Rozdział 33.

268 30 3
                                    

Julie

Obudziłam się zlana potem.

Gdzie ja jestem? Śniło mi się, że Lucas....a później, ktoś mnie....

Rozejrzałam się....

Proszę, żeby to był tylko sen..

Leżałam w obcym mi łóżku.

W ładnie urządzonym pokoiku. Wyglądał na nieco staromodnie wystrojonym...

Ktoś, niemalże bezszelestnie wszedł do pokoju.

- Wstałaś już- powiedziała dziewczyna, na około w moim wieku, może niewiele starsza.

- Przepraszam, gdzie ja jestem? I kim ty jesteś?- zapytałam zdezorientowana.

- Nazywam się Lauren Caser, znajdujemy się w Ballton, na przedmieściach miasta. Powinnaś kojarzyć ten las.

- Nie wiem...nie pamiętam...ale- nagle przypomniałam sobie o babci- Lucine, moja babcia, wspominała mi o tym, kiedyś. Podobno tu wychowywała się moja matka i to tutaj poznała ojca, prawda?

- Nie zupełnie, ale po części miała rację. Poznali się tutaj, ale dopiero w wieku 15 lat, kiedy się tu przenieśli. Nie znasz, prawdopodobnie całej prawdy, ale powinnaś ją znać. Dla swojego i naszego dobra.

- Kolejne kłamstwa, wow, przyzwyczaiłam się już- mruknęłam.

Spojrzała na mnie ze współczuciem i zaczęła mówić:

- Zacznę od tego, że wszyscy tutaj- zakreśliła ręką- są tacy jak ty, albo przynajmniej i wiedzą o tobie, więcej niż możesz sobie wyobrazić.  Pewnie nie wiesz, że twoi rodzice długo ukrywali swój związek. Bali się reakcji wielu, ponieważ wojownicy, nie mogą być ze sobą w związku. Nie oficjalnie- dodała znacząco, zapewne wiedząc o mnie i Aidenie

Aiden nie wspominał, że to zakazane!- pomyślałam z wyrzutem.

-... dlatego, też kiedy wszystko wyszło na jaw, uciekli i się ukrywali. Do momentu, aż nie znalazł ich twój brat. Przetrzymywał ich, ale ich miłość była silniejsza. Złamali wszelkie zasady miteńskie. Uciekli i od tamtej pory nikt o nich nie usłyszał. Nie dali znaku życia, nawet nam.

- Zasady miteńskie? Dlaczego tu jestem?

- To zbiór wszelkich zasad obowiązujących wojownika. Nie przestrzeganie ich grozi wygnaniem, ale to jest gorsze niż śmierć. Odbierają ci wtedy myśli, pamięć, zaczynasz od nowa, bez niczego, jak nowa osoba. Dotarło do nas, że Liam Geran, coraz bardziej ci zagraża, a my nie możemy pozwolić, żeby stało ci się coś, chociażby miało zależeć od tego nasze życie.

- Dlaczego?

- Altheo- zwróciła się do mnie moim prawdziwym imieniem- jesteś potomkinią, jedną na 100 lat, ale tyn jesteś wyjątkiem, jedynym, który już więcej się nie zdarzy. Cambrille i Sorens spłodzili cię wbrew wszystkiemu, jesteś ich owocem miłości, dlatego zostałaś wybrana. Atena wiedziała co robi, żebyś to ty była wojowniczką i jej następczynią...

- Nie bardzo rozumiem...

- Altheo, musimy cię chronić. Przed Geranem i jego świtą. Nie wiesz nawet, jakie niebezpieczeństwa na ciebie czyhają, kochanie. Nie pozwolimy, żeby coś ci się stało.

- Ktoś mnie tu przyprowadził...

- Davin, mój narzeczony. Powiedział, że pociełas sobie brzuch. Obok leżał twój przyjaciel. Czy ty, chciałaś...- zapytała z przejęciem.

- Nie wiem, chyba tak. Bałam się. Kolejna osoba zginęła, praktycznie na moich rękach...ja tak dłużej nie potrafię- powiedziała ze łzami w oczach. Byłam bliska płaczu.

- Kochanie-  Lauren podeszła do mnie i złapała mnie za ramię- nie mów tak. Pomogę ci, wszyscy ci pomożemy. Tylko zaufaj nam, tak jak zrobili to twoi rodzice.

Zapomniałam, że reszta moich przyjaciół i babcia nic nie wie, gdzie jestem.

Chyba wyczytała z mojej twarzy o czym myślę, bo dodała:

- Altheo, nikt nie może wiedzieć gdzie przebywasz. Tylko twoja babcia. Ona wszystko załatwi. Musisz się przygotować. Musisz wiedzieć, że zbliża się twoja przemiana. To będzie dla ciebie trudny okres.

- Każdy mówi o tej całej przemianie, a ja o niczym, nie mam pojęcia!

- Nie można nam o tym mówić, jeszcze nie teraz- powiedziała speszona.

- Dobrze, mój chłopak będzie się martwił...

- Aiden Deris, prawda?- rzuciła zdenerwowana.

- Tak...znasz go?- zapytałam podejrzliwie.

- To jest druga sprawa o której musimy pomówić, ale nie teraz. Odpocznij, wyjaśnię ci wszystko później.

Potaknęłam, bo czułam znużenie. Nie byłam w stanie myśleć, o niczym innym jak śnie.

Lauren widząc, że natarczywie ziewam, i moje ciało domaga się snu, wstała i była już przed drzwiami, kiedy dodała:

- Twoi rodzice, wiedzieli, że kiedyś przyjdzie moment, że tutaj się schronisz. To miejsce ma dla nich wyjątkowe znaczenie. Tutaj zaczęła się ich przygoda z miłością. Tutaj zaczęła się ich historia. Musisz jednak wiedzieć, że nie dostaliśmy od nich żadnego znaku życia, ale nie mamy pewności czy nie żyją. To jest najbardziej prawdopodobne, ale nie mamy na to wystarczających argumentów.  Powinnaś o tym wiedzieć. Aha, Cambrille zostawiła ci coś, co powinnaś dostać w dniu 16 urodzin. Wprawdzie jest za późno, ale jest twoje i czekało na ciebie od dawna.

Wskazała na leżącą w przeciwległym kącie sofę. Łzy stanęły mi w oczach, na widok starannie owiniętego pudełka z moim imieniem i listem.

- Pójdę już- powiedziała widząc moją reakcję i po prostu wyszła.



Udręczona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz