwróciła się do mnie. Pokiwałam głową.

- Ja też. Żadna z was nie ma prawka i nie umie jeździć.

W drodze do Bostonu, ustalaliśmy kto go odwiedzi. Nie było to łatwe. Gdy dojechaliśmy na miejsce, nadal nie wiedzieliśmy kto do niego wejdzie.

Kiedy Troy negocjował o wizyte, zayważyłam jego ojca. Zanim zdażyłam go ostrzec, on już przy nas był.

- Co ty tu robisz?! - zapytał ostro.

- Przyszedłem odwiedzić przyjaciela. - odparł spokojnie.

- Napewno nie. - Troy chciał się odezwać, ale prezes złapał go i pociągnął za sobą.

Zostałyśmy bez negocjatora. Ekstra... Na dodatek nadal nie wiedziałyśmy, która z nas odwiedzi elficzka. Lira spojrzała na mnie niechętnie.

- Prosze pana... Ona jest jego siostrą... On opiekuje się nią, a teraz została sama... Niech pan jej pozwoli... Proooszee... - uśmiechneła się błagalnie. Gdybym była na miejscu tego faceta, napewno bym się zgodziła. Ale dlaczego? Myślałam, że ona mnie nie lubi...

- Ale przez szybe. - odpowiedział.

- Szybe... - odpowiedziała robiac słodką, smutną buźkę. - Rodzeństwo pan rozdziela?... Pan jest taki... - poprawiła mu kołnierz. Łe! Nie moglam na to patrzeć. Ten gościu był stary, prawie łysy, gruby i obleśny. - Męski. - oparła się o jego ramię i szepneła mu coś do ucha.

- Dobra. Możesz iść. - jak ja się jej odwdzięcze?...

Gdy weszłam do sali, Luke już tam siedział, opierajac czoło o stół. Podniósł wzrok na mnie.

- Spodziewałem się Liry. - oznajmił i wrócił do poprzedniej pozycji. Nie było tutaj strażników. Ciekawe czy ja bym tak umiała manipulować ludźmi? Wzdrygłam się gdy sobie przypomniałam, jak Lira uwodziła tego strażnika.

- Ale jestem ja. - siadłam po drugiej stronie stołu. Luke podniósł głowę i oparł ją na ręce.

- To już trzecia wizyta dzisiaj. - uśmiechnął się.

- No tak... Podziękuj Lirze.

- A myślałem, że to Troy ma dar negocjacji.

- Ma. Zato Lira ma dar uwodzenia. - na jego twarzy pojawił się grymas, albo obrzydzenie. Albo i to, i to.

- Łe... Jeśli to ten sam spaślak co mnie zamykał, to jej współczuje.

- Ja też. Mam prośbę...

- Jaką?

- Moge dotknąć twoich włosów? - odważyłam się zapytać. Wybuchnął śmiechem. Już zapomniałam jaki on ma piękny śmiech!

- Macaj ile chcesz. - odparł, nadal się śmiejac.

Wpełzłam na stół i leżąc na nim, "macałam" włosy Luke'a. Były takie miękkie i gęste... Żaklina! Ogarnij się! On ma dziewczyne! Zaraz... Z tego co zrozumiałam z rozmowy w Śródziemiu, to on miał dziewczyne. Czyli jest wolny!?

- A ta... Arlena... - nie dane mi było skończyć. Luke w mgnieniu oka przywarł swoje usta do moich. Niestety... Nie zdążyłam nawet zaareagować. Tak szybko jak się znalazł przy mnie, tak szybko się odsunął ode mnie. Kilka sekund po tym w drzwiach pojawił się strażnik. Zdążyłam się zsunąć na krzesło, zanim zauważył mnie leżącą na stole.

- Koniec wizyty. - powiedział tonem typowego gbura.

Luke posłał mi swój uśmiech na pożegnanie. Po chwili strażnik wyprowadził mnie z sali.

Liry nigdzie nie było. Znowu się wzdrygłam, przypominajac sobie dzięki czemu mogłam odwiedzić elficzka. Samochód Troy'a był, ale bez kluczyków. Poza tym i tak nie umiem jeździć.

Musiałam poradzić sobie sama. Chciałam jechać na gapę, ale przecież nikt normalny nie zawiezie mnie do StoryBroock. Na dodatek Gold musiał przywrócić magię. Ciekawe jak to zrobił...
Znowu zwinełam motor... Policyjny. Kluczyki nie były potrzebne. Umiem sobie radzić bez nich.

Dojechałam do miasteczka i pojechałam do domu Troy'a. Pierwsze co zrobiłam to poszłam do kuchni. Byłam bardzo głodna. Zrobiłam sobie tosty, rozsiadłam się w kanapie i włączyłam telewizor. Leciała jakaś głupia telenowela. Niestety pilot spadł i leżał na podłodze, a ja nie zamierzałam się po niego schylać. Wielki pan myśli, że ma władze. Może i ma, ale beze mnie jest nikim. Zresztą. Zgłodnieje to wróci. Zaraz. Czy pilot odczówa głód? Może ma zapasy Danio? Cwaniak. Ciekawe na jak długo mu starczą, bo będe tu siedzieć CAAAŁĄ noc. Niech tam leży i zdycha. W nocy jest ciemno i strasznie... Piloty boją się ciemności?

O czym ja w ogóle myśle?! Postanowiłam napisać do Liry.

Ja
Jestem już w domu.

Po chwili usłyszałam dźwięk mojego telefonu.

Lira
Jak tam spotkanie?

Ja
Jesteś wspaniała. Dzięki. Nie wiem jak ci się odwdzięcze.

Lira
Ratuj...

Chyba ta "kolacja" nie była najlepszą w jej życiu. Nie dziwie się.

Ja
Jak długo zamierzasz tam siedzieć?

Lira
W Bostonie raczej do jutra. W tej rastauracji nie wytrzymam 5 minut. Czekam, aż koleś wróci z klopa i uciekam. Dosłownie.

Ja
Dlaczego czekasz na kolesia? Wiej teraz.

Lira
Bo on ma zapłacić, a przy drzwiach stoi ochrona i nie wypuści mnie.

Ciekawa restauracja.

Ja
Uciekaj jak najszybciej. Powodzenia.

Teraz pozostała mi wojna z pilotem. Nie. Nie schyle się. To on do mnie przyjdzie! I to na kolanach! Piloty mają kolana? Albo w ogóle nogi?

Once UponceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz