Rozdział 6

5.1K 320 24
                                    

Wbiegła do klasy pięć minut po dzwonku, przeklinając piękno wieży Eiffela. Zapatrzyła się na nią, wspominając wczorajsze wydarzenie i nie zauważyła jak minęło pół godziny. Ocknęła się dopiero, gdy Alya napisała do niej pięć minut przed dzwonkiem. A wstała tak szybko tylko po to, aby się nie spóźnić. Czemu to spotyka zawsze mnie? Pomyślała. Wchodząc do klasy starała się być cicho, ale niestety nie wyszło. Już na progu potknęła się o własne nogi i, robiąc straszny hałas, upadła. Uniosła niepewnie głowę, spoglądając na nauczycielkę, a na jej twarzy pojawiła się złość. Jęknęła zirytowana, a potem wskazała na ławkę w drugim rzędzie.

- Masz uwagę. Powinnaś się nie spóźniać następnym razem. Po lekcji zgłoś się po dodatkowe zadanie.- Powiedziała nauczycielka. Marinette poczerwieniała i ruszyła do swojej ławki. Nie zauważyła spojrzenia Adriena, który już zdecydował jeszcze tego wieczora do niej wpadnie. Pragnął ją przytulić do siebie i szeptać uspokajająco do ucha, aby uroczo się zaczerwieniła. A najbardziej chciał ją w końcu móc pocałować. Poczuć jej usta na swoich. Coś uderzyło go w głowę. Spojrzał lekko zamglonym wzrokiem na przedmiot, który sprawił mu tyle bólu. Dostał od nauczycielki kredą. Uniósł spojrzenie na chemiczkę i wyszeptał ciche przeprosiny. Mu też zrobiło się głupio. Na szczęście lekcje szybko minęły i oboje śmiało mogli wrócić do domu. Dziewczyna na początku musiała trochę pomóc rodzicom, ale na szczęście pieczenie sprawiało jej przyjemność. Lubiła to robić i prócz tego, mogła też spędzić trochę czasu z rodzicami, ale głównie to z tatą, chociaż mama siedziała razem z nimi. W końcu koło osiemnastej ruszyła do pokoju. W łazience postanowiła się przebrać w swoją piżamę. Zdjęła swoją koszulkę i pod lewą piersią zobaczyła coś co ja zmartwiło. Średniej wielkości czarna kropka. Wyglądała trochę jak pieprzyk. Dotknęła to i wzdrygnęła się. Miała zimne ręce. Dobra, najlepiej jak to zignoruje. Przecież czasami pojawiają się nowe znamiona. Ubrała bluzeczkę na ramiączkach i zielone krótkie spodenki.

 Wyszła z łazienki i otworzyła zeszyt od chemii oraz spojrzała na swoje zadanie dodatkowe. Poprawiła swoje kitki i wzięła czarny długopis w rękę. Zaczęła uzupełniać wolne miejsca, chociaż tak naprawdę nie była pewna poprawnych odpowiedzi. Skończone. Złapała w rękę nowele Bolesława Prusa i otworzyła na stronie z "Kamizelką". Zaczęła czytać i przerwała dopiero, gdy usłyszała pukanie do okna. Spojrzała na nie i znów jak co wieczór zobaczyła zielone, błyszczące oczy. Już przyszedł, chociaż jak dla niej to trochę za szybko. Z lekkim ociąganiem wstała i podeszła do balkonu, po czym otworzyła chłopakowi wejście. Blondyn wskoczył do środka i złapał ją w chwili, gdy ta się odwróciła. Przyciągnął ją do siebie, tak, że opierała się o jego plecami o jego tors. Jedną rękę położył na jej brzuchu, a drugą na talii. Był świadomy, że naruszał jej przestrzeń osobistą, ale patrzenie na nią cały dzień i powstrzymywanie się. To było męczące. Oparł głowę na jej ramieniu i odwrócił ją lekko, tak aby mieć dostęp do jej ucha.

- Dobry wieczór, Marinette- Jego głos wibrował od nadmiaru emocji. Niecierpliwość, nadzieja, czułość, miłość. To wszystko łączyło się w jedność i wyrażał w spojrzeniu, w głosie, w dotyku.- Czy mogę liczyć na twoją odpowiedź?- Zamruczał jej do ucha niczym kot, a po jej plecach przeszły przyjemne dreszcze. Policzki okryły się uroczym rumieńcem, a serce zaczęło bić trzy razy szybciej niż powinno. Dziewczyna ucieszyła się, ze chłopak pojawił się u niej, a jego ton i gesty były pełne uczuć. W pewnej chwili chłopak zaczął obdarowywać dzewczynę drobnymi pocałunkami wzdłuż szyi, aż w mniej więcej w połowie zatrzymał się i zassał jedno miejsce.- Ile muszę czekać?- Spytał wibrującym od emocji głosem. Dziewczyna zachłysnęła się powietrzem oraz złapała dłonią, gdzie blondyn zrobił jej malinkę. Chciała się odwrócić, spojrzeć na niego, ale trzymał ją za mocno. 

- Chat, ja nie wiem. Zaczynam coś do ciebie czuć, ale nie dawno zrezygnowałam z jednej miłości. Boje się coś zaczynać.- Powiedziała zduszonym głosem, zaciskając wolną dłoń na lateksie stroju blondyna.- A w dodatku jak śmiesz robić mi malinki?-Zapytała oburzona. Została jednym ruchem odwrócona i przyciśnięta między jego ciałem, a zimną ścianą. Przybliżył swoją twarz, tak aby czuła jego oddech na ustach. Dziewczyna zatopiła się w jego zielonych oczach. Byli bardzo blisko, aż dziewczyna mogła policzyć jego rzęsy. Cofnęła głowę i zamknęła oczy, czekając na ruch chłopaka, zaciskając usta. Chłopak uśmiechnął się do siebie i zbliżył do jej ucha.

- Poczekam, aż będziesz pewna. Ale wiedz jedno. Nie jestem zbyt cierpliwy.- Słyszała jeszcze jakiś czas powtarzane w kółko ostatnie zdanie w jej głowie. Po chwili jego dłonie zniknęły i dopiero po trzasku zamykanego okna odważyła się otworzyć oczy. W pokoju została sama. Powoli osunęła się po ścianie, a oddech miała nierówny i szybki. Schowała twarz w dłonie i zamknęła oczy.

- Co ten kocur ze mną wyrabia.- Jęknęła. Po uspokojeniu się poszła do łazienki. Spojrzała w lustro oraz dotknęła niepewnie fioletowo-czerwony znak na szyi, a w jej głowie narodziła się chęć mordu. Ten idiota zrobił jej malinkę. Zabije go, zamorduje. Cała poczerwieniała i spojrzała na swoje ramię. Zatrzymała się wpół ruchu. Czarna kropka, odrobinę większą od tej pod lewą piersią. Zacisnęła usta i dotknęła jej. Trochę się zmartwiła, ale ponownie stwierdziła, że pewnie to kolejne znamię. Przecież one się pojawiają. Po prostu położyła się spać. Następnego dnia miała problem z tą cholerną malinką, ale nic nie mogła z nią zrobić. Ukryła ją pod czterema warstwami pudru i ubrała zieloną apaszkę. Nie pasowała do niczego, ale to jedyna jaką miała. Zanotowała sobie w głowie, że powinna zrobić sobie co najmniej dwie. Przejrzała się w lustrze, zauważając, że kropka na ramieniu urosła. Nie była jak od strasznie dużą, wiec ubrała bluzkę na długi rękaw i ruszyła do szkoły.

 U progu przywitała ją Alya podejrzliwie patrząc na zielony materiał na szyi dziewczyny, ale wypytywać zaczęła dopiero, gdy usiadła w ławce. Marinette zaśmiała się nerwowo i unikając wzroku przyjaciółki skłamała coś o bólu gardła. Alya nie łyknęła tego drobnego oszustwa, ale zostawiła dziewczynę w spokoju. Jak przyjaciółka nie odezwała się do niej do końca lekcji. Tylko tyle wytrzymała, ponieważ zaraz na przerwie zaczęła opowiadać i kolejnym zwycięstwie Biedronki i Czarnego Kota. Marinette uśmiechnęła się delikatnie i pomyślała, że gdyby Mulatka wiedziała jak blisko jest bohaterki to by się nią tak nie zachwycała, ale obietnica zobowiązywała. Nie zwróciła uwagi na zadowolony uśmiech Adriena, który cały dzień przyglądał jej się kątem oka. Znał okoliczności, przez które Mari musiała nosić apaszkę, bo w końcu sam jej ten powód zrobił. 

MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz