Na następny dzień strasznie bolała mnie głowa. Chyba przesadziliśmy wczoraj z alkoholem. Nie, nie chyba, na pewno to zrobiliśmy. Każdy z nas wyglądał okropnie. No poza Justinem, nie wiem jak on to zrobił ale wygląda jakby wczoraj o 19 położył się spać. Kiedy go o to zapytałam powiedział, że to jego zajebistość sprawia, że nawet kiedy czuje się jak gówno wygląda jak grecki Bóg. Tak, skromność level Justin Bieber.
Kiedy tylko przekroczyliśmy próg szkoły ludzie zaczęli nam klaskać. Tłumy napalonych lasek dosłownie pożerało Justina i Luka wzrokiem. Ścisnęłam mocniej dłoń mojego chłopaka na co on się zaśmiał.
- Mój zazdrosny kwiatuszek - szepnął mi do ucha.
- Nie jestem zazdrosna.
- Przecież widzę, że najchętniej rzuciłabyś się na te laski i je zabiła - Fakt, faktem że bym to zrobiła ale Jus nie musi o tym wiedzieć - Ale hej, nie martw się sam bym obił mordę tym kutasom co się na Ciebie bezczelnie gapią.
- Mój mały zazdrośnik.
- Hej, wcale nie taki mały chcesz zobaczyć?
- Justin!!!
- To prawda - wtrącił się Luke - wcale nie ma małego.
- A Ty skąd to wiesz? - powiedziałam z Gab w tym samym momencie. Spojrzałyśmy po sobie a potem na chłopaków.
- Sekrety sekreciki! - krzyknął Justin i wszyscy zaczęli się śmiać. Po krótkim namyśle chyba na prawdę nie chce wiedzieć skąd on to wie.*
Na matematyce Moon zaczął oddawać karkówki. Oczywiście dostałam wielkie, piękne, tłuste sześć. Gab dostała pięć bo jak zwykle zabrakło jej pół punktu do szóstki. Luke dostał słabą trójkę, zresztą jak zawsze. Mama zawsze się śmiała, że to ja odziedziczyłam jej zapał do matmy a Luke do Chemii.
Już prawie wszyscy dostali swoje kartkówki, prawie bo tylko Justin nie dostał swojej.
- Bieber do mnie!
- Oczywiście - Justin podszedł do tablicy z zupełnym opanowaniem.
- Rozwiąż to!
Moon podał Justinowi kartkę z zadaniem które było w mojej grupie. Chłopak tylko wzruszył ramionami i zaczął rozwiązywać zadanie. Rozwiązał je poprawnie. Moon miał szczękę dosłownie przy ziemi. Jus uśmiechnął się dumnie. Nauczyciel oddał Justinowi kartkę z kartkówką. W jego oczach zabłysły iskierki. Wrócił do ławki i bez słowa usiadł. Moon cały czas patrzył na chłopaka obok mnie. Gab i Luke też na nas patrzyli. Spojrzałam na kartkę i zobaczyłam że Justin dostał pięć.
- Gratuluję - szepłam i pocałowałam go w policzek.
- Chyba ta śpiączka to jednak nie taka zła sprawa.
- O czym Ty mówisz?
- Odkąd się obudziłem zapamiętuje wszystko bez najmniejszego problemu. Jak Ty się uczyłaś ja tylko patrzyłem i proszę.
- Jestem mega dumna kochanie.*
Po szkole poszliśmy całą paczką na pizzę. Siedzieliśmy tu od dobrych dwudziestu minut i czekaliśmy na nasze zamówienie. Graliśmy w zgadnij co widzę.
Kiedy padło na mnie drzwi do pizzerii się otworzyły, moje oczy skierowały się w tamtą stronę.
- Widzę największego idiotę na świecie - wszyscy skierowali wzrok w tą stronę co ja. Peter bez zastanowienia podszedł do nas.
- Przyszedłem wam pogratulować. Widzę Jess, że znacznie lepiej idzie Ci śpiewanie niż pływanie.
Chłopak wybuchł śmiechem a ja nie wytrzymałam. Od dnia wypadku trzymałam się od niego z daleka albo chłopacy mnie od niego odciągali ale teraz to już przesada. Rzuciłam się na niego i nim ogarnął co się dzieje siedziałam już na nim okrakiem i pięściami obijałam jego twarz. Po którymś razie słyszałam dźwięk łamanego nosa. Ktoś coś do mnie krzyczał ale ja na to nie zwróciłam uwagi. Bez opamiętania waliłam w twarz na wpół przytomnego chłopaka. Wyładowałam całą swoją frustrację. Ktoś próbował mnie odciągnąć ale ta osoba również dostała w twarz. Nawet nie wiem kto to był. Nagle żądza mordu przerodziła się w szloch. Płakałam bo to przez niego leżałam w szpitalu, przez niego moja mama nie żyję. Miałam wziąść kolejny zamach ale czyjeś silne ramiona złapały mnie w uścisku. Nie miałam już nawet ochoty kłócić się o to żeby ta osoba mnie puściła. Poczułam perfumy mojego brata więc odwróciłam się i wtuliłam w jego klatkę piersiową.
Kiedy się trochę uspokoiłam zauważyłam że siedzimy w parku na ławce a nie w pizzerii. Nawet nie wiem jak się tu znaleźliśmy. Oderwałam się od brata. Chciałam być w ramionach Justina. Odwróciłam się i mnie zamurowało.
- Kto Ci to zrobił - pod okiem Justina zaczął tworzyć się ogromny siniak.
- Cóż, nie wiem jak to powiedzieć ale moja dziewczyna ma bardzo mocnego sierpowego. - zaśmiał się a ja dopiero zrozumiałam o co mu chodzi. To on próbował mnie odciągnąć od mojej ofiary i to on dostał ode mnie w twarz. Teraz to zrobiło mi się głupio, opuściłam głowę i mruknęłam ciche przepraszam. Justin podszedł i mnie przytulił. Uniósł moja głowę tak abym patrzyła prosto w jego cudowne oczy - nic się się stało kwiatuszku, należało mu się. A ja to mam nadzieję, że wypadek przy pracy?
- Oczywiście że tak - zaśmiałam się - nigdy bym Cię nie uderzyła. No. Chyba, że zasłużysz.
- Po tym co dzisiaj widziałem i czułem mam nadzieję, że nie zasłużę.Po chwili kierowaliśny się już do mojego domu z zamiarem obejrzenia jakiegoś filmu a potem ogarnięcia piosenek na jutro. Całą drogę się wygłupialiśmy. Jakieś 500 metrów od domu Luke nagle staną jak wryty. Zapytałam o co chodzi a on tylko pokazał palcem w stronę naszego domu. Spojrzałam tam a moim oczom ukazał się wielki tir od przeprowadzek. W przeciwieństwie do Luka moje nogi same poniosły mnie do domu pragnąc odpowiedzi. Kiedy wbiegłam do domu oniemiałam. Wszędzie stały wielkie pudła. Zatrzymałam się na korytarzu.
- TATO!!
Mój głos rozniósł się po całym domu i jestem pewna że sąsiedzi też to słyszeli. Tata momentalnie stanął na przeciw mnie. Jednak nim którekolwiek z nas się odezwało za tatą stanął mężczyzna z dwoma synami, których miałam nadzieję nigdy więcej nie zobaczyć. Nie mogłam nic powiedzieć. Mój najgorszy koszmar właśnie się spełnił.
- CO ONI TU ROBIĄ!! - wrzasnął Luke. Nawet nie wiem kiedy tu przyszedł. Nic już nie wiem. Chwila, pudła?? Boże nie. BŁAGAM. Wyminęłam wszystkich i wbiegłam do swojego pokoju. Zjechałam po drzwiach które zamknęłam na klucz i usiadłam na podłodze. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Dlaczego oni mi to robią, dlaczego znów chcą mnie zniszczyć.
CZYTASZ
Sweet Dream||J.B
Fanfiction-Zostaw mnie, błagam. -Błagać to ty możesz... - Nie zrobiłam nic złego... Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Plecy miałam wgniatane coraz bardziej w ścianę, mój napastnik napierał na mnie coraz bardziej. Wiedziałam jak to się skończy więc bez nadziei...