Rozdział 31

2K 99 1
                                    

-No chodź J. Będzie fajnie.
- Ale przecież ja nie umiem chodzić po drzewkach. - powiedziałam smutno. Jako pięciolatka chce być jak moi starsi kuzyni. No bo oni w końcu mają już sześć latek i są dorośli. Ja też chce być taka jak oni i idę zawsze za nimi ale oni mnie zawsze wyzywają i każą iść do mamy. Tym razem powiedzieli że mogę iść z nimi do ich bazy. Jestem taka szczęśliwa. Tylko jeden problem stanowi to głupie drzewo!
- No chodź, chwyć mnie za rękę! - wyciągnął dłoń a ja ją chwyciłam. Oni są tacy kochani jeden mi pomaga a drugi nagrywa, żebym miała pamiątkę mojego wyczynu. Byłam już na samej górze ale chłopak puścił moją dłoń i zaczęłam spadać. Aiden i David bardzo się ze mnie śmiali a ja płakałam bo bolała mnie pupa. Pobiegł do mnie Luke i zabrał do mamy, zanim weszliśmy jednak do domu odwrócił się i krzyknął.

- WSZYSTKO POWIEM TACIE!!

Mama kazała mi się umyć i iść już się położyć. Bałam się iść spać bo Aiden przecież mówił że czasem słyszy jakieś dziwne głosy w domu. Mamusia zapytała co się dzieje a ja jej powiedziałam. Powiedziała, że Aiden nie ma racji i nie ma się czego bać. Szybko zasnęłam.

Obudziło mnie coś mokrego. Nad moja głową stał David z wiadrem. Spojrzałam na siebie i zrozumiałam, że oblał mnie wodą. Moja bluzka była całą mokra więc było widać dość duże jak na jedenastolatkę piersi. David spojrzał na nie a ja się zarumieniłam.

- Co się tak rumienisz? Moje koleżanki mają większe a są od Ciebie młodsze.

Zaczęłam płakać bo mnie to uraziło. Schowałam się pod kołdrę i płakałam dalej aż zasłynęłam ponownie.

- Patrzcie co mam!

Krzyknął Aiden kiedy siedzieliśmy na plaży wraz z jego znajomymi. Oczywiście, że nie byłam tam miłe widziana ale mama mnie zmusiła żebym poszła z nimi bo kto to widział, żeby piętnastolatka siedziała w wakacje w domu. Luke poszedł po Lody więc zostałam sama z Aidenem, Davidem i jakimiś ich znajomymi. Pokazał telefon najpierw znajomym a potem mi. Łzy napłynęły mi do oczu. Wstałam z ziemi i pobiegłam jak najdalej od tych ludzi. Po dziesięciu minutach znalazłam jakiś kamień i usiadłam na nim. Po chwili podszedł do mnie jakiś chłopak, kolega moich kuzynów.

- W sumie David zapłacił mi żebym Cię tylko nastraszył ale chyba się nie obrazi jak zrobię coś więcej.

Chłopak podszedł do mnie i uderzył z pięści. Zaczął mnie odkładać z całej siły. Krew płynęła z mojej wargi, nosa i brwi.
- Błagam zostaw, mnie.

- Błagam, zostaw.
- Jess, obudź się.
Zerwałam się do pozycji siedzącej. Otworzyłam oczy i oddychałam powoli żeby nie wpaść w panikę, jednak kiedy poniosłam wzrok i zobaczyłam że przed moim łóżkiem stoi Aiden i David moje próby poszły na marne. Oczy zaszła mgła i czułam łzy które napływają mi do oczu a następnie płyną po policzkach. Oddech był szybki i płytki. Robiło mi się coraz słabiej. Kręciło mi się w głowie.

Luke:
Obudziły mnie krzyki Jess. Z początku myślałem, że Aiden i David znów próbują jej coś zrobić więc zerwałem się na równe nogi. Wybiegłem z pokoju trzaskając drzwiami, nie zważając czy obudzę wszystkich w domu, chciałem ją bronić. Kiedy byłem w jej pokoju uspokoiłem się trochę. Jednak i tak stres nie opuszczał mojego ciała. Jess znów krzyczała przez sen, nie robiła tego od jakiegoś miesiąca. Myślałem, że już jest ok a tu proszę. Za mną pojawił się Aiden i David. Nie zwracałem na nich uwagi. Musiałem obudzić moja siostrę.
- Jess, obudź się.
Dziewczyną zerwała się do pozycji siedzącej. Nic nie wskazywało na to, że ma atak paniki. Rozluźniłem się trochę jednak nie na długo. Dziewczyną podniosła głowę i wpadła w atak.

- Jess, błagam uspokój się. Wdech i wydech.
Po tym jak zareagowała wiedziałem już co jej się śniło. Akcja na plaży.
- Co jej jest? - zapytał z przerażeniem Aiden.
- Ma atak paniki, a wnioskując że dostała go dopiero jak was zauważyła, to przez Was.- odwróciłem się i dalej mówiłem do Jess żeby oddychała. Robiła to coraz słabiej.
- Jj-jak to przez nas?
- Normalnie. Cholera - dziewczyna straciła przytomność, wziąłem jej telefon i wybrałem numer do Justina. - Co tak stoicie, obóźcie mojego tatę i wiezwijcie karetkę - W momencie w którym Justin odebrał chłopacy wybiegli z pokoju - Justin, musisz przyjechać jak najszybciej! - Co się dzieje Luke? - dostała atak i straciła przytomność, karetka już jedzie, pośpiesz się!
Krzyknąłem i się rozłączyłem żeby nie mógł o nic zapytać. Chwilę później do pokoju wbiegł tata, wujek i chłopaki. Otworzyłem okno i do środka wszedł Justin. Od razu podbiegł do Jess i ją przytulił. Nikt nie odezwał się słowem. Po kilku minutach przyjechała karetka i zabrała Jess do szpitala bo miała coś nie tak z ciśnieniem. Wziąłem kluczyki i Justina po drodze i jechaliśmy zaraz za karetką.
- Trzymaj się kwiatuszku - usłyszałem głos Justina, który nerwowo otwierał i zamykał okno.
- Trzymaj się - powtórzyłem za chłopakiem.

~~~~
Cześć, część.
Po pierwsze bardzo wam dziękuję za wszystkie gwiazdki, komentarze i wyświetlenia.
To serio motywuje.
Drugie sprawa to, to że przez następne sześć dni rozdziały mogą pojawiać się w nierównych odstępach gdyż wyjeżdżam i nie wiem jak z Internetem.
Dzięki za wszystko :*

Sweet Dream||J.BOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz