34.

2.5K 143 8
                                    

- Ja p... j... - słyszę pojedyncze słowa i mocno mrugając otwieram oczy. Szybko je zamykam, bo białe światła mnie oślepiają.
- Selena? - słyszę znajomy głos i otwieram jeszcze raz oczy mrużąc je.
- Dylan? - szepcze i widzę, jak chłopak oddycha z ulgą i całuje środek mojej ręki.
- Gdzie jestem...
- Mała jesteś w szpitalu. Lepiej się czujesz? Powiedz, że lepiej!
- Oj nie drzyj tej mordy. - mówię i klepie go delikatnie w czoło. Chłopak cicho się śmieje i uśmiecha przez najwyraźniej zbierające się łzy szczęścia w oczach.
- Pójdę po lekarza. - mówi mi po chwili. Całuje mnie w czoło i zostawia mnie w białej sali. Nie mijają dwie minuty, a koło mojego łóżka stoi starszy, ale przystojny mężczyzna w białym fartuchu.
- Gomez, dobrze się czujesz?
- Tak jakby. - śmieje się pod nosem. Facet przykłada mi coś do czoła, do ręki, sprawdza mój brzuch (pedofil) i wyciąga coś z nadgarstka.
- Jest dużo lepiej panie O'Brien. O, z tego co widzę pan też niedawno tu był. - Dylan prycha.
- Nie mamy szczęścia proszę pana. - mówi, a lekarz kiwa głową i z powrotem zwraca się do mnie.
- Wiesz co się stało? - pyta. Zastanawiam się przez chwilę.
- Pamietam Harrego, jechał. Szybko, za szybko. Potem było skrzyżowanie i ciężarówki.

Ciężarówki, ciemność, ciężarówki.

- Dobrze. - już chcę spytać o innych, ale lekarz mnie wyprzedza. - Dla twojej wiadomości. Samuel ma uszkodzone nogi, Chrisowi praktycznie nic się nie stało. Ma tylko małą ranę przy łuku brwiowym i ustach. Natomiast Harry... - tu się zawiesza. Podnoszę się do pozycji siedzącej czując mały ból w brzuchu. Ignoruje to.
- Co jest z Harrym?! - pytam zdenerwowana.
- Pan Styles jest najbardziej "uszkodzony." O dziwo nic sobie nie złamał, nie ma żadnej rany oprócz tej na czole. - lekarz pociera ręką o kark. - Wyleciał przez okno do przodu. Jest nieprzytomny, to śpiączka. Od trzech dni...
- Ja też jestem tu trzy dni? O kurwa. - mówię, a facet posyła mi wrogie, ale rozbawione spojrzenie.
- Nie znamy jego stanu. Musi się obudzić.
- To zróbcie coś, żeby się obudził? - odpowiadam pytaniem lekko wkurzona.
- Nie możemy nic zrobić Seleno. Jak się obudzi, damy znać. Tymczasem powiem ci trochę o tobie. Nie masz nic złamanego, z głową jest w porządku. Masz ranę na brzuchu spowodowaną wbiciem się kawałka szyby w to miejsce. Musieliśmy wyciągnąć szkło i...
- Okej rozumiem! - mówię, a lekarz uśmiecha się blado. - Długo muszę tu siedzieć?
- Twój stan zdrowia jest dobry. Problemem jest ta rana, ale myślę, że za cztery dni będziesz mogła przenieść się do domu. Z tego co wiem mieszkasz sama? - przytakuję głową. - Nie możesz. Uzgodniłem z panem o'brienem, że on z tobą zamieszka przez najbliższy miesiąc.
- Okej. Mogę chociaż wstać?
- Jutro.
- Niech wam będzie. - mówię, a lekarz uśmiecha się ciepło i wychodzi. Obracam głowę do Dylana.
- Szykuj kanapę szmaciarzu.
- Muszę być obok ciebie. Mogę spać...
- Na podłodze! Świetny pomysł, gratuluje! - krzyczę, a chłopak wybucha śmiechem.

Siedzimy jeszcze chwilę po czym usypiam zapominając o bólu.

Mija dwunasta następnego dnia. Jem moje śniadanie i wiem, że mogę wstać.
Pytam pielęgniarki o zgodę, a gdy ta przytakuje wychodzę z tej klatki i idę korytarzem. Widzę przez okienko Chrisa więc wchodzę do pomieszczenia i przytulam się do chłopaka.
- Nic ci nie jest? - pyta, a ja całuje go w obydwa policzki.
- Martwiłam się. Idę dalej. - chłopak czochra jeszcze moje włosy. Przez następne okienko widzę Samuela, ale szczerze mówiąc nie mam ochoty z nim rozmawiać. Potem... przestaje oddychać.

Harry.

Leży, bez ruchu. Ma zamknięte oczy i o cholera jest taki blady! W środku widzę jakiegoś lekarza. Pukam i wchodzę.
- Czyżby panna Gomez? - niezły jest w te klocki.
- Owszem. Mogę z nim posiedzieć? - pytam, a facet kiwa głową i wychodzi zostawiajac nas samych.
- Hej Harry. - szepczę i siadam na skraju łóżka. - Przepraszam. To moja wina. - do moich oczu napływają łzy. - Harry nie chciałam. - teraz po prostu płacze. Ciężkie łzy spływają z moim oczu i opadają na nieruchome ciało Harrego. - Harry wróć. Proszę. Kocham cię braciszku. Wstań. - szepcze i chwytam jego rękę. - Harry. - przykładam dłoń do policzka i kiwam się z nią starając się uspokoić.

Dopiero teraz uświadamiam sobie, że to moja wina.
To ja prosiłam, żeby stanął.
Chciałam tego i co zrobiłam?!
- Co ja zrobiłam?! - krzyknęłam mocniej przytulając jego dłoń.

Czuję nagle jak jakieś palce przejeżdzają po moim policzku.
To pewnie sen. Mówię i nie otwieram oczu. Teraz zimna dłoń spłata palce z moimi. Otwieram delikatnie jedno oko i widzę Harrego. Patrzy na mnie z przymrużonymi oczami.
- Hhhary? - jąkam się, a na jego ustach widzę mały uśmiech. - O Boże Harry! - krzyczę i przytulam się mocno do niego. Zaczynam strasznie płakać, a on przyciąga mnie do siebie silnymi ramionami.
- Selenka, spójrz na mnie. - mówi, a jego twarz rozmazuje mi się przez łzy.
- Harry przepraszam, nie chciałam. To moja wina! Moja! To przeze mnie! Harry przepraszam! - krzyczę szeptem, a on przytula mnie mocniej.
- Mała to nie twoja wina. - szepcze i uśmiecha się delikatnie. - To jej wina... - jego mina natychmiastowo rzednie.
- Kogo Harry?
- Elis.

Bad GirlOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz