rozdział 11

4.5K 278 88
                                    

 Dziewczyna zniżyła wzrok, aby zobaczyć o czym mówi chłopak i od razu je ujrzała. Były nie do przeoczenia. Czarne, większe niż ostatnio kropki. Zagryzła wargę, jakby zastanawiała się co odpowiedzieć. Serce mówiło, aby to zbagatelizować, ukryć swoje uczucia pod maską uśmiechu, ale rozum... On sądził, że te znaki powinny ja zmartwić. Nie codziennie na skórze pokazują się idealnie okrągłe kropki. Jakby oznakowane od filiżanki i perfekcyjnie pomalowane, więc była świadoma, że to zły znak.

- Mari, czy mogę?- Zapytał, łapiąc za brzegi koszulki, a dziewczyna doskonale zrozumiała co chce zrobić blondyn. Skrzywiła się i położyła swoje dłonie na jego.- Nic ci nie zrobię, znacz mnie. Chce tylko zobaczyć, czy masz ich więcej.- Wiedziała, że miała. W końcu cofnęła dłonie i pozwoliła chłopakowi zdjąć z siebie koszulkę, aby ten mógł obejrzeć jej ciało. Widziała malującą się w jego oczach troskę, której nie dało się ukryć. Jednocześnie uwielbienie i smutek. Serce zabiło jej trzykrotnie szybciej. Oparła rękę na jego klatce i odsunęła od siebie, aby chwilę później zakryć dłonią piersi.

- A jeśli chodzi o pierwsze pytanie to nie wiem.- Odwróciła wzrok na wiszący nieopodal obraz i zaczerwieniła się. Chłopak zmarszczył brwi i odszedł od niej. Zapalił duże światło i przyjrzał się jej ciału, na którego widok na chwilę zamarło mu serce. Leżała przed nim pół naga, odwracając zawstydzona wzrok, a jej ciało... Jej ciało było całe w czarne kropki. Na ramionach i łokciach miała czerwone plamy. Bez większego zastanowienia podszedł do niej i jedna ręką przytrzymując jej ręce nad głową, druga rozpiął guzik od spodni dziewczyny i z szybkim pociągnięciem zsunął je do kostek. Spojrzał na jej nogi, które zawstydzona podkurczyła, aby zasłonić swoje czerwone majtki. Na nich też były czarne kropki, a na kolanach oraz kostkach czerwone plamy. Rozszerzył jej nogi, a ona zacisnęła usta, aby nie krzyknąć i nie zwrócić uwagi rodziców. Na wewnętrznej stronie ud też miała te kropki. Były duże, więc ukrywała je od dłuższego czasu. Przypomniał sobie te wszystkie golfy i długie spodnie. Pomyślał też o ich wczorajszych pocałunkach. Czemu wcześniej nie zauważył? 

- Od Kiedy?- Spytał bardziej stanowczo, patrząc na jej ciało. Marinette odwróciła wzrok. Chłopak wolna ręką złapał ją za policzki i zmusił do spojrzenia w jego zielone tęczówki. Jęknęła cicho, czując się bardzo niekomfortowo.

- Od dwóch dni.- Wyszeptała i zamknęła oczy. Poczuła jak chłopak opiera swoją głowę na jej ramieniu.

- Skąd?- Powiedział, a ona zaczęła próbować się wyrwać.

- Nie wiem. Pojawiły się znikąd.- Odpowiedziała zduszonym od wstrzymywanych łez głosem. Po chwili poczuła jak całuje jej znak na ramieniu, a potem na zgięciu łokcia. Ten pod prawa piersią, potem na brzuchu. Doszedł do wewnętrznej strony uda, a dziewczyna wpatrywała się w niego zszokowana. Jak jego usta dotknęły jej skóry, wydała z siebie dziwny dźwięk. Ponownie podkurczyła nogi, a on na nią spojrzał. Wyprostował się, patrząc na nią z bólem. Wstał i ruszył do okna.

- Ja się dowiem. Obiecuje ci. Przepraszam, po prostu... Nie ukrywaj takich rzeczy przede mną.- Wyszeptał przed wyjściem, a następnie wyskoczył przez okno, zostawiając ją. Sama, w samej bieliźnie z szybkim oddechem i zaczerwienioną twarzą. Opadła na poduszki i jeszcze długo po jego wizycie nie mogła się opanować ani zasnąć.

Następnego dnia obudziła się, ale nie wyspała. Najlepiej świadczyły o tym podkrążone oczy. Poszła do łazienki i zamarła, patrząc w lustro. Jej twarz była cała czerwona. Niepewnie dotknęła policzka, stwierdzając, że nie jest gorący. Czyli nie jest to rumieniec. Jej twarz jest niczym pomidor, a ona nawet nie wie dlaczego. Napisała do mamy, że dziś nie idzie do szkoły, bo źle się czuje. To samo wysłała do Alyi. Ponownie spojrzała w lustro i omal nie zemdlała. Na jej ramionach rozprzestrzeniły się czerwone plamy. Marinette cicho jęknęła, kiedy ich dotknęła. Same w sobie nie były gorące, ale najlżejszy dotyk niesamowicie bolał. Skrzywiła się do swojego odbicia z obrzydzeniem, bo własnie zrozumiała, że źle zrobiła ignorując wszystkie znaki. Z grymasem na twarzy zdjęła swoją bluzkę, zostając w samych czerwonych majtkach. Przyjrzała się swojemu ciału z każdej strony, ale prócz dziwnych kropek i czerwonej skóry nic nie zauważyła. Ubrała mocno za dużą bluzkę, która zabrała swemu ojcu i uciekła na łóżko. O dziwo jak dotykała przedmiotów nic jej nie bolało. Schowała twarz w dłonie co ja zabolało, więc od razu je cofnęła. Spojrzała na sufit i przykryła się swoją kołdrą. Usłyszała jak jej telefon wibruje. Spojrzała na wyświetlacz i zmarszczyła brwi. Dzwonił do niej nieznany numer. Zagryzła wargę, zastanawiając się co to za numer. Nie zbyt chętnie odebrała go, a po drugiej stronie usłyszała Alyę. Marinette odetchnęła z ulgą.

- Mari, czemu nie ma cię w szkole?- Spytała jej przyjaciółka.
- Napisałam, że się źle czuje.- Powiedziała, zastanawiając się czemu mulatka nie dzwoni ze swojego telefonu. Szybko zostało jej to wyjaśnione.

- No nie widziałam go, bo zapomniałam komórki z domu. To telefon Adriena. - Marinette mimowolnie się zaczerwieniła. Nie była pewna z jakiego powodu. Może przez wczorajszą sytuację, a teraz dodatkowo ma jej numer. Po chwili ochłonęła. Po co niby miałby dzwonić. Bezsens. Spojrzała w okno.- To może wpaść po lekcjach?- Spytała jej przyjaciółka. Marinette mimowolnie spojrzała na swoje czerwone ręce.

- Naprawdę nie musisz.- Powiedziała, zasłaniając rolety. Spojrzała w sufit. Po chwili kłócenia się z Alyą, Mari poszła spać. Obudziła się dopiero, gdy na dworze było ciemno, a gdy spojrzała na zegarek, ze zgrozą stwierdziła, że jest prawie osiemnasta. Skrzywiła się nieprzyjemnie i po chwili usłyszała dzwonienie do drzwi.  Poznała głos, który przywitał się z jej matką, Alya, ale za to drugi głos był zbyt cicho, aby była w stanie go rozpoznać. Po chwili usłyszała powolne kroki po schodach i pukanie w klapę. Dziewczyna zerwała się z łóżka i spanikowana wskoczyła na wejście, blokując je swoim ciałem. O Boże, O Boże, O BOŻE! Panikowała w myślach Marinette. Ona nie może mnie tak zobaczyć, czerwonej i całej w kropki. 

- Marinette, wiem, ze nie chciałaś, abym przyszła, ale martwiliśmy się.- Dziewczyna jęknęła, słysząc przyjaciółkę.

- To bardzo mile z waszej strony, ale nie mogę was zaprosić.- Powiedziała zestresowana.

- Ale dlaczego?- Zadała jej racjonalne pytanie mulatka, a dziewczyna nim zdążyła się zastanowić i pod wpływem narastającej paniki, stwierdziła.

- Bo jestem naga. - Marinette, ty idiotko. Trzeba było powiedzieć, że zarażasz. Skarciła siebie w myślach. Usłyszała głuchy łomot jakby upadło jakieś ciało, a potem zaskoczony głos swojej przyjaciółki. 


- Jezu, Adrien. Nie mdlej!

MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz