Przepraszam...

414 48 5
                                    

Tkwiłam w błogim śnie, nie tęskniąc za rzeczywistością.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Wściekła, wstałam i ubrałam narzutkę.

-Masz gościa. - Aria wskazała palcem na kuchnię.

Zeszłam na dół. U progu stał Jacob.
Przywitałam się z nim i zaprosiłam do pokoju.
W jaki sposób przekazać ukochanemu , że zdecydowałam pozostać sama?

- Mam dla ciebie niespodziankę. - doceniałam jego starania. Pragnęłam ulec emocjom i wszczepić się w jego usta. Ale musiałam być stanowcza i trzymać się swojej decyzji.

-Jacob... - przerwał mi, chwytając moje dłonie.

-Wiem, że jest ci ciężko. Ale pragnę choć w części oderwać twoją zmęczoną główkę od tej cholernej rzeczywistości.- mówił tak delikatnie i cicho. Może właśnie tego potrzebuje? Choć chwili ukojenia. Nie muszę łamać zasad.

-Co to za niespodzianka? - odparłam, niepewnie spoglądając w jego czekoladowe oczka.

-Bądź gotowa za 20 minut. - powiedział pewnie, pozostawiając mnie samą.

Pierwszy raz od dawna,
zrobiłam coś ze swoim wyglądem.
Pomalowałam rzęsy i spięłam ciężkie włosy w luźnego koka.
Teraz wyglądałam jak człowiek.
Jestem pewna, że tata się z tego cieszy.


- Powiesz mi w końcu, gdzie jedziemy? - siedziałam nie cierpliwie, rozglądając się po okolicy.

-Nad jezioro. - rozpromienił twarz w uśmiechu.

-Jak to? Chyba pory roku ci się pomyliły. - drżałam na samą myśl o zimnej wodzie.

-Kto mówi o kąpieli? Jest dziś festyn ogni. Będzie kolorowo i przyjemnie.- chwycił mnie za podbródek, patrząc głęboko w oczy.

Odsunęłam się , nie chciałam ulec jego dotykowi.

-Ah tak. - rzekłam, odwracając wzrok.

-Ej kruszynko, uśmiechnij się. Twój tata byłby szczęśliwy.- nie byłam zła za to co powiedział. Miał rację, muszę nauczyć się żyć normalnie.

-Byłby. - i poczułam jak po raz pierwszy od kilkunastu dni na mojej twarzy widnieje szczery uśmiech. - Dziękuję.

-Nie ma sprawy kochanie. - zbliżył się, by mnie pocałować.

-Nie Jacob. - przerwałam to co zburzyłoby moje postanowienia.

Jacob pokiwał głową i zwiększył odległość między nami.



Po około pół godziny znajdowaliśmy się nad jeziorem.
Było mnóstwo ludzi, którzy kręcili się w okolicy jeziorka.
Wiele atrakcji, zapewniało rozrywkę przyjezdnym.

-Będą fajerwerki? - spytałam podekscytowana, badając każdy zakątek tego miejsca.

-Za godzinę.

Krążyliśmy wokół, podziwiając ujmujące dzieła natury.
Zieleń otulała umysł niezwykłym spokojem, a cichy szum wody pozwalał odprężyć.
Spacerując, nie zwróciliśmy uwagi na upływ czasu.
Tego było mi potrzeba.

-Za chwilę będą ognie, chodź. - Jacob chwycił mnie za rękę, prowadząc w stronę głównego placu.

Staliśmy wśród tłumu ludzi, wyczekując na pokaz fajerwerek.
Jacob zarzucił na moje ramiona kurtkę i objął w talii. Musiałam pozwolić mu na ten ruch, bo wieczór był dość chłodny.
Skierowałam wzrok na obcych.
Dostrzegłam znaną mi postać wysokiego bruneta.
Chris. Musiał zauważyć mnie wcześniej, nasze spojrzenia spotkały się w tym samym momencie. Poczułam jak policzki oblewa rumieniec. Byłam świadoma tego, że patrząc na nas, odebrał to jednoznacznie. Pech!
Był sam czy z jakąś dziewczyną?
Na samą myśl o tym, czułam mdłości.
On nigdy nie przestanie mnie kochać.
Czy byłby w stanie dotykać inną tak jak mnie?
Całowałby jej usta delikatnie i namiętnie ?
Bałam się tego.
Moją zazdrość zżerała mnie od wewnątrz.

Od myśli związanych z nim, oderwał mnie wystrzał.
Na niebie rozbłysła kolorowa petarda, pochłaniając swoim światłem całą ciemność. To było piękne.
Tak intensywne. Czarujące.
JACOB wzmocnił ucisk.

-Kocham cię.- szepnął, muskając moją szyję.

UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz