Prawda

670 70 7
                                    

To miejsce było chyba najpiękniejszym jakie kiedykolwiek widziałam. Jezioro i zieleń idealnie się ze sobą komponowały. Wzdłuż naszego domku znajdowały się kolejne i kolejne. Kilka metrów od nas był park wypełniony rozłożystymi drzewami i szlakami.
Gdy weszłam do środka ukazało mi się wnętrze drewnianych pomieszczeń. Było cudownie. Pragnęłam spędzić tam o wiele więcej czasu.
Całą aurę szczęścia burzyły moje wyrzuty sumienia. Wiedziałam, że to ten moment. Chcę mieć to za sobą. Nie mogę oszukiwać najważniejszej osoby w moim życiu.
-Chris tu jest jak w raju. - spoglądałam na sypialnię w której znajdowało się duże łóżko, drewniana szafa i ogromnne okno.
- Jestem w raju u boku mojej bogini. - podszedł do mnie i objął delikatnie w talii. Tak bardzo pragnęłam trwać w tym, nie psuć jej wyjawieniem prawdy.
-Ale najpierw muszę Ci coś powiedzieć. Chris to trudne... - przełknęłam ślinę a serce podeszło mi do gardła. Chwyciłam jego dłonie. - Nie chciałam mówić Ci o tym wcześniej, ale to zaszło za daleko.
-Rose, proszę do rzeczy. - ponaglił mnie, odrzucając ręce.
-Wtedy na balu... Jacob powrócił. Nie wiem skąd nie wiem jak. Ale powrócił. Usilnie próbował się ze mną skontaktować, nie dawał mi spokoju. Zgodziłam się jeden jedyny raz. - odsunął się daleko, spuszczając wzrok w podłogę. Nie mogłam tego znieść. - Posłuchaj. Obiecał mi że po tym spotkaniu usunie się raz na zawsze. Zrozum, ciągle go odpycham, nie odpisuje. Daje mu do zrozumienia, że jest dla mnie nikim.- westchnęłam, nie mogąc opanować drżenia rąk. - Nigdy nie powrócę do tego co było. Nic do niego nie czuje, powtarzam mu to kilkakrotnie.
-Możesz mi do cholery wyjaśnić czemu dowiaduje się dopiero teraz! - pierwszy raz widziałam go tak złego. Był wściekły.
-Nie chciałam do tego wracać Chris! Nie chciałam... Rozpoczęłam nowy rozdział. Nie mogłam martwić Ciebie, mamy. Nikogo. On nic dla mnie nie znaczy! Proszę, tak bardzo chciałam nas uchronić od przeszłości... - uważnie obserwowałam jego reakcję. Odwrócił się w moją stronę, patrząc mi głęboko w oczy.
-Ale ona powróciła, cholera Rose wiesz, że jesteś dla mnie wszystkim. Pragnę Cie, pragnę byś była szczęśliwa i bezpieczna. Ale jak mam do tego dążyć, skoro Ty mi na to nie pozwalasz? - podszedł bliżej, chwytając moją twarz. - Chcę byś była ze mną szczera. Jacob nie może zbliżyć sie do ciebie nigdy więcej! Nawet nie wiesz co przeżywałem, widząc twoje łzy. Łzy spowodowane tym dupkiem! Nie wiesz co przeżywałem, próbując skleić Twoje serce. Pokochałem Cię, a ty pokochałaś mnie. To jest silniejsze zrozum. Nie jestem wściekły, jestem zawiedziony... - to zabolało mnie jeszcze bardziej. Nigdy nie chciałam go zawieść. On mnie nie zawodził. Zawsze był i wspierał. Budował i stabilizował. Nie mogłam znieść myśli, że ten cholerny Jacob znów wszystko komplikował.
-Przepraszam tak bardzo przepraszam. Powinnam powiedzieć Ci od razu. Ale bardzo się bałam. Pogubiłam się Chris. Ale to Ty zawsze wskazujesz mi najbezpieczniejszą drogę. Zrozumiem, jeśli ten weekend będziesz chciał spędzić sam. - odwróciłam się, spuszczając wzrok jak najdalej od jego zasięgu.
-Stój, zostań. Czy kiedykolwiek chciałem zostać sam, bez Ciebie? - przytulił mnie mocno, głaszcząc moje włosy. - Jesteś dla mnie najważniejsza, i nigdy Cię nie opuszczę. Jestem przy tobie, a Jacob zniknie szybciej niż powrócił, zatroszczę się o to. - wypuściłam z siebie cichy szloch. On naprawdę kocha mnie ponad życie. Takiej miłości oczekiwałam od Jacoba. Nigdy mi jej nie podarował. Chris potrafił sprawić, że każdy kolejny upadek wydawał się tylko potknięciem. Podnosił mnie i pomagał iść dalej. Był prawdziwym Aniołem. Nie zawiodę go nigdy więcej.
-Kocham Cię - wydukałam resztkami dechu. Po czym oboje oddaliśmy się objęciom.

Obudził mnie przyjemny zapach dochodzący z kuchni. Wstałam i powędrowałam w jej stronę.
W progu ujrzałam Chrisa, smażącego moje ulubione naleśniki.
-Czy ty masz jakieś wady?
-Musiałbym się zastanowić - posłał mi szczery uśmiech, podając talerz.
-Wariat! - podeszłam do niego, obsypując go mąką.
-Pożałujesz! - ruszył w moją stronę.
-Chciałbyś! - postanowiłam uciec, przemierzając korytarz.
Dogonił mnie i uniósł wysoko. Wydałam z siebie głośny pisk i wysypałam na niego resztki sypkiej mąki.
Byliśmy jak dzieci, nie przejmujący się niczym poza swoją zabawą i własnym światem...

UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz