Mój Mały Raj

655 63 5
                                    

-Nie rozumiem tego zadania ani trochę! - podniosłam ręce w geście zrezygnowania. Chris próbował wytłumaczyć mi te pieprzone logarytmy od dwóch godzin. Niestety zbędnie.
-Spokojnie, chyba dziś tego nie ogarniemy. Jesteś zmęczona. - jednym ruchem zgarnął z łóżka wszystkie książki, papiery i zeszyty. Odłożył je na biurko i usiadł naprzeciwko mnie. - Teraz może zajmiemy się czymś bardziej interesującym? - posłał mi uwodzicielskie spojrzenie, po czym zaczął delikatnie całować.
Wtedy nad jeziorem, nie mogliśmy opanować pragnienia i zrobiliśmy to po raz pierwszy. Było naprawdę cudownie.
Błądziłam opuszkami palców po jego ramionach, oddając gorące pocałunki. Po chwili byliśmy całkiem nadzy i nie czekając minuty dłużej zatopiliśmy się w swojej namiętności bez granic.

-Muszę już uciekać. - bacznie obserwowałam Chrisa. Był nieziemsko przystojny. Każdy jego ruch wprawiał mnie w obłęd. Mogłam wpatrywać się w niego godzinami. Wydawał się być obojętny, jego wyraz twarzy sprawiał wrażenie niedostępnej, ponurej. Jednak gdy tylko pojawiałam się ja, porzucał maskę. Stawał się kochany, opiekuńczy. Na ustach ciągle widniał uśmiech. Traktował mnie jak najcenniejszą rzecz tego świata.
-Kocham Cię najmocniej na świecie wiesz? - podeszłam do niego, chwytając go od tyłu.
- Wiem, a Ty wiesz, że nie wyobrażam sobie bez Ciebie życia? - oh tak, byłam tego pewna jak niczego innego. Był jedyną osobą,prócz mamy, która nigdy mnie nie zawiodła, nie zraniła, nie opuściła. Był jak ANIOŁ. Był moim własnym rajem.

-Przygotuj stół, tata będzie za pół godziny. - w kuchni panowały przygotowania do wspólnego obiadu, czy mogę nazwać go rodzinnym?
Mama zajęła się jedzeniem, Aria sprzątaniem a ja przygotowywaniem stołu. To był w pewien sposób przełomowy dzień. Nareszcie wszyscy razem zasiądziemy do wspólnego posiłku , tak powinno być zawsze. Czułam, że każdy przełamał bariery i wkładał całe swoje serce w to by wszystko naprawić.
Po 20minutach obiad był gotowy, teraz czekaliśmy jedynie na tatę.
W tym momencie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
Staruszek wyglądał naprawdę elegancko. W ręku trzymał czerwone wino i trzy bombonierki.
-Nie spóźniłem się? - wszedł, zdejmując płaszcz. Rozejrzał się po kuchni, unosząc brwi w geście podziwu. - Naprawdę się postaraliście.
-Ma być miło, przyjemnie i smacznie. - mama naprawdę stała się szczęśliwa, była zachwycona przemianą ojca.
-Twoje zdolności kuchenne nie dorównują nikomu. - odsunął krzesło, i usiadł na przeciwko mnie i Ari.
Delektowaliśmy zmysły smakowe posiłkiem, zatracając się w cudownej, rodzinnej atmosferze. Rozmawialiśmy bardzo długo, wspominając i rozważając nad wszystkimi aspektami życia. Tata wielokrotnie pytał się o Chrisa i wyrażał chęci by go poznać.
Wspólnymi siłami dotarliśmy do odbudowania naszej rodziny.

Siedziałam w pokoju Ari, zachwycając się jej zdolnościami fryzjerskimi. Bawiła się moimi włosami, tworząc na głowie przeróżne fikuśne arcydzieła.
-Czyli cisza, spokój? Zakończony temat? - Aria pragnęła mojego szczęścia, naszego szczęścia. A to byłoby nie możliwe, gdyby Jacob pozostał.
-Tak. Od tamtej pory się nie odzywał. I bardzo dobrze, może zrozumiał jakim jest palantem. Chciałam jedynie go wesprzeć, pomóc jakoś bo został bez nikogo, ale trudno. Nie docenił niczego. Być może posłuchał mojej rady i wyjechał. Wcale nie jest mi go żal. - oceniłam sytuację na jednym tchu, zrzucając z siebie ciężar.
-Masz rację Rose. I tak nie spodziewałabym się tego że zaproponujesz mi kumplostwo. - Przecież to praktycznie było nie realne, w moim umyśle i sercu.
-Głupstwo. A czy ty? Czy ty się z nim wtedy w parku widziałaś po raz pierwszy? - zatrzymałam dech, czując w głębi tysiące wbijających się szpil.
-Tak. Po raz pierwszy i ostatni. Przecież wiesz. - jej ton był nieśmiały.
-Nigdy w zasadzie nie pytałam dlaczego to zrobiłaś. Teraz jesteśmy na tyle zdystansowane że mogę o to zapytać? - nie wiem skąd poczułam nagły przypływ odwagi. Dlaczego pragnęłam usłyszeć powód?
-Rose, to ciężkie. Nie mam pojęcia jak to wytłumaczyć. Poprostu to była chwila, poryw. Nie ukrywam że Jacob cholernie mi się podobał, a wtedy on przyszedł... Przyszedł bo czekał na Ciebie. Byliśmy sami. - nie chciałam wracać do tego dnia pamięcią, ale mimowolnie kroczyłam dalej. - Długa rozmowa, to zapędziło się za daleko. Być może dlatego że byłam pod lekkim wpływem. Mogę nazwać to dziwnym pożądaniem jakie mnie wtedy ogarnęło. Jezu Rose. - Aria spuściła wzrok, zakrywając dłońmi twarz. Nie chciałam wpędzać ją w poczucie winy.
-Spokojnie, przecież to minęło. Wszystko wyjaśnione. Koniec. - otarłam jej słone łzy i powróciłam do teraźniejszości, odsuwając na bok negatywne emocje, które toczyły walkę w głębi mojej duszy.

-Nie na widzę cię! Jesteś zerem! Jesteś tanią dziwką! - wypowiadając te słowa, wprowadziłam mój stan duszy w jeszcze gorszą otchłań cierpienia.
Patrzyłam na jej twarz, która nie wyrażała nic. Czułam do niej obrzydzenie, pogardę.
Miałam ochotę ją zabić. By zniknęła z mojego życia wraz z Jacobem.
Dusiłam się własnym łzami, dusiłam się własnym bólem. Nie potrafiłam opanować moich myśli, wspomnień, czynów. Byłam zabawką w rękach ZŁA. Straciłam serce, straciłam uczucia i wiarę w ludzi. Nie istnieje nic poza piekłem i cierpieniem. Zniknę i oddam się w ręce szatana! Niech skrzywdzi moją duszę jeszcze głębiej.

UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz