Rozdział 9

5.8K 220 10
                                    

- Ty chyba sobie żartujesz! Jeden dzień mnie nie ma a ty postanowiłaś zaprzyjaźnić się z Justinem?
Tak, dobrze myślicie. Te wrzaski należą do Gab, która od zawsze jest mistrzynią w dramatyzowaniu. Siedzę z nią właśnie na stołówce szkolnej czekając za Lukiem i Willem, który jest naszym kuzynem, który od tego roku również chodzi do naszej szkoły. Nie mam z nim za dobrych kontaktów ale Luke tak a na dodatek kiedy Gab się dowiedziała ze "Boskie ciacho" będzie chodzić z nami do szkoły nie mogłam jej od niego odciągnąć.
- Za bardzo przeżywasz Gab. Może i jest... Jak Ty to określiłaś? Biopolarny ale jestem mu to winna.
- Co Ty mu jesteś winna?
- Nie mogę Ci powiedzieć - pomimo faktu, że jest moja najlepszą przyjaciółką od zawsze i mówię jej o wszystkim nie powiedziałam ani jej ani tym bardziej Lukowi, że wiem kto mnie tamtej nocy uratował a tym bardziej, że był to nie kto inny jak sam Justin. - O spójrz Luke i Will idą- zwinnie zmieniłam temat jednak Gab spojrzała na mnie wzrokiem typu 'jeszcze mi wszystko wyśpiewasz i do tego wcześniej niż myślisz'.
- Co tam dziewczyny ?- odezwał się Luke.
- Nic chłopcy, właśnie idziemy do łazienki - Gab wstała i pociągnęła mnie w stronę wyjścia ze stołówki dając do zrozumienia że nie mam innej opcji. A jednak.
- Część Justin - krzyknęłam do chłopaka który był zaledwie kilka kroków ode mnie. Zauważyłam, że na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech - O ile się nie mylę chciałeś ze mną porozmawiać - kiedy to powiedziałam znacznie wskazałam oczami na Gab która nie mogła nic zauważyć bo stałam krok przed nią - masz teraz chwilę?
- Dla przyjaciół zawsze.
Słyszałam jak Gab dławi się na te słowa ale wolałam iść z Justinem niż być wypytana o to co jestem winna Justinowi. Odwróciłam się do niej by powiedzieć krótkie: przepraszam, zadzwonię po czym wróciłam do Justina, który również odesłał swoich przyjaciół i poszedł ze mną na boisko szkole by usiąść pod tym drzewem co wczoraj.
- To od czego Cię wybawiłem? - zapytał ze śmiechem kiedy już siedzieliśmy. Wyciągnęłam z plecaka paczkę kwaśnych żelek zanim mu odpowiedziałam i wzięłam jednego z nich do buzi.
- Od wyznania prawdy kto mnie tamtej nocy uratował. - powiedziałam a cała moja pewność siebie wyparowała
- Dlaczego nie chcesz jej powiedzieć że twym rycerzem byłem ja?
- Cóż, chyba boję się jak zareaguje. Już wystarczy mi jej reakcja na to że postanowiłam się z Tobą zaprzyjaźnić.
- Chba widziałem jeden z objawów - stwierdził po czym nikczemne podebrał jednego żelka i włożył go do buzi. Jego mina była obłędna. Mogłam zrobić zdjęcie jednak zamiast tego zaczęłam się głośno śmiać. - Nie śmiej się! Jak można jeść takie coś!
- Jak można nie lubić kwaśnych żelków?
- Normalnie, lepsze są jogurtowe.
- Są na drugim miejscu! - zaczęliśmy się śmiać i nim się obejrzeliśmy zadzwonił dzwonek na lekcje więc opuściliśmy boisko.

*
Za cholerę tego nie mogę pojąć! Nie nawidzę chemii ale wiem kto ją uwielbia!

Jess:
Ratuj!

Gab:
Czyli jednak potrzebujesz przyjaciółki?

Jess:
*robi smutną minkę*

Gab:
3 minuty, otwórz okno.

Tak jak zawsze otworzyłam okno. Miałam nadzieję że Gab nie poruszy tematu Justina bo na prawdę nie mam żadnej wymówki.

- Pomogę Ci z chemią bo dobrze wiemy, że o nią chodzi ale najpierw żądam wyjaśnień co to miało być na stołówce?
- Justin prosił mnie o rozmowę w wczoraj a akurat mi się o tym przypomniało na stołówce kiedy Go zobaczyłam - to brzmiało bardziej jak pytanie ale już i tak wiedziałam, że będę musiała jej powiedzieć prawdę dlatego podeszłam do laptopa i włączyłam muzykę bo w moim domu sciany mają uszy. Usiadłam na podłodze po turecku opierając się o łóżko a Gab usiadła na krześle obok biurka patrząc na mnie przenikliwym wzrokiem.
- Słucham - ponagliła
-NobotoJustinmniewtedyuratowalinojamutakjakbywtedywnocyobiecalamzegoznajdeipoznamitakwyszlo.
- Co? Jess mów wyraźnie.
- Wtedy w nocy uratował mnie Justin i kiedy oddał mnie Lukowi poprosił żebym to znalazła i poznała.
- Czemu mi nie powiedziałaś wcześniej?
- Bo nie wiedziałam jak zareagujesz. Przypomnieć Ci co było na stołówce?
- No dobra. Postaram się to zaakceptować ale nie wiem co z Lukiem.
- Nie mów mu. Wiesz jaki on jest i nie będzie chciał słuchać żadnych wyjaśnień.
- Słowo harcerza!
- Nie byłaś nigdy harcerzem!
- Ćśśś bo się wyda.
Zaśmiałyśmy się i zabrałyśmy za robienie tej durnej chemii. W sumie to nawet poczułam ulgę że Gab wie o całej tej sytuacji, przynajmniej będę mogła z nią o tym później pogadać bo teraz mam chemię na głowie.

Sweet Dream||J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz