Wszystkie możliwe scenariusze przeleciały mi przez głowę. Każda możliwa choroba, każde możliwe złamanie, stłuczenie, zadrapanie. W moich myślach znów pojawił się Justin podłączony do aparatury jak wtedy.
Nerwowo ściskałam bransoletkę od niego patrząc przez okno samochodu Alexa. Szpital oddalony był od pałacyku o jakąś godzinę jazdy. Spojrzałam na zegarek na desce rozdzielczej i o zgrozo minęło dopiero piętnaście minut.
- Nie martw się wszystko będzie dobrze - spojrzałam na Alexa - dobra to zabrzmiało jak w durnej telenoweli. - na jego ustach pojawił się uśmiech, który po prostu zarażał - Jak się czujesz.
- Dobre pytanie. Odzyskałam przyjaciela ale i tak wszystko się wali. - chłopak położył dłoń na moim ramieniu - Ja już raz takie coś przeżywałam Alex. Jur raz Justin był w śpiączce przez miesiąc. Nie chce przeżywać tego jeszcze raz - po moim policzku poleciała samotna łza.
- Hej kaczucho, nie płacz mi tu. Obiecuje ci że wszystko będzie dobrze. Zmieńmy temat może co?
- Okey.- pomyślałam przez chwilę o czym chce z nim pogadać - Alex, dlaczego wtedy wyjechałeś?
- Moi rodzice dostali awans. Długo zastanawiali się czy go przyjąć bo przecież było tu nam dobrze. Ale dostali telefon ze szkoły po akcji z klejem. - uśmiechnęłam się na to wspomnienie. - Po tym musiałem im opowiedzieć o wszystkim co się działo w szkole. Nie chciałem wyjeżdżać ale oni stwierdzili, że tak jest lepiej, że zacznę wszystko od nowa. Nie chcieli mnie słuchać, że chce żeby było tak jak teraz. Po prostu mnie spakowali i wyjechaliśmy. Nie chciałem się z tobą żegnać. Nie chciałem żebyś cierpiała.
- I tak cierpiałam.
- Podejrzewam. Jest mi tak strasznie głupio. Każdego dnia zastanawiałem się czy dajesz sobie rade. Czy nie cierpisz aż tak bardzo. Czy mnie pamiętasz.- Alex, o tobie nie da się zapomnieć. Może i mieliśmy dziesięć lat ale byłeś już wtedy dla mnie ważny. Kochałam cie i dalej tak jest jako przyjaciela.
- Masz coś z czasów naszego dzieciństwa?
- Nigdy nie wyrzuciłam twojego pudła. Nasze zdjęcia. Nikogo nie wpuszczałam do naszej kryjówki i nic tam nie ruszałam. Nawet nasz naszyjnik przyjaźni mam dalej w pokoju.
- Mówisz o tym? - chłopak zdjął rękę z mojego ramienia i wyciągnął spod koszuli stary naszyjnik - nigdy go nie zdejmuje. Nie mógłbym.
- Cieszę się.
- Czyli mówisz, że nasza kryjówka jest nietknięta?
- Owszem.
- Trzeba tam zajrzeć.
- Alex, gdzie ty teraz mieszkasz?
- No cóż, mój stary dom jest niestety zajęty, więc nie zostało mi nic innego jak mieszkać obok ciebie? Dlaczego Gab już tam nie mieszka?
- Bo mieszka u mnie. Jej rodzice się wyprowadzili i udało nam się ich przekonać żeby została z nami. Na serio będziesz tam mieszkać?
- Jep. Powiem więcej będę z wami w klasie. No chyba, że nasza święta trójca się rozpadła i każdy jest w innej klasie?
- Kozojadzie chyba za dużo bajek się naoglądałeś!- Przestań mniej już tak nazywać. Jess ja miałem siedem lat każdemu mogło się zdarzyć.
- Tak bo przecież każdy normalny siedmiolatek je sobie kozy z nosa na lekcji. - wpadłam w atak śmiechu.
- Śmiej się śmiej kaczucho. - teraz i on się śmiał.
- Grabisz sobie KOLEGO!
- Ranisz malutka!
- Mała to może być twoja pała!- Jakoś mój ostatni nie narzekał jak mu...
- Fuj! Stop! Alex nie chce wiedzieć!Reszta dogi minęła na w przyjemniej atmosferze i nie dłużyła się tak jak pierwsze piętnaście minut.
Na parkingu koło szpitala cały mój dobrzy humor prysł jak bańka mydlana. W moim gardle urosła wielka gula a ręce zaczęły się trząść.
Przekroczyłam próg szpitala i udałam się do recepcji.- Ja do Justina Biebera. - powiedziałam do młodej recepcjonistki.
- A kim pani jest?
- Jego dziewczyną.
- Przepraszam ale nie mogę pani udzielić żadnych informacji.- jak to kurwa nie może mi udzielić żadnych informacji?! Nosz kurwa mać.
- Jeżeli pani mi nie chce nic powiedzieć to sama go znajdę.
Nie zważając na krzyki kobiety biegłam przed siebie. Mijałam kolejne korytarze i sprawdzałam każdą sale po drodze. Nagle moje nogi odmówiły posłuszeństwa. Stałam i patrzyłam ślepo przed siebie jak głupia.
CZYTASZ
Sweet Dream||J.B
Fanfiction-Zostaw mnie, błagam. -Błagać to ty możesz... - Nie zrobiłam nic złego... Zaczęłam płakać jeszcze bardziej. Plecy miałam wgniatane coraz bardziej w ścianę, mój napastnik napierał na mnie coraz bardziej. Wiedziałam jak to się skończy więc bez nadziei...