18

5.3K 201 10
                                    

Tydzień siedziałam w domu. Wszyscy zwalniali się po kolei ze szkoły, żeby mi pomagać, ponieważ przybrałam fazę trup wiewiórki. Wszyscy pogodzili się z Chrisem, znów spędzamy razem czas. W poniedziałek siedziała ze mną Elis, we wtorek Harry, w środę Chris, a w piątek, sobotę i niedziele Dylan. Ten najbardziej się starał i z nim czułam się jak pieprznięta księżniczka. Dziś była niedziela.
- Jak się czujesz skarbie? - spytał Dylan otaczając mnie ramieniem. Dziwiłam mu się, że ze mną spał w łożku przez cały czas, bo byłam chora i mogłam zarazić, ale ten uznał, że nie bedzie odstępował mnie na krok. Oprócz łazienki, ale do tego namawiałam go kilka godzin.
- Lepiej, praktycznie już jestem zdrowa, ale tylko dzięki wam. - powiedziałam i pocałowałam go.
- Dobra maluszku, idę zrobić ci śniadanie. Zejdziesz, czy mam przynieść?
- Zejdę, daj mi 15 minut. - uśmiechnęliśmy się i pocałowaliśmy. Po chwili wstałam i skierowałam się do łazienki. Załatwiłam swoje potrzeby, zrobiłam lekki makijaż i założyłam dres. Z dołu czuć było naleśniki więc pospiesznie zbiegłam na dół.
- Naleśniki? - spytałam dla upewnienia.
- Naleśniki. Z nutellą, syropem, orzechami i bananami?
- Boże kocham cie.
- Powinnaś kochanie. - uśmiechnął się zadziornie i podał mi danie. Nie zdążyłam wziąć widelca, bo rozległ się dzwonek do drzwi. Wstałam z kolan Dylana (zawsze tak jemy, siadamy razem) i poszłam otworzyć drzwi. Stali w nich uśmiechnięci Chris, Elis i Harry.
-Hej skarbie, dobrze sie czujesz? - spytał Harry całując mnie w policzek.
- Dobrze dziękuje. - przytuliłam się do wszystkich i zaprosiłam do domu.
- Hej stary preclu mój! - krzyknęła Elis i podbiegła do Dylana składając buziaka na jego policzku. Uwielbiałam ich przyjaźń, są dla siebie jak rodzeństwo tak jak ja z Harrym. Starszy braciszek.
- Mamy naleśniki, chcecie?
- Jeszcze się pyta idiotka. - powiedział Chris i usiadł do stołu. Harry koło Elis, a ja jak zwykle w ramionach Dylana.
- Jaką masz temperaturę misiu? - spytał Harry uśmiechając się ciepło.
- 37°, czyli praktycznie jestem zdrowa. Puśćcie mnie w końcu z tego domu, bo zapuszczę korzenie. Chyba i tak już to zrobiłam.
- Dobra, dziś pozwalamy. - powiedział Chris i zabrał się za jedzenie. Moi cudowni przyjaciele zakazali mi wychodzić z domu i czułam się jakbym miała trzech tatów i jedną mamę.
- To co, gdzie jedziemy?
- Na spacer nad jezioro?
- Do wesołego miasteczka?
- Do miasta i kina i restauracji i do maca i do sklepów. - zaczęła wymieniać Elis na co wszyscy sie zaśmiali.
- Opcja.
- Okej. - zaczął Dylan. - W takim razie zabieramy was do kina i do super restauracji. Potem pójdziemy do jakiegoś centrum i do baru na koniec. Pasuje?
- Pasuje mistrzu. - powiedziałam i wszyscy zaczęli się śmiać. - O 15 widziałam fajny film. To co o 14:30 wszyscy do mnie.
- Super, to co. My się zbieramy. Dziękujemy za śniadanie kuchareczko. - zwrócił się Chris do Dylana.
- Pa skarbie. - powiedział Harry i mnie pocałował w czoło.
- Pa siostra. - przytuliła się do mnie Elis.
- Pa aniolku. - Chris pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia kochanie. - powiedział Dylan i mocno mnie pocałował. Niezle, od każdego inne przezwisko.
- Ładnie się ubierz! - krzyknął jeszcze Harry i wszyscy zniknęli za drzwiami. Było juz po 12 więc zaczęłam sprzątać po śniadaniu, zrobiłam sobie kawę i poszłam do pokoju, gdzie rownież uprzatnęlam. Wzięłam prysznic, ogoliłam się, zrobiłam mocny makijaż i poszłam do garderoby.
- Ładnie się ubrać? - powiedziałam do siebie. - W porządku. - wyjęłam z szafy sukienkę z delikatnej czarnej tkaniny z rękawami trzy czwarte. Wszystko było zwiewne i sięgało mi do kolan. (Multimedia) Włosy rozczesałam i założyłam biżuterie. Do wszystkiego dołożyłam czarne szpilki i byłam gotowa. Po półtorej godzinie, czyli akurat do drzwi zadzwonili przyjaciele.
Otworzyłam i spotkałam się tylko z gwizdem Dylana, który od razu podbiegł do mnie i zachłannie pocałował, przytuliłam się też do chłopaków i Elis.
- Zmieniliśmy trochę plan. Jesteśmy za ładnie ubrani na kino, idziemy od razu do restauracji. Mamy już zarezerwowane miejsca.
- Okej, mi pasuje. - powiedziałam, wzięłam torebkę i Dylana pod reke i ruszyliśmy do Range Rovera chłopaków. Droga trwała około dwudziestu minut, aż dojechaliśmy do najdroższej dzielnicy sklepowo - restauracyjnej i stanęliśmy przed bogatą restauracją.
- Ej, chłopaki nie wzięłyśmy tyle kasy. - powiedziałyśmy z Elis.
- Dziewczyny, ale spokojnie. My dziś stawiamy. - odparł Harry i otworzył nam drzwi.
- No okej, ale będziemy dłużne. - powiedziałam i wyszłam z Dylanem z auta. Wyglądaliśmy na bogatych, co nie wiem czy mi odpowiadało. Elis założyła piękną granatową suknie, a chłopcy luźne garnitury. Weszliśmy do dużego budynku. Ukazał się nam wielki hol z wysokim sufitem.
- Na nazwisko Styles i O'Brien. - powiedział Harry do elegancko ubranej kobiety.
- Dobrze, zapraszam. - powiedziała miło i poprowadziła nas do wielkiej sali. Siedzieli tam na pewno starsi od nas. Starsi faceci, dojrzałe kobiety. Czułam się przy nich taka mała, ale zarazem dorosła. Kobieta poprowadziła nas do stolika przy dużym oknie i powiedziała, że za chwile pojawi się pierwsze danie.
- Wy oszaleliście, prawda? Nie widzicie jacy ludzie tu siedzą? - spytałam patrząc z wyrzutem na Dylana i Harrego.
- Spokojnie. Raz się nic nie stanie. - powiedział Dylan i chwycił mnie za rękę. Po chwili przyszli do nas idealnie ubrani kelnerzy i postawili przystawki, którymi okazały się krewetki w rożnych dipach. Następnie przyniesiono nam zupę krem brokułowo - cytrynową. Potem makaron z łososiem i pomidorkami i jakimś pysznym sosem i na końcu deser. Ciasto "Lawa", czyli najlepsze co w zyciu jadłam. Czekolada wypływała z ciastka i czułam się jak w niebie. Wszystko popijaliśmy szampanem lub wykwintnymi winami. Siedzielismy tu dosyć długo, bo coś około czterech godzin, bo był jeszcze koncert. Czas minął mi idealnie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się i jedliśmy. Kocham ten dzień. Po 19 wyszliśmy z restauracji.
- Kocham cie Dylan. - powiedziałam i mocno pocałowałam.
- Harry. - szepnęła Elis i rownież pocałowała chłopaka. Jedyny sam stał Chris, który wszystkiemu sie przyglądał ze smutną miną? Nie mogłam go rozgryźć.
- To co? Chcecie jechac do baru, czy do domu?
- Jutro szkoła Harry...
- Nie idziemy. Jutro są same zastepstwa, a we wtorek cały dzień z panią North, bo w środę już lecimy do Londynu.
- Dobra to do baru. Tutaj jest taki swietny bar.
- Znowu jakiś drogi?
- Tak, ale dzisiaj oddajcie się nam dziewczynki.
- No dobra, to co. Idziemy.

Bar był super. Podświetlany na rożne kolory, pełno drinków o smakach jakich nigdy nie próbowałam. A że ja alkohol kocham to byłam wstawiona po dwóch godzinach. Spróbowałam prawie wszystkich. Byłam spita prawie do nieprzytomności. Siedzielismy tam do 24, bo podobno za dużo piliśmy. Harry nie pił w ogole więc mógł nas odwieść, ale na razie zabawa trwała w najlepsze.
- Selena! Chodź tańczyć! - usłyszałam Chrisa. Podeszłam do niego chwiejnym krokiem i zaczął się "taniec". Tańcem tego nazwać nie mogłam. To było po prostu ocieranie się o siebie. Jedną reke trzymałam Chrisowi na ramieniu, a za mną stał Dylan. Byliśmy strasznie pijani. Dylan całował moją szyję podczas, gdy Chris całował moje usta. Potem role się odwróciły, bo Dylan zajął się ustami, a Chris szyją. Wszyscy się o siebie ocieralismy aż w końcu zasnęłam.
******
ostro bo 1111 slow. Chyba przesadziłam XD
Dzieki za ponad 460 wyświetleń i 67 gwiazdek!!!!!! Czekam na więcej komentarzy.

Bad GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz