Rozdział 15

4.2K 172 2
                                    

Kiedy ponownie otworzyłam oczy byłam już w swoim pokoju. Najwidoczniej musiałam zemleć od tych wszystkich wrażeń. Przeanalizujmy to jeszcze raz. Wpadłam do wody i trafiłam do szpitala bo prawie umarłam, Luke powiedział mamie o wypadku i zdruzgotana tą wieścią nie zapanowała nad autem i umarła. Na jej pogrzebie pojawił się jakiś facet który wygląda jak mój tata, który nie żyję od blisko pięciu lat. Waśnie! Muszę się dowiedzieć o co tu chodzi.
Zerwałam się z łóżka, co nie było dobrym pomysłem bo zaczęło mi się kręcić w głowie. Kiedy zawroty ustały wstałam z łóżka i po cichu wyszłam na korytarz. Skierowałam się w stronę salonu. Kiedy byłam wystarczająco blisko usłyszałam jak Luke z kimś rozmawia. Kiedy weszłam do salonu rozmowa ucichła. Luke, Justin oraz dwóch mężczyzn który złudznie przypominali ojca mojego i Gab siedzieli przy stole. Oczy wszystkich padły na mnie. Nie odzywają się podeszłam do stołu i usiadłam między Lukiem a Justinem.
- Mylę, że należą nam się wyjaśnienia - powiedziałam cicho patrząc na swoje dłonie - Gab też powinna tu być.
Kiedy to powiedziałam drzwi frontowe się otworzyły. Nie myśląc długo podbiegłam do Gab i zamknęłam ja w żelaznym uścisku.
- Co jest kotek?
Zapytała a ja jedynie zaczęłam płakać przytłoczona całą tą sytuacją. Oderwałam się od Gab, wziełam ja za rękę i zaprowadziłam do salonu. Kiedy stanęliśmy w drzwiach dziewczynę zamurowało. Ojciec Gab wstał od stołu i szedł w naszą stronę więc ścisnęłam dłoń dziewczyny pocieszajaco i wróciłam do brata. Usiadłam na krześle i przytuliłam się do niego. Justin chwycił moja dłoń chcąc mnie wesprzeć.
- Za co chcesz mnie przeprosić?! Za to, że nie było cie - odwróciła się do nas - Was - spojrzała na mojego tate - przez prawie pięć lat? I co myślicie, że powiecie jedno przepraszam i znowu będziemy grać cudowne rodziny? - Gab odeszła do ojca, wzięła krzesło które było po przeciwnej stronie stołu i wsunęła się między mnie a Luka. Teraz ona mnie przytalała a ja ją.
- Panie White, nie sądzi pan, że należą nam się wyjaśnienia - odezwał się Luke.
- Luke, dalej jestem waszym ojcem - odezwał się tata.
- Czekam.
- Pięć lat temu ja i Leon byliśmy świadkami niezwykle tragicznej śmierci jednego z tutejszych prawników. Sprawcą była niebezpieczna grupa ludzi, która nigdy jeszcze nie została zlapana. Oczywiście poszliśmy ze wszystkim na policję. Niestety ci ludzie widzieli nasze twarze i postanowili się zemścić. Co chwila dostawaliśmy listy z groźbami, że jak nie usuniemy zeznań to zabiją Was - pierwszy raz odkąd zaczął mówić spojrzał na nas - poszliśmy z tym oczywiście na policję. Tam detektyw i policja zgodnie stwierdzili, że dla bezpieczeństwa naszych rodzin upozorują naszą śmierć. Chciałem wam o wszystkim powiedzieć ale w domu był podsłuch a na mieście nas śledzili. Dwa lata po wypadku wszyscy z całej tej szajki zostali skazani na dożywocie policja powiedziała, że możemy do Was wrócić. Nie mogłem tego zrobić, za bardzo Was skrzywdziłem. Kilka dni temu dowiedziałem się o śmierci mamy. Nigdy nie przestałem jej kochać tak jak was. Przyjechałem na pogrzeb i miałem zostać tylko chwilę ale kiedy zobaczyłem Was nie mogłem stamtąd odejść. Nim się obejrzałem Luke stał koło mnie. Na prawdę nie chciałem Was zranić.
Zapadła cisza. Przetwarzałam informacje od początku powoli. Mój tata nie zginął w wypadku pięć lat temu, wypadek był upozoraowany, po dwóch latach mógł wrócić, nie zrobił tego, wrócił dopiero na pogrzeb mamy i gdybym go nie zauważyła dalej by się ukrywał. Teraz siedzi w naszym salonie.
- Czego od nas oczekujesz - powiedziałam - że teraz wrócisz i będzie wszytko w porządku - byłam coraz bardziej zła - mogłeś wrócić po dwóch latach ale tego nie zrobiłeś. Pomyślałeś w ogóle jak my się czujemy? Pomyślaleś jak to jest po starcie ojca? Do cholery myśleliśmy, że nie żyjesz, żyjecie. Nie było Was w najważniejszych momentach naszego życia. Nie było Was jak musieliśmy Gab wyciągać z depresji po stracie ojca, nie było Was kiedy Luke prawie popełnił samobójstwo, nie było Was kiedy prawie zostałam zgwałcona i prawie nie utonełam. Zostawiliście nas samych sobie. A na dodatek gdyby mnie nie zdziwiło, że jakiś facet na pogrzebie się na nas gapi i Luke by do Ciebie nie podszedł dalej nie wiedzielibyśmy, że nasi ojcowie żyją. To waszym zdaniem fair? Bo dla mnie nie.
Wstałam od stołu i wyszłam z domu. Mam tego dosyć. Mam dosyć mojego życia. Najpierw umiera mi siostra, potem tata, Gab ma ciężką depresję a Luke próbuje się zabić po pół roku wszystko jest w miarę dobrze. Żyję sobie w złudnym szczęśliwym świecie, miesiąc temu zaczęłam mieć koszmary a potem była ta próba gwałtu na koniec wakacji. Tydzień później znów się ktoś do mnie dostawia a ja wpadam do wody, prawie umieram. W szpitalu dowiaduje się że moja mama nie żyję a na jej pogrzebie, że mój tata którego nie widziałam pięć lat jednak żyję i ma się dobrze. Za co?
Doszłam do małej polany, która była niedaleko mojego domu i usiadłam pod drzewem. Zamknęłam oczy i oparłam głowe o pień drzewa. Po chwili ktoś koło mnie usiadł. Poczułam miętę. Justin. Wtuliłam się w chłopaka i zaczęłam płakać, on jedynie głaskał mnie po głowie i czekał aż się uspokoje.

Sweet Dream||J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz