Nic Nie Obiecuj

419 51 0
                                    

Mija kolejna lekcja, a Jacob nadal się we mnie wpatrywał.
Próbował podchodzić, przytulić, ale odpychałam go za każdym razem.
Trzymałam się twardo tego, co postanowiłam.
Przysięgłam sobie, że to było ostatni raz.

Za kilka godzin miałam spotkać się z Chrisem w sali informatycznej.
Przed każdym sparciem z nim, zastanawiam się nad tym jak to będzie wyglądać.
Wewnętrzna walka z sercem a umysłem...

***
-Jesteśmy coraz bliżej końca.

Powiedział, rysując szkice na białej kartce.

-Super.

Posłałam sztuczny uśmiech.

Wykonaliśmy kolejne plakaty, przykładając do tego wszelkich starań.

W głośnikach płynęła piosenka, którą nazywaliśmy swoją własną. Kojarzyła się z naszym cudownym uczuciem, wypełnionym szczęściem.
Dlaczego akurat teraz?

Oboje milczeliśmy. Wiedziałam, że Chris uważnie wsłuchuje się w jej słowa.
Uwielbiał ją, mój Anioł.

-Pamiętasz?

Otworzyłam oczy ze zdziwienia.

-T-aak.

Wydukałam niepewnie.
Chris nucił pod nosem kolejne wersy.

-Wtedy było idealnie Rose.

Zaschło mi w gardle, a słowa uwięzły gdzieś głęboko.
Nie spodziewałam się, że Chris kiedykolwiek wspomni naszą przeszłość w dobrym świetle.

-Było.

Odparłam szybko, powracając do swoich czynności.
Chciałam uciec myślami na drugą stronę, tą lepszą, jaśniejszą, osłaną czerwonymi płatkami róż, które symbolizują miłość i szczęście.
Powrócić do tego, co straciłam przez własną głupotę i niezdecydowanie.

***

-Nie musisz, naprawdę.

Przekonywałam Chrisa kolejną minutę, niestety zbędnie.

-Chcesz, by znów przytrafiło ci się to samo?

Patrzył na mnie surowo, nie okazując żadnej z emocji.

Pokiwałam przecząco głową, mijając obszar szkoły.

Chris był okryty tą cholerną maską.
Zdejmował ją zawsze, gdy znajdował się blisko mnie.
A teraz ja sama zmusiłam go do ponownego ukrycia się za tym gównem.
Egoistka!

Nie odzywaliśmy się, szliśmy w ciszy. Jak zwykle. Cisza to jedyne co nas teraz łączyło.

-Dzięki.

Rzekłam, ruszając w stronę furtki.

Nie zdążyłam postawić kroku, gdyż Chris chwycił mnie za dłonie.

Skierowałam wzrok na jego twarz. Była kamienna, ani krzty uczucia.

Zbliżył rękę do mojego policzka, ale zatrzymał się milimetr od skóry.
Zamarłam.

-Było nam tak cudownie Rose.

Pragnęłam jego dotyku, bliskości i skrzydeł, którymi mnie otaczał.
Tęskniłam za słowami i pocałunkami.
To odeszło...

Stałam w bezruchu, czekając na jego dalsze postępy.

Ale Chris odsunął się daleko i zaczął biec. Pozostawiając mnie osłupiałą. Bijącą się z poczuciem winy, który ogarniał całe wnętrze zepsutego ciała.

UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz