Niby Justin chciał pogadać ale nie odzywa się od dobrych dwudziestu minut. Nawet na mnie nie patrzy. Nie mam zamiaru się odzywać pierwsza. To nie ja tu zawiniłam. Nie rozumiem jego zachowania.
- Chce Ci to wytłumaczyć Jeese - zaczął ale dalej na mnie nie podniósł oczu w moją stronę - ale żebyś mogła to zrozumieć musiałabyś gdzieś ze mną pojechać.
- Nie wiem Justin. Na prawdę nie wiem czy chce gdzieś z tobą pojechać.
- Jess, proszę cie.
- No dobra ale nie myśl sobie, że pokażesz mi jakiś ładny widok i od razu tobie wybaczę.
- Obiecuje, że się nie zawiedziesz.
- Idź już ja zaraz do ciebie przyjdę.
Justin zniknął na schodach przeciwpożarowych. Odwróciłam się ostatni raz w stronę miasta. Może to lekkomyślne ale na prawdę chce usłyszeć co Justin chce mi powiedzieć. Może nasza historia jednak się nie skończyć.
Powolnym krokiem udałam się w stronę chłopaka. Z każdym stopniem uważałam jak najbardziej tylko mogłam. Bo nie chciałam przecież opóźnić spotkania z Justyniem. Po chwili jednak byłam na dole. Zdziwiłam się kiedy Justin stał koło mojego auta i nigdzie nie widać jego. Spojrzałam na niego pytająco a on się uśmiechnął.
- Max mnie podwiózł bo nie chciałem zostawiać tu jednego z aut.
- Um. No dobrze.
Wsiadłam do samochodu na miejscu kierowcy. Justin obszedł auto i otworzył drzwi po mojej stronie.
- Chyba lepiej jak ja poprowadzę, chyba że jesteś jasnowidzem i wiesz gdzie chce jechać?Skinęłam głową na znak, że rozumiem. Zwinnym ruchem przemieściłam się na miejsce pasażera. Chłopak odpalił silnik i ruszył spod mojej oazy spokoju. Włączyłam radio, żeby zagłuszyć ciszę panującą w aucie i oparłam głowę o szybę. W krótkim czasie moje powieki stały się ciężkie, przymknęłam je na chwilę i odpłynęłam.
-Jeese, obudź się. Dojechaliśmy. - Otworzyłam swoje zaspane oczy. Spojrzałam się a moim oczom ukazał się budynek domu dziecka.
- Justin co my tu robimy?
- Proszę Cię, wejdziemy tam dosłownie na chwilę bo to nie pora odwiedzin. Nie pytaj o nic. Odpowiem na wszystkie twoje pytania tylko nie tutaj.Po chwili byliśmy już w środku budynku. Justin szedł w jego głąb a ja szłam zaraz za nim. Nie było tu przyjemnie. Stare ledwo trzymające się drzwi, ściany z których odpadała farba i tynk, lampy które ledwo świeciły a na dodatek nieprzyjemny zapach grzyba i pleśni. Jak można żyć w takich warunkach? To w ogóle jest dozwolone?
Weszliśmy do dużego pomieszczenia, które było w tak tragicznym stanie jak korytarz. W środku znajdowała się dodatkowo stara kanapa, kilka ledwo trzymających się stołów i krzeseł oraz niewiele zabawek. Chciało mi się płakać.
Nagle za rogu wybiegła mała dziewczynka, mająca może z trzy latka. Jej blond włoski związane były w warkocza. Miała na sobie za duże uprania które były cerowane już chyba kilka razy w rym samym miejscu. Jednak nie to przykuło moją uwagę. Jej oczy były tego samego koloru co oczy Justina. Emanowały taką radością na jego widok, że aż mi się udzieliło to szczęście.
- Justin!! - krzyknęła słodkim głosikiem i rzuciła się w objęcia Justina.
- Cześć słoneczko. Co u ciebie?
- Dobze ale Cris znowu mi dokuca - pomimo tego że się złościła i tak brzmiała uroczo - mialeś jutlo pzyjechac. Kim jest ta ladna pani.
- Przyjechałem tylko na chwileczkę powiedzieć dobranoc. A ta ładna pani to moja dziewczyna. - mała spojrzała na mnie i podbiegła, przytulając się do moich nóg. Schyliłam się i odwzajemniłam jej uścisk. Na prawdę była urocza - Słoneczko my musimy już jechać. Przyjadę do ciebie jutro na dłużej dobrze?
- A twoja dziewcyna tez pzyjedzie?
- Zobaczymy dobrze?
- Plose. - spojrzała na mnie tymi słodkimi oczami, którym się nie odmawia.
- Dobrze przyjadę jutro z Justinem.
Dziewczynka uśmiechnęła się jeszcze raz i podeszła do chłopaka. Przytuliła go mocno i zniknęła za jakimiś drzwiami. Wyszliśmy z Justinem z budynku i wsiedliśmy do mojego auta. Justin ruszył bez słowa. Postanowiłam się nie odzywać bo przecież powiedział mi, że wszystko mi wytłumaczy.\Nie jechaliśmy dłużej niż dziesięć minut. Dopiero kiedy zatrzymaliśmy się spojrzałam gdzie jesteśmy. Byliśmy na CMENTARZU!!! Justin Wyszedł z auta i podszedł do moich drzwi aby je tworzyć. Wysiadłam niepewnie i chwyciłam dłoń Justina. Chłopak zamknął samochód i ruszył w głąb cmentarza. Już miałam się odezwać ale Justin stanął. Jego wzrok padł na jeden z nagrobków. Moje oczy podążyły w tym samym kierunku. Zamieram. Na tablicy widnieje napis " Rodzina Bieber"
- To było dwa lata temu - zaczął chłopak - Moi rodzice, młodszy brat i starsza siostra i jej mąż jechali z zakupów. Ja zostałem z Susy w domu. - Przerwał na chwilę - Na drodze było strasznie ciemno i ślisko. Zza zakrętu wyjechał pijany kierowca. Wjechał w auto mojej rodziny i przywodził do drzewa. Nikt nie przeżył. Długo starałem się o prawa nad Su ale ponoć nie mam odpowiednich warunków na to dlatego trafiła do domu dziecka. To z nią dzisiaj rozmawiałem. Nie zdradzam cie kwiatuszku. - łzy płynęły z moich oczu. Ten chłopak tyle przeżył a jednak dalej się nie załamał. - powiedz coś Jesse.
- Nie wiem co powiedzieć Jus. Przepraszam, że oceniłam cię pochopnie. Powinnam Cię wysłuchać.
- A ja mogłem ci powiedzieć wcześniej.
- Zapomnijmy o tym dobrze?
- Nie mam nic przeciwko kwiatuszku. - złączyliśmy usta w krótkim pocałunku - Forever?
- Together.
CZYTASZ
Sweet Dream||J.B
Fanfiction-Zostaw mnie, błagam. -Błagać to ty możesz... - Nie zrobiłam nic złego... Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Plecy miałam wgniatane coraz bardziej w ścianę, mój napastnik napierał na mnie coraz bardziej. Wiedziałam jak to się skończy więc bez nadziei...