Nie wiem ile czasu siedzieliśmy z Justunem pod tym drzewem. Nie odezwaliśmy się do siebie odkąd tu przyszedł. To zabawne, że jeszcze dwa tygodnie temu nie wiedziałam o jego istnieniu a teraz jest dla mnie na prawdę ważny. Jestem w stu procentach pewna, że mogę na niego liczyć. Dziś mogę już przyznać się do tego, że się w nim zakochuje.
- Jesse.
- Yhym - podniosłam się z chłopakai znów oparłam plecy o drzewo z tym, że głowę miałam skierowaną w stronę chłopaka.
- Powinnaś mu wybaczyć.
- O czym mówisz? - zapytałam ciszej.
- O Twoim tacie. Spójrz zrobił to bo Was kocha, chciał Was ochronić i to dla tego zgodził się na ten upozorowany wypadek. Powiedziałby wam o wszystkim ale ponoć mieliście w domu posłuch. Poza tym, tak mógł wróci ale bał się waszej reakcji. Postaw się na jego miejscu. Musiał się od was odseparować nie z własnej woli bo znalazł się w niewłaściwym miejscu i czasie.- Justin miał rację w stu procentach, mogłam tak nie naskakiwać na tatę po tym jak wszystko nam wyjaśnił - Jesse musisz mu wybaczyć a szczególnie teraz kiedy został wam tylko on.
- Masz rację Justin, dziękuję Ci.
- Nie masz za co kwiatuszku.
- Dziękuję za to że jesteś. Nawet nie wiesz jak dużo miejsca zajmuszej w moim życiu odkąd się w nim pojawiłeś.- Czy ja to powiedziałam na głos. Moje policzki zaczęły mnie piec.
- Ty to powiedziałaś czy mi się zdawało? - delikatnie potwierdziłam skinieniem glowy. -Nawet nie wiesz ile na to czekałem - chłopak przytulił mnie bardzo mocno - może to nie najlepszy moment ale mam coś dla Ciebie - chłopak zaczął szukać czegoś w kurtce.
- Nie musisz mi niczego dawać.
- Masz rację, nie muszę. Ale chce! I mnie nie powstrzymasz - chłopak trzymał przez chwilę w dłoni pudełko po czym je otworzył. Moim oczom ukazała się delikatna czarna bransoletka, która miała złotą przywieszke z gitarą. Spojrzałam w oczy Justina. Widać było że był lekko zdenerwowany czy mi się się podoba. Wygląda uroczo Kiedy jest zamieszany. Dopiero po chwili zrozumiałam jakie mam szczęście, że spotkałam Justina. W moich oczach pojawiły się łzy -Jesse dlaczego płaczesz - zapytał przestraszony.
- Justin, ona jest piękna. Dziękuję. Dziękuję, że tyle dla mnie robisz. Nie wiem co bym bez Ciebie teraz zrobiła - rzuciłam mu się na szyję.
- Miło mi to słyszeć kwiatuszku. Ale puść mnie troszkę bo mnie udusisz. - odsunełam się od chłopaka. Justin wyciągnął bransoletkę i wziął do ręki - mogę? - zapytał na co skinełam głową na tak.
Justin założył bransoletkę na moja rękę. Chwilę na nią patrzyłam jednak mój wzrok szybko wrócił na oczy chłopaka. Było w nich tyle szczęścia. Nie myśląc o tym co robię wpiłam się w jego usta. Justin odwzajemnił pocałunek. Był on delikatny i namiętny. Przelaliśmy w niego wiele uczuć. Chłopak przygryzł moją wargę przez co delikatnie jęknęłam, Justin wykorzystał to do pogłębienia pocałunku. Oderwaliśmy się od siebie dopiero gdy zabrakło nam tchu. Patrzyłam w oczy chłopaka, w których skakały iskierki szczęścia.
- Czy Ty właśnie mnie pocałowałaś?
- Przepraszam - powiedziałam cicho trochę wstydzą się całego zajścia. Moje policzki pokryła purpura.
- Nie masz za co Jesse - chwycił moją brodę i sprawił bym patrzyła mu w oczy - Nawet nie wiesz jak długo na to czekałem - powiedział poczym lekko musnął moje usta - Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak - powiedziałam szybko i przytuliłam się do chłopaka.
- Cieszę się kwiatuszku - musnął ustami moje czoło - ale wiesz, że musimy już iść. Luke się pewnie martwi.
- Masz rację, chodź.*
Kiedy przekroczyłam próg domu puściłam rękę Justina i pobiegłam szukać taty. Przemyslałam to wszystko jeszcze raz i zamierzam dać mu szansę. W końcu wrócił. Chciał dla nas dobrze.
Znalazłam tatę w sypialni mamy. Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. Tak bardzo mi go brakowało.
- Tenskniłam tatusiu.
- Ja za Tobą też Jessica, ja za Tobą też - staliśmy tak chwilę, kiedy do pokoju wszedł Luke i dołączył do nas - już nigdy Was nie opuszczę.
CZYTASZ
Sweet Dream||J.B
Fanfiction-Zostaw mnie, błagam. -Błagać to ty możesz... - Nie zrobiłam nic złego... Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Plecy miałam wgniatane coraz bardziej w ścianę, mój napastnik napierał na mnie coraz bardziej. Wiedziałam jak to się skończy więc bez nadziei...