Julie
Minęły kolejne dwa dni.
Dwa dni, a dostałam niezły wycisk od Garetha, wiecznie niezadowolonego z życia i oschłego.
Miałam dość. Wysiłek zniosę, ale nie obecność osoby, która wygląda, jakby musiała ze mną przebywać za karę.
Ile tak można!?
W końcu wybuchłam. Ten dzień nastał, nieoczekiwanie, dzisiaj. Podczas naszego pierwszego z trzech treningów dziennie.
- Masz ze mną jakiś problem?
Spojrzał na mnie jak na wariatkę.
- A powinienem mieć, blondyna?
Nawet przyzwyczaiłam się do tego, jak mnie nazywa.
- Ty mi powiedz...
- Nie...
- "Nie", bo nie? Czy "nie", bo nie masz problemu?
- Nie wiem o co ci chodzi, ale o ile wiem, właśnie powinniśmy zacząć trening, więc skończ tą dziecinadę i rusz tyłek na bieżnię. Geran nie będzie w nieskończoność się ukrywał, więc musisz się bardziej starać, jeśli chcesz mu się postawić. W przeciwnym razie skończysz jak twoi przyjaciele, a tym samym pociągniesz nas za sobą...
- Bardziej się starać? Gościu, ja od kilku dni wypruwam z siebie flaki, żeby ci pokazać, że coś potrafię, a ty mi pieprzysz, że się nie staram?! Z choinki, do cholery się urwałeś?! Oczy masz w tyłku?!
- Oho! Młoda, się rozkręciła..- zaśmiał się.
- Co!?
- Dobrze by było, gdybyś całą ta złość i energie jeszcze bardziej wyładowała na macie czy bieżni, a nie na człowieku, który stara się ci pomóc, żebyś nie została zarżnięta żywcem!
- Dzięki, ale nie prosiłam się o TAKIEGO trenera! Nawet nie wiem, co tu robię....- mruknęłam
- Inny "trener" by ci nie uświadomił, że nie jesteś tylko księżniczką, którą każdy obskakuje i wielbi, ale wojowniczką! I twoim obowiązkiem jest zniszczenie tego idioty, który zagraża nie tylko tobie, ale również całej "pladze" wojowników i ich następców. Masz tą szansę być "wyjątkową", więc spoczywa na tobie podwójne poświęcenia. Tak, wiem, zaraz zaczniesz mi tu wydziwiać "jak to się o to nie prosiłam", albo "nie chcesz być zasraną wojowniczką", ale uwierz mi lub nie, są ludzie którzy na tobie polegają bardziej niż na własnej rodzinie. Widzą w tobie kogoś, kto może wreszcie utrzeć ten konflikt między wysłannikami i synami Hadesa, a wojownikami, takimi jak my!
Zerknęłam na niego. Był wściekły. I to cholernie!
- Tak, blondyna!- spojrzał na mnie zielonymi oczyma, przesiąkniętymi gniewem- Wszyscy skaczą obok ciebie, jak muchy, a tacy jak my- wskazał na siebie i resztę ćwiczących na sali- są niewidzialni, nikt nie zważa na to czy zginą czy nie! A to my odpieprzamy największą robotę! Mamy obowiązki, tak jak i ty. Zapewniamy ci bezpieczeństwo, możliwość walki i schronienie. Staramy się zrobić wszystko, a ty przychodzisz praktycznie na gotowca- złagodniał niespodziewanie, widząc moją minę i dodał- Wszystko dla ciebie, więc, przestań dramatyzować i daj od siebie więcej, bo wiem, ze cię na to stać, rozumiesz?! Nie zachowuj się, jakbyś była najważniejsza....Szlak mnie trafia, jak nikt nie zwraca uwagi na to co ja robię, a ciebie chwalą i skaczą nad tobą. A wiesz, co jest najlepsze?
Pokręciłam automatycznie, zaskoczona jego gwałtownością.
- To, że ty nawet nie potrafisz powiedzieć zwykłe dziękuję, tylko cały czas masz każdemu za złe, że odebrali ci babcię i przyjaciół. Że rodzice skazali cię na to, a sami zniknęli. Odkąd tu jesteś, non stop słyszę, jak na nich naskakujesz, a czy kiedykolwiek zastanawiałaś się ile dla ciebie zrobili? Jak bardzo się poświęcili? Prawda jest taka, że nie masz o niczym pojęcia.
Stałam oniemiała.
- Skoro to sobie wyjaśniliśmy, zrób 30 minut ciągłego biegu na bieżni, a później zaczynamy- odszedł z ponurą miną- aha- zatrzymał się- i nie myśl sobie, że obejdziesz się bez dodatkowych 20 okrążeń na koniec.
Nie odezwałam się i w myślach pokazałam mu niecenzuralny gest.
Nie uważam się za pępek świata i najważniejszą... Jak on mógł to powiedzieć... Wydawał się... zazdrosny? odrzucony? Tak, takie miałam właśnie wrażenie... Poza tym, nie uważam moich rodziców za złych. Po prostu, mam im za złe, że nie próbowali mnie nigdy odnaleźć, a teraz nie żyją. A ja nie mogłam im nawet urządzić pogrzebu, na jaki zasługują. Nie wiem nawet gdzie są.
Westchnęłam i wzięłam się do roboty.
Kiedy "skończyłam" bieżnię, przyszedł czas na prawowity trening. Dzisiaj Gareth mnie nie oszczędzał.
Nowość- pomyslałam z sarkazmem.
Z czoła ciekł mi, niezbyt atrakcyjny pot. Starłam go wierzchem bluzki.
- Dobra, dzisiaj troszkę oddasz ciosów. Będę twoim workiem treningowym, a ty staraj się oddać jak najwięcej ciosów i jak najszybciej. Postaraj się tylko!
----------------------------------------------------
- I jak?- zapytałam z przekąsem- nadal uważasz mnie za słabą?
Zrobiłam wszystko co w mojej mocy. Dawałam z siebie wszystko. Jak zwykle, ale widocznie on tego nie dostrzegał.
- Może być...
- Dzięki, cóż za kreatywna odpowiedź. Poruszyła mnie- westchnęłam teatralnie.
Zajęłam się sznurowaniem sowich butów. Nastała cisza, którą przerwał chłopak:
- Dziwni mnie, że uważam za słabą osobę, która była w stanie zabić własnego brata- oznajmił.
Podniosłam nagle wzrok na niego.
Jak mógł?! Jak mógł o tym wspomnieć!?
Nie wiedziałam co powiedzieć, dlatego jedynie co mogłam zrobić, to wstać i wybiec z sali. Jednocześnie ze łzami. Nie potrzebowałam, żeby dostrzegł mojej nagłej słabości.
CZYTASZ
Udręczona.
ParanormalJak się zdawało w życiu głównej bohaterki zapanował spokój. Nareszcie może przestać myśleć o Żniwiarzach i kłopotach. Może skupić się na rodzinie, szkole, przyjaciołach i co najważniejsze miłości. Ale czy na pewno wszystko jest dobrze, skoro młoda...