XXIX

35 5 0
                                    

Śródziemia? Serio? Chyba serio, bo Gandalf stuknął laską w ziemie i nagle oślepiła mnie straszna jasność. Gdy obraz przed moimi oczami wyostrzył się i nie świecił, zobaczyłam że faktycznie znajduje się w Śródziemiu. A konkretnie to w Gondorze, przed białym drzewem.

Weszliśmy do sali tronowej. Na tronie siedziała Arwena, a przy ścianie stał Thranduil. No prosze i Gimli się znalazł w kącie. Arwena wstała i podeszła do mnie.

- Witaj. Pewnie jesteś Żaklina. - nadal nie moge uwierzyć, że tu jestem, więc tylko pokiwałam lekko głową. Nie byłam w stanie wydusić z siebie żadnego słowa.

- A gdzie Legolas i Aragorn? - zapytał Thranduil. Nie jest tak uprzejmy jak Arwena i chyba mnie nie polubił. No cóż... Nie można mieć wszystkiego.

- Nie znaleźliśmy ich. Dlatego... - zaczął Sasza.

- Przyprowadziliście tu tą dziewczyne. - przerwał mu król Mrocznej Puszczy. - Legolas zostaje przeniesiony do świata, w którym nie ma magii, nie wie kim jest i nie ma szans bronić się przed tym idiotą, a wy przyprowadzacie tu ją?!

- Dlaczego akurat oni? - spytałam odwracając się w strone Gandalfa. Chętnie bym mu coś odpowiedziała, ale troche się boje, bo wygląda strasznie, a ja nie jestem w swoim świecie.

- Coż... On chce pozbyć się Dróżyny Pierścienia osobiście.

- Ale Boromira zabiły orki.

- Orki Sarumana. Saruman był sługą Saurona, a Sauron był jedynie pionkiem Jamesa.

- James to ten co chce was zabić. - troche zaczełam się w tym gubić.

- Tak.

- Sprytne. Ale jeśli chce ich zabić dla władzy to przecież Aragorn ma syna. Nie?

- Tak, ale... - zaczął Gandalf, ale Thranduil znowu mu przerwał.

- Co za problem zabić jedno dzieciako?!

- To dziecko to mój syn! - odezwała sie Arwena.

- On nie chce władzy, tylko satysfakcji z zabicia całej Dróżyny. - szepnął mi na ucho Gandalf, zanim Thranduil zdążył jej odpowiedzieć.

- Przepraszam, ale gdybyś nie zauważyła, James opracował taki plan, którego rozszyfrowanie zajeło nam rok! Zabił Boromira nie zostając przy tym wykryty, bo cały czas myśleliśmy, że to Sauron! Na dodatek wysłał twojego męża i Legolasa w miejsce, w którym nie mają szans z nim walczyć! Mało tego, oni w ogóle nie są w stanie się przed nim bronić! - trudno mi to przyznać, ale Thranduil ma racje, tylko... Czemu mówi Luke'owi po imieniu? Wkońcu to jego syn.

- Spokojnie. Przecież wychodzili z niejednej opresji żywo. - wtrącił Sasza.

- Ciebie nikt nie pyta o zdanie! - odparł król Mrocznej Puszczy.

- W tej sprawie, chyba każdy ma zdanie! - Gimli wkońcu się odezwał, ale elf nie pozostał w milczeniu.

- Krasnolud to akurat najmniej ma do gadania!

- Gimli ma takie samo prawo żeby się wypowiedzieć jak i ty! - do kłutni dołączył Gandalf.

Wspaniale. Wszyscy zaczeli sie kłucić, aż mnie głowa rozbolała. Myślałam, że pokrzyczą troche i uspokoją się, ale kłucą się już z 5 minut, a krzyki starają się coraz głośniejsze.

- Ciszaa!!!!! - wszyscy spojrzeli na mnie. - Kiedy wy się kłucicie, on może katować jednego z nich!

Wszyscy umilkli. Pewnie czuli się głupio, bo wiedzieli, że to co mówię to prawda. Pierwsza odezwała się Arwena.

- Żaklina ma racje. Nie powinniśmy się teraz kłucić.

- Zgadzam się z tym. - za Arweną pojawił się James. - Zwłaszcza, że zostało tylko siedmiu...

- Siedmiu? - powtórzyłam. O co mu chodzi?

- Mówże jaśniej! - rozkazał Gimli trzymajac topór.

- Dróżyna Pierścienia liczyła dziewięciu. Teraz zostało was siedmiu. - Boromir to jeden, Luke albo Troy to drugi. Starałam się zachować spokój i nie pozwolić, żeby któryś z obecnych tutaj, zauważył moje łzy, które już połyskiwały w moich oczach.

- Myślisz, że uwierzymy ci na słowo? - odparł Sasza.

- Masz racje, ale moge wam to udowodnić. - nad jego dłonią pojawiła się ciemna kula, a w niej nieprzytomny Luke. Obok niego był Troy i bezskutecznie prubował go obudzić. Zauważyłam rane na jego szyi.

Koleś zniknął, a ja nie byłam wstanie dłużej powstrzymywać łez. Każdy zaaregował inaczej. Arwenie chyba troche ulżyło, pewnie dlatego, że jej mąż nadal żyje. Gimliego zamurowało, Sasza spuścił wzrok, Gandalfowi też do oczu napłyneły łzy, ale nie pozwolił im popłynąć.

- Ja już nie mam tu nic do roboty. - oznajmił Thranduil obojętnym tonem i wyszedł.

- Może uda mi sie go przekonać, żeby zmienił zdanie. - Gandalf poszedł za nim. Sasza zdjął swój płaszcz i rzucił na ziemie.

- Nie weźmiesz go? - spytałam ocierając łzy.

- Nie jest mój. - no tak. Pewnie nalerzy, a raczej nalerzał do Legolasa. Skierował się do drzwi. Spojrzałam na Gilmlego. Dziwnie się mi przyglądał.

- Czy wszyscy z twojego świata tak wyglądają?

- O co... A tak. Włosy i makijarz. Nie. To sprawka Tro. Znaczy Aragorna i... - nie dałam rady dokończyć.

- Legolasa? - zapytała królowa, patrząc na mnie ze współczuciem.

Tylko pokiwałam głową. To za bardzo bolało. Nie moge, nie chce pogodzić się z tym, że on nie żyje. Pojedyńcze łzy znowu zaczeły mi spływać po policzkach.

***

Był już wieczór, a ja nadal byłam w Śródziemiu. Gandalf się nie zjawił, a bez niego nie moge wrócić. Ale czy w ogóle chce wrócić? Musze wrócić. Ruby, Sasza i Henry zaczną się martwić. Poza tym musze uratować Aragorna. Może przynajmniej on przeżyje...

____________________________________

Zdj. Emmy

Once UponceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz