XXVI

32 5 0
                                    

#Żaklina

Poczułam się bardzo senna i zasnełam.

Obudziłam się w jednoosobowym łóżku z ciemno, czerwoną pościelą. Obok stał stolik. Naprzeciwko była, wielka półka z książkami, a przy niej kolejna półka z antykami i innymi rzeczami. Po prawej stronie była futryna zasłonięta bordową zasłoną. Obok "drzwi" stała wielka gablota. Podeszłam do niej i rzuciłam okiem na to co w niej jest.
Były to naprawde ciekawe rzeczy. Szczegulnie zainteresował mnie jeden z wisiorków. (Zdj. na górze) Nie widziałam żadnego zamka, czy kłutki, więc postanowiłam otworzyć gablote i zabrać wisiorek. Szarpałam, ale nie mogłam jej otworzyć.

- Wiedze, że się już obudziłaś. - odwróciłam się i zobaczyłam Golda.

- Ja... - chciałam się jakoś wytłumaczyć.

- Znowu chciałaś mnie okraść?

- Nie! No może, tak troszeczke... Czemu te rzeczy są tutaj, a nie w sklepie na wystawie? - szybko zmieniłam temat.

- Bo są ważne. Jak już wiesz to nie jest zwykłe miasto... Te przedmioty. Tak jak i inne w tym sklepie, należą do postaci. Tyle, że te są ważniejsze niż temte.

- A to kogo? - wskazałam na medalik.

- Zabawne, że pytasz... I że tego nie wiesz.

Podszedł do gabloty i bez problemu ją otworzył. No tak. Przecierz to Rumpelsztyk. Tak, przeczytałam kim on jest. Krutko mówiąc: zły, okrutny, myśli tylko o sobie, bezduszny, z wszystkimi zawiera umowy, zabawny, jest mrocznym, (Najpotężniejszym czarnoksiężnikiem) na dodatek wszyscy się go boją. Nic dodać,nic ująć. A nie... Jest coś do dodania, a raczej do odjęcia. Jest sztylet, którym można kontrolować mrocznego i on nie może się sprzeciwić, nawet jeśli musiałby zabić ukochaną osobe. Fajnie byłoby mieć władze nad mrocznym... Ciekawe, czy ma ten sztylet gdzieś w sklepie...
Wyjął medalion z gabloty i trzymał go w ręce.

- Nie poznajesz? - zapytał. Teraz wisiorek wisiał na jego palcach. Przyjrzałam mu się dokładniej.

- Nie...

- Hmm... Dziwne. - odłożył go spowrotem do gabloty, ale jej nie zamknął.

- Dlaczego?

- Bo to medalion Aragorna, który dostał od Arweny. - gdy się mu teraz przyjrzałam, zdałam sobie sprawe z tego, że to faktycznie jest ten medalik.

- A ten "Smoczego Dziecia". - wskazał na ciemno-brązowy medalion. Był to smok. Tylko bez łap i skrzydeł. Sama głowa i ogon, który owijał się wokół głowy. Jego oko to był jakiś czerwony kryształ.

- Legolasa? - spytałam podnosząc wzrok. Pokiwał twierdzaco głową.

- Brakuje mi jednego... - powiedział sam do siebie.

- Co?

- Wiesz kim jestem, nie?

- Tak. Mrocznym, najpotężniejszym i najlepszym gościem w "Zaczarowanym Lesie".

- Tak. Ale wystarczy znaleść mój sztylet i już ma się nademną kontrole. Dlatego chce się uwolnić spod tej władzy, a do tego potrzebne mi są trzy takie medaliony.

- Ale masz dwa. Jak chcesz znaleść trzeci?

- Wisisz mi przysługę. Zapomniałaś?

- No tak... A gdzie mam go szukać?

- Nalerzy do Liry.

- Święta trujeczka. - skomentowałam i wyszłam.

Poszłam poszukać Liry. Wkońcu znalazłam ją w bibliotece. Przyglądała jedną z książek.

- Dzień dobry. - odpowiedziała młoda kobieta.

Wyglądała na nie więcej niż 28 lat. Miała ciemno-brązowe, lekko kręcone włosy, związane w kucyk, który sięgał jej po ramiona. Uśmiechneła się serdecznie. Wyglądała na bardzo miłą i sympatyczną osobę. Kiwnełam jej głową.

Lira odwróciła się, żeby sprawdzić kto przyszedł. Gdy mnie zobaczyła, przewróciła oczami i znowu zaczeła przeglądać półki.

- Cześć. - powiedziałam niepewnie i podeszłam do niej. - Szukasz czegoś konkretnego?

- Gdybyś nie zauważyła Luke'a i Troy'a porwał jakiś idiota. A ja wiem kim on jest...

- Kim?!

- Lepiej dla ciebie, żebyś nie wiedziała. - znowu wyszła zostawiając mnie samą. Musze znaleść ten medalion. Może wtedy Gold mi powie. Chociaż nieźle się u niego zadłużyłam.

#Luke

Przebiegliśmy połowe lasu. Wkońcu znaleźliśmy się na łące, na której spotkaliśmy tego gościa.
Leżeliśmy przy lesie z zamkniętymi oczami i cieszyliśmy się wolnością.

- Nareszcie... - szepnąłem, jeszcze chwila a bym tam zwariował.

- Nigdy już tam nie wrócę. - dodał Troy.

- Wrócisz, wrócisz. Szybciej niż myślisz. - w sekundzie otworzylismy oczy i podniesliśmy się.

Przed nami stał ten facet.
Machnął ręką w moją strone i poleciałem na najbliższe drzewo. Chciałem się podnieść, ale jakieś czarne pnącza mnie związały. Im bardziej się szarpałem, tym mocniej mnie trzymały. Co to ma być!?!? Henry coś tam gadał o postaciach i magii, ale nie za bardzo go słuchałem.

- Ostrzegałem. - warknął w strone Troy'a.

Złapał go za szyje, a on krzyknął z bulu i po chwili leżał na ziemi. Gdy chciał się podnieść, facet go kopnął i teraz leżał na plecach. Zrobił okrągły ruch dłonią i pojawił się w niej jakiś czarny sztylet z czymś srebrnym na klindze. To chyba gwiazdy. Zbliżył się nim do twarzy Troy'a.

- Zostaw go! - krzyknąłem. Cofnął ostrze i skierował wzrok na mnie.

- Niestety nie moge... Mieliśmy umowe.

- Zrobie wszystko co chcesz!! - palnołem bez zastanowienia. Przecież on by go zabił!
Podszedł zaciekawiony do mnie.

- Wszystko? - powtórzył i kucnął przede mną.

- Nie... - szepnął Troy. Facet machnął ręką w jego strone. Brunet skulił się i syknął z bulu.
Westchnąłem i odwróciłem wzrok.

- Wszystko. - uśmiechnął się triumfalnie. To coś co mnie przywiazało znikneło. Wstałem i czekałem na pierwszy rozkaz.

- Zabij go. - kiwnął głową w strone Troy'a i podał mi swój sztylet.

Patrzyłem na czarne ostrze z srebrnymi gwiazdami szeroko otwartymi oczami i obawą wypisaną na twarzy.
Co!?! Nie... Dobra, tego nie przewidziałem.

Once UponceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz