Miłość jak magnez

461 35 12
                                    

Chcę Cię, pragnę Cię, w każdej sekundzie mojego życia. Gdy jestem wściekły, gdy Cię nienawidzę. Potrzebuję twego uśmiechu, potrzebuję twego głosu, gdy jesteś dla mnie podła, gdy ranisz. Kocham Cię tak intensywnie, nawet gdy płaczę, bo nie mam już sił. Kocham Cię, bo nic innego  nie rodzi się we mnie tak mocno, gdy widzę Twoje błękitne oczy.

***

Po raz ostatni spojrzałam w lustro. Jak długo będę żyć tęsknotą? Być może dziś odmieni się choć trochę los, który sama ułożyłam według pokręconej układanki.
Usta podkreślone delikatną pomadką kontrastowały z ciemną karnacją twarzy. Oczy pomalowałam kreską i tuszem, na policzki nałożyłam brązer. Włosy wyprostowałam i opuściłam lekko na ramiona.
Serce bije mi niczym przed pierwszą randką.
Wyciągam telefon, pozostało mi pół godziny. Pospiesznie zakładam szpilki i zabieram torebkę. Wybiegam z domu i podążam w stronę przystanku. Nie wiem co dzieje się w mojej głowie i umyśle. Gigantyczna walka uczuć zawładnęła moim ciałem. Wilgotne ręce nie pozwalają na uspokojenie. Spoglądam w stronę ulicy i zauważam nadjeżdżający autobus.

***
Stoję pod jego drzwiami i zastanawiam się czy nie uciec najdalej w głąb mojego skrytego, ciemnego świata. Licząc do dziesięciu, zamykam oczy i biorę głęboki wdech. Przerywa mi ciche westchnienie Chrisa. Gdy widzę jego oczy, twarz, i to, że jest kilka metrów ode mnie... Powoli otrząsam się z dziwnego stanu i próbuje wydukać choć jedno słowo.

-Będziesz tak stała wieczność? - jego głos przyspiesza moje tętno. Czy ja szaleje?

Ledwo stawiam krok do przodu, gdy brunet podaje mi dłoń i mocno ściska. Zatrzymuje oddech, nie potrafię inaczej reagować na dotyk tego ukochanego mężczyzny. Szarość na dworzu sprawia, że jego włosy są jeszcze bardziej ciemne, oczy mroczniejsze, a wszystko inne.. takie magiczne.

-Cześć. - wyrzucam z siebie bezmyślnie, likwidując cholerne blokady.

Chris spogląda na mnie krótko, po czym wybucha szczerym i prawdziwym śmiechem. Takim jak kiedyś. Takim, gdy oboje istnieliśmy w swoim własnym My i nikt poza nami nie potrafił zniszczyć tej aury. Nagle czuję napływające do oczu łzy. Bezlitośnie spływają mi po policzkach a ja nic nie potrafię z tym zrobić. Zaczynam płakać, mocno płakać, nie mogę tego opanować, trzęsę się, cała. To tęsknota, żal, ból za to, że to wszystko zniszczyłam właśnie ja, ja odebrałam jego szczęście, moje, naszą radość z każdego dnia.

-Ciii... Aniele. - obejmuje mnie mocno i kołysze, by złagodzić mój stan.

-Przepraszam, przepraszam, przepraszam! Tak bardzo przepraszam, że zniszczyłam, że zraniłam, błagam, przepraszam! - krzyczę bezsilnie, zrzucając z siebie cały ciężar.

Delikatne palce bruneta rysują kręgi po wilgotnej twarzy, a jego usta muskają moje czoło.

-Uspokój się, słyszysz? Rose do cholery.

Ocieram się i lekko odsuwam, by móc spojrzeć mu w oczy. Widzę tam ból, ale nie tylko. Dostrzegam tą samą iskrę, co kiedyś, ten sam blask i radość.

Wszczepuje ręce w jego bujne włosy, sycąc się ich zapachem.

-Kochasz go? -  pytanie Chrisa przystawia mnie do pionu, i zaczynam rozumieć, że to wszystko jest tylko chwilą.

Wysyłam mu pytające spojrzenie,lecz nagle czuję przypływ ciepła, które bije od nas obojga.

-Kocham Ciebie. - odpowiadam pewnie.

Chris zamyka oczy i lekko wzdycha.

-Alan? To coś więcej prawda?- pyta bezgłośnie.

-Oszalałeś?! - szokuje mnie to co siedzi w jego głowie, przez ten cały czas zastanawiał się nad tym czy łączy mnie z kimś innym coś więcej, czy nadal kocham Jacoba, czy istnieje coś poza nim. Mocny ścisk żołądka  powoduje falę mdłości.

Chris nagle chwyta mnie w talii i intensywnie przyciska swoje usta do moich. Czuję jak odpływam. Czuję  niebo, nasze niebo. Po raz kolejny po rozstaniu, które trwa w nieskończoność. Czuje miłości, jego i moją, tak silną, że nikt i nic nie jest w stanie jej przerwać. Zapominam o Jacobie, o całej gównianej reszcie. Czy to dzieje się naprawdę?
Nasze języki głęboko się w sobie zatracają. Chris podnosi mnie lekko, a ja owijam nogi wokół jego pasa. Wędrujemy w stronę łóżka, nie przerywając głodnej i dzikiej namiętności, za którą każdy z nas potwornie tęsknił.

Kładzie mnie powoli, nachylając się i pieszcząc moją szyję.

-Tęskniłem tak cholernie.

Mój oddech przyspiesza, czując narastające pragnienie.

-Jesteś taka piękna.

Pocałunki parzą rozgrzane ciało, które należy tylko do tego Anioła.

-I tak bardzo, mimo zła, mimo wszystko, mimo sprzeczności losu i fałszu, tak bardzo Cię kocham Rose.

Wzdycham i po raz kolejny słone łzy wypełniają zmęczone płaczem oczy. Nie wiem czy śnię, nie wiem czy to prawda, nie wiem czy nie minie. Ale nawet jeśli, to wiem, Chris mnie kocha, kocha ponad wszystko i wszystkich. A ja kocham jego. I  wiem, że moje szczęście sięga i wędruje powtórnie do wspólnego nieba, który razem stworzyliśmy.

Chris ściąga mi koszulkę i wędruje w dół. Rozpina spodnie, i bez chwili zawahania zrywa mi je z nóg. Robię to samo, przyspieszając tempo. Teraz leżymy oboje nadzy, spoceni i spragnieni siebie. Chris mocno we mnie wchodzi, a ja głośno krzyczę, osiągając wspólność i jedność. Poruszamy się razem, intensywnie oddychając. Cały pokój jest wypełniony gorącem i intymnością. Uśmiecham się, nie wierząc w szczęście jakie przeżywam.
Po chwili oboje szczytujemy, docierając do granic raju. Jest mi tak błogo i dobrze, że nie potrafię opisać tego słowami. Leżę u boku mężczyzny, którego kocham ponad życie.

-Jesteś całym moim światem Rose. - szepcze zdyszanym głosem.

-A ty jesteś moim niebem kochanie.

UpadekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz