Rozdział 46.

249 31 3
                                    

Julie

Lauren chyba zrobiła to specjalnie. Albo Gareth. Albo oni wszyscy myśleli, że są tacy przebiegli, prowadząc mnie w to miejsce. Było ciemno. Chorobliwie ciemno. Można byłoby się przysporzyć nyktofobii.

Nie zapalono światła, żebym nie zdołała wyjść, w razie jeśli by mi się to odwidziało.

Miała rację, sprytnie!

Obijałam się po omacku po ścianie, drzwiach, szafkach i innych meblach. Potykałam sie o własne nogi.

Dopiero po jakiś kilku siniakach i obiciach dotarłam do ostatnich drzwi.

"Uff, nareszcie"

Wybiegłam, upewniając się na obie strony, że żaden Żniwiarz, nie czai się w kącie.

Droga wolna.

Zeszłam powoli na dół. Modliłam się w duchu, żeby w owym momencie nie zaskrzypiały schody. Niepotrzebne byłoby zbędne rozproszenie.

Dotarłam bezszelestnie, obracając się na każde strony.

-------------------------------------

Na dole zastałam istne piekło. Zamarłam i gdyby nie poręcz przy schodach, padłabym jak długa.

Rozgrywał się tam istny pokaz walki. Towarzyszyły temu krzyki i rozrywające uszy dźwięki.

Z każdej strony wojownicy atakowali Żniwiarzy. Walczyli. Szukałam wzrokiem Gerana, ale wśród tłumu trudno było mi go dostrzec. Nie byłam nawet pewna czy on tu jest, czy nie wysłał tylko swoich "pupilków" na zwiady.

W każdym razie jeśli tak, to chciałam mu pokazać, a raczej wysłać pewien sygnał, żeby się miał na baczności. Jeśli trzeba wyślę mu głowy Żniwiarzy w worku. Zadbam o to i dopiszę się do tego, że nie wygrają. Jestem zdeterminowana.

Zeskoczyłam z ostatniego schodka, ale nie mogłam zrobić ani kroku w przód.

Czyjaś ręka zasłoniła mi usta, żebym nie krzyknęła i podniosła w pasie. Wprowadziła ponownie na górę i postawiła na szczycie schodów.

Kopnęłam napastnika w krocze. Reakcja była natychmiastowa. Uwolnił mnie. Podejrzewam, że ofiarą mojego nokautu był osobnik płci męskiej.

- Kretynko...- usłyszałam.

Kretynko?!

Kopnęłam go ponownie, tym razem trafiając w twarz.

- Julie, do cholery, przestań już!

Poznałam ten jakże irytujący głos.

- Gareth?!

- Nie, Św. Faustyna- powiedział z ironią- Tak, ja!

- Sory, nie wiedziałam, ze to ty. Może jakbyś się tak nie zakradał i nie wykazywał skłonności porywacza, nie oberwał byś od "księżniczki, która nie potrafi nawet zabić muchy"- zaśmiałam się- Tak dla jasności "księżniczką" jestem tylko dla mojego chłopaka, więc ostatni raz to powiedziałeś, rozumiesz? " Blondynę" ci daruje, ale tego pierwszego..zapomnij dupku.

Nie było mi go szkoda. Nie miałam za co przepraszać. Robiłam to w obronie własnej. Jego wina, że naskoczył na mnie od tyłu bez uprzedzenia.

Zbył mnie.

- Co tu robisz?- próbował hamować złość.

- To samo co ty.

- Gdzie jest Lauren? Kazałem jej cię pilnować...Miała cię przyp...

- Lauren potknęła się niezdarnie o dywan i zemdlała uderzając w głowę. Sprawdziłam już i jest lepiej. Wszystko z nią ok, ale śpi- powiedziałam przesłodzonym tonem.

- No coś ty? I myślisz, że ci uwierzę? Lauren nigdy się nie potyka. Jest jedną z najbardziej ogarniętych osób jakie znam.

- Nie wiem, może miała gorszy dzień i się zagapiła? Tak, przypięła mnie do łózka TAK JAK JEJ KAZAŁEŚ, kretynie, ale jak widzisz jestem tutaj, więc na nic to się nie zdało.

- Dobra, nie pieprz mi tu przecież to najmocniejsze łańcuchy jakie mamy. Żaden Żniwiarz sobie z nim nie radzi.

- Daj mi spokój. Nie czas na sprawdzanie jakości sprzętu. Jak widzisz- wskazałam ręką na rozgrywającą się na dole scenę- mamy coś innego do roboty.

- Ja mam, a ty, blondyna, lecisz w tej chwili na górę- nakazał i popchnął mnie w kierunku drzwi z których się uwolniłam.

- Nie- opierałam się- idę na dół.

- Czy ja nie wyraziłem się dość jasno?!- warknął.

- Nie znam twojego języka, ale nie jestem małą dziewczynką, którą możesz popychać i rozkazywać.

- No chyba jednak jesteś, bo zachowujesz się jak nierozsądna dziewczynka! Trochę wyobraźni, głupia!

- Tak? A ty jak tyran, który...

- UWAŻAJ!- krzyknął nagle.

Obróciłam się, ale niezbyt szybko, bo Żniwiarz za mną, zdążył już mnie podciąć. Ja, stojąca jeszcze sekundę temu, na szczycie schodów, leciałam już głową w dół.

- Julie!

Cholera, i po co mi była ta dyskusja? Teraz na pewno pomyśli, że nie umiem się bronić i przysparzam samych problemów. W dodatku zamiast walczyć ze Żniwiarzami, zanim do tego przystąpiłam, zostałam załatwiona.

No pięknie!

Udręczona.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz