Być Może...

543 53 7
                                    

Kolejny z poranków upłynął tak samo. Brak śniadania, siedziałam w pokoju zbierając wszystkie pogubione myśli, szukając chęci do tego by wyjść. Jedyną motywacją była potrzeba opiekowania się Jacobem. Chris wyjechał trzy dni temu. Prosił o to by dać mu czas, ale jest mi cholernie ciężko. Staram się udać przed mamą, że wszystko jest dobrze, ale to nie prawda.

W szpitalu był jedynie ojciec Jacoba. On nadal się nie wybudził...
Gdy już miałam wejść do sali, zatrzymał mnie głos Joe 'go

-Rose zaczekaj. - nie miałam ochoty z nim rozmawiać.

-Spieszę się. - przewróciłam oczami, by okazać moją niechęć.

-Wiem, co możesz o nas myśleć. Nie jestem wzorowymrodzicem. Ale on też bardzo chciał tu wyjechać, pragnął wrócić do ciebie. - miałam ochotę poprostu odwrócić się i odejść. - On cię bardzo kocha Rose. Wyrządził ci wiele złego, ale jesteś jedyną osobą, którą trzyma w sercu. Odrzuca wszystkich wokół oprócz ciebie. - nie chciałam, by zauważył moją nagłą zmianę nastroju. Moje serce, duszę, ciało ogarnęło współczucie, zrozumienie, ciepło, miłość?
Rozpaczałam, zapewniając się, że Jacob nigdy, ani przez chwilę nie pomyślał o mnie jako o wyjątkowej, jedynej, najważniejszej. A teraz w takich okolicznościach, uświadamiam sobie, że Jacob kochał tylko mnie.
Ruszyłam nie zastanawiając się nad niczym, poprostu pragnęłam ujrzeć jego czekoladowe zranione oczy.

-Tak bardzo chciałabym byś się obudził. - pogłaskałam jego blade policzki, czekając z nadzieją na jakąkolwiek oznakę.

Nagle poczułam jak porusza dłonią, spojrzałam na twarz. Nareszcie otworzył powieki!

-Jacob?! - uśmiechnęłam się, obserwując jego reakcję.

-Rose... - skierowałam się bliżej twarzy i nie czekając, złożyłam na jego ustach pocałunek. Nie rozważałam tego czy dobrze zrobiłam, poprostu to poczułam. Widziałam jego zaskoczenie.

- Miła niespodzianka po przebudzeniu. - uniósł kąciki ust, a ja podziwiałam jego cudowne dołki.

-Nawet nie wiesz jak bardzo się o ciebie bałam. - nie byłam w stanie pozostawić go samego ani na chwilę.

-Czyli jednak nie jestem takim zerem. - przerwałam mu kolejnym pocałunkiem. Tym razem Jacob odwzajemnił mój ruch. Czy byłam świadoma tego co robię? Nie wiem. Może działam pod wpływem emocji. Całując jego usta, poczułam się jak dawniej. Tylko on i ja. Tylko jego usta, jego miłość. Bez przeszłości.
Czy kiedykolwiek będę potrafiła się oprzeć?
Moje oczy ponownie się zaszkliły, na myśl o tym, co by było gdyby wtedy nie przeżył.
Jacob przerwał pocałunek i przetarł dłonią moją twarz. Jego dotyk... Nigdy nie przestanę reagować dreszczami.

-Co jest kruszynko? - zawsze tak się do mnie zwracał.

-Dobrze, że jesteś. To było takie straszne... - Jacob przyłożył palec do moich ust, uciszając niemiłe wspomnienia.

-Ciągle tu siedzisz? - czekoladowe oczy patrzyły na mnie tak jak dawniej.

-Z małymi przerwami. Twoi rodzice byli, ojciec nadal jest.

-Nie ważne, ważne że jesteś ty. - co się ze mną działo? Kilka godzin temu siedziałam w pokoju zmęczona życiem, dniem, kolejną minutą.
Nadal myślę o Chrisie. Wiem, że wróci, zrobię wszystko by ponownie go nie zawieść. Ale teraz muszę zaopiekować się Jacobem, moim Jacobem...

-Jak on się czuje? - to pytanie mamy bardzo mnie zaskoczyło. Przecież nienawidziła go najbardziej na świecie.

-O wiele lepiej jutro po południu będzie mógł wrócić do domu. - odparłam niepewna jej zamiarów.

-Ja wiem, że ty mu wybaczyłaś, ale ja tego nie potrafię. - przerwałam jej.

-Mamo on potrzebuje wsparcia . Bardzo mnie zranił ale każdy zasługuje na drugą szansę. - rzuciłam nerwowo, popijając kolejny łyk kawy.

-Szansę? Jako kto? A co z Chrisem?

-Jako przyjaciel... Chris jest moją miłością, cholera! - nigdy nie podnosiłam głosu na mamę ale cała ta sytuacja... - Przepraszam.

-A uczucia? - czy ona zawsze czyta mi w myślach?

-Zastąpiła je wtedy nienawiść, uwierz. - spojrzała na mnie nieśmiało.

-Gdzie tata? - pragnęłam jak najszybciej zmienić temat.

-W sklepie. - jej ton był taki inny... Odłożyłam naczynię i udałam się do swojego pokoju.

Stałam w łazience przeglądając się w lustrze. Zauważyłam ogromne sińce pod oczami, twarz zdecydowanie pobladła. Bardzo schudłam. Od kilku dni żywiłam się tylko kromką chleba. Nie byłam w stanie przełknąć niczego więcej.
Owinęłam się kocem, zanurzając swoje kruche ciało w aksamitnej pościeli.
Poczułam na sobie zapach Chrisa. Bardzo za nim tęskniłam, byłam taka nie zdecydowana...
Ale zawsze wybiorę Anioła...

Wokół była tylko zieleń. Wędrowałam po niej bezcelowo. Rozglądałam się by dostrzec kogokolwiek. Byłam sama. Samotna. Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie w talii. Odwróciłam twarz. Przede mną stała moja siła, wiara, nadzieja. Jego wzrok przeszywał każdy milimetr mego ciała. Tak bardzo chciałam go dotknąć i pocałować. Uniosłam dłoń, gdy nieznany mężczyzna chwycił moje nadgarstki. Kto to był?
Po drugiej stronie ujrzałam magiczne, czekoladowe oczy. Uwielbiałam je. Topiłam się w nich każdego dnia. Patrzył na mnie, wywołując dreszcze spływające po moich rozgrzanych plecach.
Stałam pośrodku dwóch różnych światów. Pragnęłam uciec, ale gdzie?

-Rose! - usłyszałam natarczywe pukanie do drzwi.
Wstałam, za rzucając na siebie jedwabny szlafrok.

-Och tato, co za pobudka. - u progu pokoju stał ojciec, trzymając tacę wypełnioną naleśnikami, miską owoców i szklanką ciepłego mleka.

-Masz Zjeść. Bardzo schudłaś a samym powietrzem żyć się nie da. - podał mi tacę, grożąc palcem.

-Zjem ale nie sama. - złapałam tatę za rękę i wprowadziłam do pokoju.

Usiedliśmy na łóżku, na widok takich pyszności poczułam narastający głód.
Rozmawialiśmy, rozkoszując się śniadaniem.

Siedziałam na korytarzu, czekając na wypis Jacoba. Spakowałam jego torbę i zabrałam wszystkie rzeczy.

-Dziękuję, że tak o niego dbasz. - ojciec Jacoba postanowił odwieźć nas do jego mieszkania. Być może coś zrozumiał?

Przy rejestracji dostrzegłam Jacoba. Nie mógł jeszcze w pełni sprawnie się poruszać, ale mimo wszystko naprawdę szybko doszedł do zdrowia. Pan Joe wziął torbę i skierował się w stronę wyjścia.

-Więc czas wracać. - jego twarz nareszcie nabrała kolorów.

-Nareszcie. - posłałam mu szczery uśmiech. Poczułam jak Jacob niepewnie chwyta moją dłoń. Mimo wątpliwości pozwoliłam mu na ten ruch, mocniej ściskając jego palce.
Przecież to tylko przyjaźń, prawda?

UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz