Pigułka Dobra

427 45 5
                                    

Starając się nie myśleć, zatapiałam smutki w kolejnym już z rzędu kieliszku. Candy prosiła, bym trochę zwolniła, ale nie miałam zamiaru jej słuchać.
W głowie kręciło mi się coraz bardziej a widzieć zaczęłam podwójnie.
Chciałam się przewietrzyć, więc chwilowo opuściłam stolik i wyszłam. Świeże powietrze nieco rozjaśniło mój schlany  umysł.

-Zmęczona?

Alan roztrzepał moje włosy i okrył garniturem.

-N-ie. Bardziej pijana.

Mowa też nie szła mi najlepiej.

-Chcesz wrócić do domu?

-Zwariowałeś? Ja dopiero zaczynam.

Mówiłam, chichocząc jednocześnie.

-Jesteś pewna? Jeśli tak to mogę zaproponować ci coś mocniejszego.

Rzekł nie pewnie, czekając na moją reakcję. Co miał na myśli?

Zrozumiał moje pytające spojrzenie i natychmiast wyjaśnił to co miał na myśli.

-No wiesz. Pigułki. Po nich jest jeszcze lepszy strzał, brak kaca, a co najważniejsze zajebiscie się bawisz i zapominasz o reszcie.

Zwariował? Jednak jestem pod wpływem alkoholu, który dodaje mi odwagi. Jeśli nie spróbuję, nie dowiem się jak to działa, prawda? Jedyny raz. A zapomnieć o wszystkim, to coś czego pragnę najbardziej na tym pieprzonym świecie.

-Nie szkodzi?

Chłopak zaśmiał się cicho i przekonał mnie o jej dobrym działaniu.
Nie czekając dłużej, zabrałam małą białą pigułkę i szybko połknęłam. Po kłopocie. Obawiałam się, że za chwilę wystrzelę gdzieś w środku, lecz ja nadal nic nie czułam.

-Spokojnie. Działa po 30 minutach.

Czytając mi w myślach, odpowiedział i zgasił promyk niepewności.

Alan zaprowadził mnie do szkoły, czym odnaleźliśmy paczkę i zmierzyliśmy w ich stronę.
Po upływie kwadransu, poczułam przyjemne ciepło i zdecydowaną poprawę humoru. Zaczęłam cieszyć się z każdej rzeczy. Nie panowałam nad szczęściem, które w niewiadomy sposób wypełniało mnie całą.
Bawiłam się w najlepsze i ani przez sekundę nie rozmyślałam nad moimi problemami.

-Dziękuję.

Szepnęłam szatynowi i porwałam go, by zatańczyć.

Jeszcze nigdy nie było mi tak dobrze. Wyłączyłam złe emocje, a te dobre przeważały nad wszystkim innym. Chyba tego było mi trzeba.

***

Działanie tabletki nadal nie minęło. Siedziałam w samochodzie, czekając na resztę towarzystwa. O dziwo doszłam o własnych siłach. W samochodzie pojawił się brat Candy.

-I jak młoda?

-Cudownie.

Wyszczerzyłam zęby w szerokim uśmiechu. 20 latek przeskoczył na tylnie siedzienie, obejmując mnie ramieniem.

-Mówiłem.

Jego twarz znajdowała się zdecydowanie za blisko.

Odsunęłam się nieco, by zaprzestać tej sytuacji, która prowadziła do niechcianego pocałunku

-Mój kuzyn zamotał ci w główce co?

Otrząsnęłam się i groźnie spojrzałam.

-Było minęło Alan.

Powiedziałam oschle.

-Przepraszam.

Wpatrywał się we mnie, po czym do pojazdu wsiadła Candy.

-Ruszamy!

Tej nocy nie byłabym w stanie wrócić do domu, dlatego rodzeństwo zaproponowało mi noc w ich domu.
Marzyłam o ciepłym łóżku i śnie.
Nie mialam wyrzutów sumienia, po tym jak zażyłam to coś. Wręcz przeciwnie. To naprawdę miało wspaniałe działanie, dzięki czemu otaczała mnie niesamowita aura.

Podjechaliśmy pod mieszkanie. Wewnątrz jest naprawdę przytulnie. Zdjęłam wysokie buty i bolerko
Candy wskazała mi pokój, a ja nie zwlekając rzuciłam się w aksamitną pościel.
Zaśmiałam się sama do siebie, podsumowując bajkowy wieczór. Nie pamiętając o Chrisie i Jacobie.

Pogłębiając się w śnie, poczułam przyjemne objęcie od tyłu moich pleców. Domysliłam się, że był to Alan, lecz nie protestowałam, poprostu odpłynęłam.

***

Budząc się, czułam silny ból głowy i mdłości. Odwracając się, zauważyłam szatyna leżącego tuż obok.

-Co ty tu robisz?!

Krzyknęłam, nie pamiętając przyczyny w jakiej właśnie tu się zjawił.

-Nie udawaj, że nie wiesz.

Szepnął, a ja zerwałam się z łóżka. Moja głowa za chwilę pęknie!
Milczałam, czy my...?

-Żartuję głuptasie!

Ulżyło mi. Rzuciłam w nim poduszką i kazałam opuścić pokój.
Ale przypomniałam sobie o białej tabletce, którą wczoraj mi podarował.
-Zaczekaj, mam pytanie.

Spojrzał na mnie, rozszerzając źrenice. Nie miał na sobie koszulki, co lekko mnie rozpraszało.

-Czy to co wczoraj mi dałeś, zażywasz regularnie?

Wywrócił oczami, rozsiadając się na fotelu.

-Nie regularnie, powiedzmy, że wtedy kiedy tego potrzebuje. Sama doświadczyłaś jej boskiego działania. Po niej nie czujesz nic, tylko szczerzysz się przez cały czas i masz w dupie wszystko co cię otacza.

Miał rację. Naprawdę nie przejmowałam się wtedy kompletnie niczym. To tak jakbyś usunęła człowieczeństwo i stała się szczęśliwą zabawką. Ale wiem, jedno że to był pierwszy i ostatni raz kiedy to zrobiłam. Z pewnością.

Alan opuścił pomieszczenie, a ja spojrzałam w lustro, załamując się moim własnym wyglądem. Rozmazany makijaż, włosy jak gniazdo. Fatalnie. Jak moje życie.

UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz