Szarość

432 46 1
                                    

Nie chciałam wracać do środka. Tłumiąc w sobie burzę rozpaczy, postanowiłam pojechać do domu.
Wsiadłam do autobusu, wpatrując się pusto w szybę.
Jacob odszedł, na zawsze. Powinnam się cieszyć prawda? W końcu nareszcie będę sama, tak jak tego chciałam. Jednak ta myśl dołuje mnie i dobija resztki. Straciłam go i kawałek serca, który należał tylko do niego. To złudne i beznadziejne. Wszystko jest takie szare, kruche, głupie i niestabilne.

***

Przebudziłam się po głośnym wołaniu mamy.
Przetarłam oczy i wstałam. Promieniujący ból w głowie spowodował falę mdłości. Patrząc w lustro ujrzałam bladą postać z gniazdem włosów, rozmazanym makijażem i spuchniętą twarzą od płaczu.
Zbiegłam do kuchni. Przy stole siedziała wykończona Aria i uśmiechnięta mama.

-Czemu wyszlaś bez słowa? Alan dzwonił, szukał podobnie jak my i nic.

Dopiero dziś doszło do mnie jak bardzo mogłam zmartwić ich swoją nagłą nieobecnością. Wczoraj totalnie nie miałam na to sił.

-Przepraszam. Poprostu... Poprostu gorzej się poczułam, nie chciałam psuć wam zabawy.

Odpowiedziałam, szybko nakładając porcje jajecznicy.
Zajęłam miejsce i łapczywie połykałam kolejne kęsy.

-Jesteście zadowolone?

Mama odkładając naczynie, skierowała wzrok wprost na mnie.

-Oczywiście, najlepsza impreza w moim życiu.

Obojętnie rzuciłam kilka słów, odganiając wspomnienie.
Czułam się taka pusta.
Pomijając rozmowę na którą totalnie nie miałam ochoty, podziękowałam za śniadanie i zanurzyłam się w swoich czterech ścianach.
Wewnętrzny głos podpowiadał mi bym sięgnęła po telefon i czym prędzej kazała wrócić mu tu i teraz.
Hamowałam to przez dziesięć minut, sztucznie zagłuszając to co działo się w mojej chorej głowie.
Ulegnę. Wzięłam komórkę i wybrałam numer Jacoba. Nie dzwoniłam. Nie. Pogodzę się z tym, muszę. Tak! Tak musi być.

Rzuciłam się na łóżku i targałam jedwabnym kocem we wszystkie strony. Dusiłam się łzami, wspomnieniami i bólem. Chris, Jacob, Chris, Jacob. Ciągle, ciągle, ciągle. To mnie zabija. Wariuję, Wariuję. Jestem kretynką. Było i odeszło. Wszystko. Moja Ziemia wraz z Chrisem, nasza, taka wyjątkowa,tylko jej pragnę. Gdzie Jacob? Nie ma, nic nie ma.

- Wariat.

Przyglądałam się ciemnej cerze Chrisa. Silną dłonią zaczepiał metalową kłódkę o stalowy pręt mostu.
Czytałam wyryty napis, symbolizujący nasze uczucie.
Miłość to obietnica wspólnej nieskończoności.
Otarłam łzę szczęścia, zdając sobie sprawę z tego, że nic nie jest w stanie zburzyć cudnego świata naszej dwójki.
Głaskałam policzek chłopaka i mocno w tuliłam się w najbezpieczniejsze ramiona na ziemi.

-Kocham Cię.

Ucałował mnie w czoło i delikatnie muskał moją skórę. Otuleni niebem trwaliśmy we wspólnym raju.

***

Dzwonek zakończył kolejną lekcję matematyki. Zamknęłam zeszyt i z ulgą opuściłam klasę. Nagle poczułam silne uderzenie i upadłam. Leżałam kilka sekund powoli dochodząc do siebie.

-Przepraszam.

Dotarły do mnie kojące strumienie głosu Chrisa.
Ocknęłam zmysły i przy pomocy bruneta, wstałam.

-Nic ci nie jest?

Usłyszałam troskę, którą od tak dawna nie obdarzył mnie nikt, prócz jego.
Cholerna, potworna tęsknota za przeszłością.

Zaprzeczyłam i już chciałam ruszyć, gdy ręce chłopaka wylądowały na moich zarumienionych policzkach. Zamarłam.

-Napewno?

Z głębią i intensywnością przeszywał mnie anielskimi oczami. Patrzył w inny sposób, łagodniejszy niż zawsze.

-Tak, Aniele.

Zdając sobie sprawę z tego co przed chwilą powiedziałam, pospiesznie zakryłam usta, gasząc zażenowanie.

Wszystko złagodził cudny uśmiech tego mężczyzny. Był wypełniony dziwnym dobrem, który ocieplił oziębione serce.
Pozostawiając go, ruszyłam w stronę łazienki.
Miałam rozpaloną twarz, dłonie, skórę, duszę i... Paliła się we mnie miłość. Ta prawdziwa...

Hej! Witam wszystkich i przepraszam za moją nieobecność, szkoła i te sprawy. Jutro pojawi się rozdział Jesres Zakazany i kolejny rozdział Upadku. Powracam i to z podwójnym kopem! Kocham i całuję! 😘

UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz