Rozdział 26

1.5K 93 45
                                    

 Dawno z nikim mu się tak dobrze nie parowało jak z Kagami na szermierce, ale dobrze wiedział, że nie jest to dobre wyjaśnienie dla Marinette. Strasznie żałował, że jej to zrobił. Miał od niej cztery esemesy i dwie wiadomości głosowe. A w dodatku co najmniej sześć nieodebranych telefonów. Biegł jak pomyleniec w stronę łodzi Juleki jednocześnie wykonując co chwile telefony do swojej dziewczyny. Na żaden nie odpowiedziała, ale w sumie się jej nie dziwił. Chłopak na jej miejscu też by nie odebrał, chociaż z jej łagodnością, może płacze gdzieś w kącie i nie słyszy dzwonku. Poczuł się z tą myślą jeszcze gorzej i postanowił zmienić się w Chata, aby jeszcze szybciej znaleźć się w miejscu docelowym. Chociaż tam spodziewał się zobaczyć wszystko. Od Marinette płaczącej wśród dziewczyn na łodzi do  samotnej łkającej gdzieś w kącie, nie sądził, ze będzie spała na kolanach jakiegoś chłopaka przykryta pewnie jego koszulą. Patrzył z cienia jak delikatnie głaszcze ją po rozpuszczonych włosach i nuci jej nieznaną mu melodię.

*** Godzinę wcześniej ***

 Po chwili Luka miał przemoczoną całą koszulkę, ale nic nie powiedział. Jedynie co to zaczął lekko ją kołysać nadal tuląc do siebie, aż się uspokoiła. Spojrzała na niego z przepraszającym spojrzeniem.

- Wybacz, zabrałam cię z imprezy na twoją cześć i w dodatku nawet na nią nie poszłam.- Powiedziała, a on zaczął głaskać ją po włosach.

- Nie szkodzi, widzę, że się wybierałaś. Na pewno miałaś jakiś powód. W dodatku wszyscy już są najebani i nie da się z nimi wytrzymać.- Powiedział, a Marinette położyła mu się na kolanach. Pamiętała jak byli dziećmi i często kładła mu się w ten sposób. Następnie rozmawiali godzinami. Tak jej tego brakowało.- Czy mogę spytać się co się stało?- Usłyszała. W odpowiedzi kiwnęła głową i zaczęła opowiadać, patrząc w ciemne, zachmurzone niebo i pozwalając co jakiś czas lecieć pojedynczym łzom. Jak skończyła odwróciła się na bok i spojrzała na łódź.

- Zostajesz już?- Spytała, wiedząc, ze chłopak jest wolnym duchem i nie lubi zostawać w jednym miejscu na długo. Uśmiechnął się i pogłaskał ją po jej ciemnych jak noc włosach.

- Jeszcze nie wiem. Zobaczymy. Życie jest takie... - Chwile zastanawiał się nad odpowiednim słowem, aż w końcu z uśmiechem je dopowiedział- Zaskakujące, Makaroniku.- Marinette zaśmiała się cicho i sama była tym zaskoczona. W końcu nie uśmiechała się od kiedy piekła w domu rano. Odwróciła głowę i spojrzała na swojego przyjaciela z uśmiechem oraz z wdzięcznością, a następnie ponownie przeniosła wzrok na ich łódź. Przez krótka chwilę siedzieli, znaczy się Luka siedział, a Mari leżała, w ciszy, a potem chłopak zaczął nucić ich wspólnie wymyśloną melodię z dzieciństwa. Dziewczynie niewiele trzeba było, zmęczona płaczem i utulona muzyką przeszłości zasnęła. Niebieskooki zdjął delikatnie z siebie koszule i ją okrył, aby nie zmarzła, i patrząc na jej spokojną twarz, cały czas nucił ich spokojną melodię oraz gładził włosy. Około piętnaście po dwudziestej poczuł, że ktoś mu się przyglądał, ale w sumie niezbyt go to obchodziło. Póki ta mała istotka spała mu na kolanach, dbał tylko o to, aby chociaż chwile odpoczęła. Nagle usłyszał czyjeś kroki. W jego stronę szedł wielki Adrien Agreste.

 Blondyn był zły, chociaż on sam nie był pewny dlaczego. Czy dlatego, że jego Pani śpi na kolanach nieznanego mu chłopaka, czy dlatego, że olał ją na w sumie kilka godzin. Gdy doszło do niego, że pewnie to jego wina czuł się coraz gorzej. W końcu ujrzał twarz osobnika, którego tak bardzo nie powinno według niego tam być. Z drugiej strony to on powinien trwać przy niej od samego początku. Wspólnie powinni bawić się na łodzi! Nieznany mu chłopak miał znane mu do kogoś rysy...

- Tylko jej nie obudź. Tyle płakała przez pewnego dupka, który ją wystawił i zasłużyła na chwile odpoczynku.- Powiedział i był to celny strzał. To ja jestem tym dupkiem. Pomyślał Adrien z żalem. Ominął nogi swojej dziewczyny i usiadł schodek wyżej niż oni. Oparł łokcie o kolana i schował twarz w dłonie. Tak bardzo żałował, że miał ochotę zacząć płakać.

- Wiem. Jestem skończonym chujem.- Powiedział jak już się uspokoił i wyprostował. Podał mu dłoń.- Prawdopodobnie będę ją przepraszał do końca życia.

- Luka.- Powiedział i Adrien wyraźnie słyszał tą niechęć w jego głosie. Spodziewał się, że jego dziewczyna opowiedziała niebieskookiemu chłopakowi całą historię z jej punktu widzenia. Nie dziwił się. Teraz brzydził się sam sobą. Marinette nagle drgnęła, ale jedynie odwróciła się na plecy. Luka czule odgarnął włosy z jej twarzy oraz poprawił koszulę, aby lepiej ją okrywała.- Sądzę, że lepiej będzie ją zabrać do domu. Zaczyna lekko chrapać.- Powiedział z uśmiechem i wtedy Adrien zauważył to spojrzenie. Te same, którym on obdarowywał ją, gdy się w niej zakochał. Luka wziął ją na ręce i wstał.- Nadal mieszka przy sklepie niedaleko Luwru?- Adrien zmarszczył brwi. To ona kiedykolwiek tam mieszkała? Pomyślał. Właśnie doszedł do wniosku, że niewiele wie o jej przeszłości. 

- Nie. Mieszka nad piekarnią. Zaprowadzę cię.- Powiedział, a potem zbeształ siebie, bo właśnie prowadzi potencjalnego rywala do jej mieszkania.

- No to prowadź skończony chuju.- Powiedział i Adrien ponownie siebie zbeształ, za tak głupie przedstawienie siebie. Westchnął i ruszył w stronę mieszkania Mari.

- Mów mi Adrien, proszę.

Następnego dnia Marinette o dziwo obudziła się u siebie w  łóżku, a na kanapie na dole znalazła Adriena i Luke. Oboje spali, blondyn opierał głowę o ramię niebieskookiego, a drugi chłopak skronią przykładał do głowy modela. Marinette omal nie wybuchła śmiechem, widząc tą uroczą według niej scenkę. Szybko złapała za telefon, a Tikki, cały czas latająca wokół niej powstrzymywała się od chichotu. Ciemnowłosa zeszła po cichu na dół i włączyła aparat w urządzeniu. Zrobiła im trzy zdjęcia pod rząd, zapominając, że ma włączoną lampę błyskową. To obudziło chłopaków i niestety zepsuło foty. Póki się nie rozbudzili, przez chwili leżeli w takiej pozycji, więc dziewczyna próbowała wyłączyć dodatkowe światło. Niestety nie zdążyła i Luka zerwał się porywając dziewczynę w oskarżycielski uścisk, przez co telefon jej upadł. Cieszyła się, że jej Kwami uwinęła się z dotarciem do swojej kryjówki. Jej przyjaciel chciał ją parę razy okręcić, aż ją zemdli, ale Adrien, który przysłowiowo zzieleniał z zazdrości przerwał ich zabawę. Złapał go rękę i spojrzał na Marinette.

- Czy możemy porozmawiać?- Spytał, a potem przeniósł wzrok na niebieskookiego- Na osobności. Mógłbyś już wrócić do domu.- Dodał. Dziewczyna wyczuła między nimi dziwną wrogość, której nie do końca rozumiała. W końcu według niej Luka był tylko jej przyjacielem. Luka kiwnął głową i wyszedł, chociaż jeszcze przed wyjściem potargał Mari włosy. Adrien spojrzał na swoją dziewczynę, a ona przypomniała sobie wszystkie wczorajsze nieodebrane telefony, esemesy, wiadomości głosowe i zapłakała. Chłopak padł na kolana u jej stóp i złapał ją za dłonie, które przyciągnął sobie do ust i zaczął je całować, a potem przytulił je do policzka.

- Wybacz mi, błagam. Błagam na kolanach, wybacz mi.



MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz