Lira poszła ze mną, żeby pokazać mi który to Hak. Prowadziła mnie na port.
- A tak w ogóle to Killian też wie o tym, że jest ze świata baśni. - oznajmiła w drodze.
- Kto jeszcze?! - spytałam z irytacją. - Tyle was o tym wie, że to żadna tajemnica! A ty skąd wiesz, że on pamięta?
- Mieliśmy taki przelotny romańsik. No i wyznał mi to, a ja przyznałam się, że też wiem o klątwie.
Kiedy doszliśmy, na molo stał czarnowłosy mężczyzna z lekkim zarostem.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Podeszłyśmy do niego.
- Hej Lirka! - przywitał się.
- Heja Hak! - to jest Hak?! No... Lira nie kłamała. Jest przystojny. I to bardzo. Spojrzał na mnie, a potem przeniósł pytajacy wzrok na nią.
- Spokojnie ona też wie. - wytłumaczyła.
- Skoro tak to... - ucałował mnie w ręke. - Witam, jestem Killian, ale możesz mi mówić Hak. - uśmiechnął się czarująco.
- Żaklina. - odwzajemniłam uśmiech. - Słuchaj mam pytanko...
- Zamieniam się w słuch.
- Nie masz ochoty na mały spacerek?...
- Spacerek o zachodzie słońca? - zapytał zalotnie.
Nie zauważyłam jak szybko ten dzień dobiegł końca. Mimo to kiwnełam z uśmiechem i poszliśmy w centrum miasta.
***
Gdy doszliśmy pod sklep Golda, było już ciemno i naszczęście Hak się nie zoriętował gdzie idziemy. Dopiero kiedy weszliśmy do sklepu.
- Czemu przyprowadziłaś mnie do krokodyla?!
- Nareszcie. Już nie mogłem się doczekać naszego ponownego spotkania. - powiedział Gold wychodząc z zaplecza. Zaczynałam żałować, że go tu przyprowadziłam.
- Jesteś mi potrzebny... Zato ty już nie. - powiedział i machnął ręką w moją strone, a ja poleciałam na jakieś szafki.
Strasznie kręciło mi się w głowie. Na ramieniu miałam ranę, bo jakaś buteleczka spadła na mnie i się potłukła. Zanim jednak straciłam przytomność usłyszałam Golda.
- Chciał żabym przywrócił mieszkańcom wspomnienia...
***
Obudziłam się w... Lochu? Były tu kamienne ściany... Schody... I... Drzwi... Ech... Nie mam pojęcia gdzie jestem... Czuje pulsujący ból głowy, a moja rana nie daje o sobie zapomnieć.
Nagle przedemną pojawił się James.
- Witaj Żaminko!
- Witaj... Janosiku. - wymyśliłam na szybko. Zdziwiło mnie to, że zamiast mnie walnąć, czy coś on po prostu się zaśmiał.
- Za długo przebywałaś z "królami". - zrobił cudzysłów w powietszu i znowu się zaśmiał.
- Dlaczego chciałeś zdjąć klątwe?
- Znudziła mi się. Ale spokojnie. Opracowałem genialny plan.
- Jaki?
- Chciałabyś wiedzieć co?
- Gdybym nie chciała, nie pytałabym.
- Co on w tobie takiego widzi? Oprócz ładnej buźki... To raczej nic.
- To miało mnie obrazić? A tak właściwie to kim jest ten on?
- Ładna buźka, mało inteligentna, wścibska, - zaczął wyliczać nie zwracając uwagi na moje pytanie. - Słaba...
- Nie jestem słaba! - zaprotestowałam.
- Nie? - wyciągnął dłoń i dotknął mojego ramienia.
Natychmiast przeszył mnie ogromny ból. Zacisnełam zęby i walczyłam, żeby nie krzyczeć z bulu, ale moja walka nie trwała dłużej niż pół minuty. Gdy to zobaczył zabrał ręke z mojego ramienia.
- Słaba. - skomentował i zniknął.
Musze się z tąd wydostać. Chciałam wstać, ale coś mnie powstrzymało. Dopiero teraz zauważyłam, że jestem przykuta do ściany łańcuchem. Niby jak mam się teraz wydostać?
Szkoda, że nie jestem silna jak... Halk, albo... Jakiś wampir. Albo nie władam magią jak Mroczny! Zaraz...
- Mroczny... Mroczny. Mroczny! - zawołałam.
Po chwili przede mną pojawiła się fioletowa mgła i zniknwła tak szybko jak się pojawiła. Tam gdzie przed chwila była, teraz stał Gold.
- Zadziałało. - powiedziałam zdziwiona. Nie sądziłam, że się uda.
- Co?
- No... Pojawiłeś się kiedy cię przywołałam.
- Skarbeńku, żeby mnie przywołać musisz mieć sztylet. A ty go nie masz. Przyszedłem zobaczyć jak się masz.
- Bywało lepiej. - wymamrotałam.
- Prezes i artysta mieli gorzej. Łańcuch był pod napięciem.
- Co? Tutaj ich więził?
- A niby gdzie?
- Skoro już tu jesteś pomożesz mi? - zapytałam, zmieniając temat.
- Mógłbym ale...
- Zawrzyjmy umowe. - przerwałam, zanim pomyślalam co mówię. Uśmiechnął się na moje słowa.
- Jesteś moją najlepszą klijentką, więc zapytam... Co będe miał w zamian?
- Y... Ja... A co proponujesz?
- Potargujmy się.
Spoczko. Umiem się targować. Kiedyś targowałam się o batona za 3,50zł... Kupiłam go za 1zł i dorzuciłam branzoletkę ze sznurka, którą zwinełam jednej dziewczynie.
- Dobra. Wyciągniesz mnie, a ja pomoge ci przywrócić wspomnienia mieszkańcom. - zaproponowałam.
- Hm... Kuszące, ale mam już na to sposób. Będziesz moim królikiem doświadczalnym. No wiesz... Będe na tobie testował różne eliksiry i zaklęcia.
- Yy. Nie? Będe pracować u ciebie w sklepie.
- Głównie po to, żeby węszyć i mnie szpiegować? Raczej nie. Będziesz robić WSZYSTKO co ci każe.
- Przez...
- Miesiąc.
- Trzy dni.
- Tydzień. - hmm... to może być moja ostatnia szansa...
- Pięć dni.
- Tydzień, albo radź sobie sama.
- Okey... - zgodziłam się niechętnie.
- Świetnie! Umowa stoi.
Pstryknął palcami i łańcuch zniknął. Nagle otoczyła mnie fioletowa mgła i po chwili stałam na zapleczu sklepu Golda.