Bez Ciebie Czuję Pustkę

376 50 7
                                    

Mijały kolejne dni. Nic nie uległo większej zmianie.
Zakończyliśmy projekt. To oznaczał także koniec naszych spotkań. Czułam dziwną pustkę, która nie opuszczała mnie ani na moment.

Jacob codziennie się dobija, rozmawiam przelotnie, unikając kolejnego załamania. Nie chcę znów popełnić błędu. Jest ciężko, ale wierzę, że dam radę. Ucieknę od przeszłości i zacznę po raz setny rozdział od nowa.

***
Brązowe liście zdobiły groby zmarłych osób.
Dotarłam nad pomnik mojego taty, stawiając znicz.
Wpatrywałam się w jego czarno-białe zdjęcie, podziwiając młodzieńczy uśmiech staruszka.

-Tęsknię tatusiu. Gdybyś był, byłoby łatwiej, wiesz?

Szepnęłam cicho, ocierając skroploną wodę na mojej twarzy.
Mimo upływu czasu, ból nie znikał, a wspomnienia jak żyletki otwierały zaschnięte rany.
Pragnęłam, by żył i był wśród żywych.
Śmierć taty dotknęła mnie niezmiernie głęboko.

***

-Dzień dobry. Zapiszcie temat.

Matematyczka badała nas swoim tępym wzrokiem.

Siedziałam sama, lecz po chwili w klasie zjawił się Jacob.
Szedł w moją stronę i zajął miejsce obok.

-Hej Rose.

Spojrzałam na chłopaka, unosząc kąciki ust.

-Jak się masz?

Czekoladowe oczy wyrażały to co zawsze. On nie zmieni swoich uczuć. Choćbyśmy chcieli nigdy nie zwalczymy miłości.

-Dobrze... Wczoraj byłam na grobie taty.

Przeciągnęłam leniwie, spuszczając głowę.

Jacob chwycił mnie za rękę, szturchając lekko.

-Spokojnie kochana. Z pewnością tu jest i niechętnie patrzy na twój smutek.

Zadrżałam pod wpływem jego dotyku i odsunęłam dłoń.

Byłam zmuszona przez umysł, by zapanować nad sercem.

Minuty dłużyły się niczym wieki. Pragnęłam wrócić do domu.

***
-Cześć wam!

Krzyknęłam, mijającą drzwi wyjściowe.
Nareszcie!

Podążałam szybkim krokiem, wsłuchując się w muzykę.

-Zaczekaj!

Głośne wołanie przebiło melodię.
Odwróciłam się i zauważyłam biegnącego Jacoba.

-Tak?

On podszedł blisko, tak, że czułam jego oddech.

-Nie potrafię.

Złapał podbródek i zachłannie pocałował moje usta.
Nie tym razem.
Odsunęłam się, zwiększając naszą odległość.

-Oszalałeś! Rozmawialiśmy o tym...

Wymachiwałam dłońmi, okazując swoją złość. Nie pozwolę zniszczyć własnych postanowień.

-Rose cholera kocham cię. Jak mam trzymać się daleko? Jestem pewny, ty też nie możesz tego wytrzymać.

Stawił krok w przód.

-Wyjasniłam ci wszystko dosyć jasno. Podjęłam decyzję.

Parsknął, kiwając głową.

-Chcesz pozostać sama? To możliwe? Kochając dwóch mężczyzn?

Miliony ostrzy wbiło się teraz w moje oziębłe serce.
Czy zawsze reaguje tak na prawdę?

-Tak...

Spięłam się i ruszyłam. A gorące dreszcze opanowały moje wnętrze.

***

Spłukiwałam włosy, podczas kiedy usłyszałam dzwonek telefonu.
Odłożyłam szampon, wychodząc z kabiny.
Wzięłam urządzenie, na ekranie zdjęcie Chrisa.
Zawachałam się przez krótką chwilę.

-Halo?

Powiedziałam niepewnie.
Po drugiej stronie słuchawki cisza. Nie odzywał się.

-Halo? Chris?

Ponowiłam pytanie, lecz brak odpowiedzi.
Połączenie zostało przerwane.
Co to miało znaczyć?
Zdziwiona, wróciłam do łazienki.

Zrobił to celowo? Dlaczego?

***

-Muszę wam coś powiedzieć!

Aria pełna entuzjazmu, usiadła naprzeciwko mnie i mamy. Promieniowała szczęściem.

-Mów!

Mama westchnęła, niecierpliwie przebierając nogami.

-Wychodzę za mąż!

Pisnęłyśmy, podbiegając do Ari. Objełyśmy się mocno, nadal szczebiocząc z radości.

-Kiedy termin?

-Za półtora miesiąca.

Z twarzy Ari nie znikał uśmiech. Pragnęłam jej dobra, mimo wszelkiego zła.

-Moje dorosłe córeczki.

Mama targała nasze czupryny, uraniając drobną łzę.

-Tata z pewnością się cieszy tak jak my.

Rzekłam, starając się nie psuć atmosfery.

Wierzyłam, że jest gdzieś tu, obserwując nas bacznie. Kroczy z nami każdego dnia, troszcząc się o mamę, mnie i Arię.
Otacza ochroną tam z nieba.



UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz