Rozdział 35

1.1K 88 13
                                    

 Stojąc prosto w trakcie odśpiewywanego przez chór hymnu szkoły, czuła na sobie ukradkowe spojrzenia wielu osób na sali. Nie była pewna, które są gorsze. Współczujące od Alix, Maxa oraz innych jej znajomych czy też pełne pogardy i rozbawienia od osób pokroju Kagami i Lily. Sama Japonka stała w pierwszym rzędzie i  raz obejrzała się na nią. Posłała jej wtedy uśmiech pełen zwycięstwa. Był wzrok, który non stop na sobie czuła. Adrien. Odwróciła się raz, aby na niego spojrzeć. Miał przyklapnięte blond kosmyki i duże cienie pod oczyma. Wydawał się o wiele bledszy niż zazwyczaj. Wpatrywał się w nią tak intensywnie, że Marinette się zarumieniła. Po całej ceremonii pożegnali wychowawczynię i ruszyli do wyjścia.

- Mari, poczekaj!- Usłyszała głos blondyna. Alya złapała ją pod ramię i pociągnęła ku wyjściu.- Proszę, tylko chwilę mi daj!- Jego ton był już błagalny. Masz zbyt miękkie serce Dupain-Cheng. Pomyślała, po czym zatrzymała się i odwróciła.

- Słucham?- Powiedziała, czując się mała pod natłokiem spojrzeń tylu osób, którzy postanowili popatrzeć.- Co chciałeś mi powiedzieć? Mam dosłownie...- Spojrzała na zegarek na ręce Chloe.- Minutę.

- Nawet na tą minutę nie zasługujesz!- Krzyknął ktoś z tłumu, a ktoś inny go uciszył głośnym "Ciiii". Marinette rozpoznała w tym głos Kima.

- Proszę, wybacz mi.- Chłopak padł na kolana.- Błagam.- Złapał dłońmi za jej sukienkę. Na pewno, już nie rób z siebie pajaca. Robi mi się głupio przy tylu ludziach. Pomyślała. Cicho westchnęła, naprawdę silnie walcząc z własnymi emocjami. Inaczej dawno leżałby już martwy. Złapała go za przedramiona i pomogła wstać.

- Plagg jest u mistrza.- Szepnęła cicho.- Miracula oddane, bo Władca Ciem pokonany.- Dodała też szeptem, po czym odsunęła się.

- Nie o to chodzi. Kocham cie. Nie widzę po za tobą świata!- Krzyknął, próbując podejść bliżej, ale z każdym jego krokiem ona się cofała o jeden. Przestań pierdolić, a szczególnie przy tylu ludziach. Przeszło jej przez myśl.

- Jakoś tego nie widziałam, gdy ta sucz cię ujeżdżała. Wtedy widziałeś tylko jej piersi.- Zobaczyła jak chłopak oblewa się rumieńcem.

- Ja cię przepraszam. Żałuje przecież. Czemu mi nie wybaczysz!- Dziewczyna zaskoczona podniosła brwi. Nie gadaj, że jest, aż takim idiotą.- Wcześniej mi wybaczałaś jak cię przepraszałem.- O matko, On jest, aż takim idiotą. Z kim ja byłam przez ten cały czas? Pomyślała ze zgrozą.

- Wcześniej nie pieprzyłeś obcej laski na balu pożegnalnym, na którym byłeś ze swoją już teraz byłą dziewczyną.- Odpowiedziała mu oschle. - To była zdrada!- Jebany chuju. Dodała w myślach.

- Ale przecież...- Chłopakowi przerwało nagłe uderzenie w szczękę. Odrzuciło go na bok. 

- Miałaś z nim nie rozmawiać.- Powiedział Luka, biorąc Marinette pod ramię. Dziewczynie, której zrobiło się już słabo po całej tej rozmowie z przyjemnością przyjęła taką pomoc. Ruszyli wspólnie do kawiarni, gdzie Mari miała mieć rozmowę o pracę. Miałaby pracować przez miesiąc, bo potrzebują kogoś na zmianę. Zgodziła się i już następnego dnia miała mieć szkolenie. Razem wrócili do jej pokoju. 

Kątem oka spojrzała na idącego przy niej jej prywatnego ochroniarza, Lukę. Potem na dłoń, która tak spokojnie kiwała się w przód i w tył za każdym jego krokiem. A wystarczyłoby ją złapać, aby poczuć się bezpiecznie. Pomyślała. Po chwili jednak przypomniała sobie ten pocałunek, to wyznanie miłości i nie mogła. Ciężko westchnęła.

- Co powiesz na pizze?- Zapytał, a jej odpowiedź mogła być jedna.

U Adriena było ciężko. Kagami non stop do niego wydzwaniała. Po tej niepamiętnej nocy ubzdurała sobie, że są parą, że są sobie przeznaczeni i, że powinien już jej się oświadczyć skoro oddała mu swoje dziewictwo. A on... On tak bardzo żałował tego, że zaczął z nią rozmawiać przy tym barze. Oraz tych kolejnych drinków. Mógł sobie odpuścić alkohol, bo Marinette nie raz mówiła mu, że ma słabą głowę. No i jeszcze to głupie wyjaśnienie. Czemu się nie przyznałem ? Zapytał siebie w myślał, po czym znów odezwał się telefon, a na nim imię jego rozmówcy. Kagami. Odebrał.

- Adrienie, minął już weekend od tamtej nocy, a ty unika...- Blondyn przestawał słuchać w połowie. Pomyślał o swoim ojcu w areszcie, czekającego na prawnika. Wziął głęboki wdech.

- Kagami. Daj mi proszę spokój. Zniszczyłaś mi życie.- Powiedział.

- Wiesz... To nie było tylko jednostronne. Nie próżnowałeś, póki Ona nie weszła.- Celny strzał i bardzo bolesny, ponieważ prawdziwy.- Dobrze wiesz, że mam rację i nie możesz mnie wiecznie unikać.

- Mogę.- Stwierdził.- Byłem pijany. Może i zjebałem se życie, żałuje tego jak cholera, ale jeszcze bardziej żałuje tego, że poznałem ciebie. Gdybym cię nie poznał, tej sytuacji nigdy by nie było.- Po czym się rozłączył. Ale czy był tego pewny. Powiedział to pod wpływem chwili, ale poszedł z nią do łóżka pod wpływem alkoholu. Czy innej też dałbym tak się namówić? Pomyślał. Do jego pokoju weszła Nathalie.

- Adrienie, Spotkanie z prawnikiem w sprawie omówienia zeznań o dziesiątej, szermierka na trzynastą, o siedemnastej masz fortepian. Reszta wolne. - Na chwile uniosła wzrok znad tabletu.- Wiem, że ciężko ci z tym wszystkim. Pan Agreste okazał się Władcą Ciem i prawdopodobnie trafi do więzienia. W takim wypadku najprawdopodobniej w twoje ręce trafi firma. Później porozmawiam z tobą na temat tego co powinieneś zrobić. Pewnie ciężko ci też z tym co dowiedziałeś się o swojej mamie. 

-Nathalie?- Spytał niepewnie. Nigdy nie czuł się tak zmęczony.

- Słucham?- Odpowiedział mu rzeczowy ton kobiety.

- Chciałbym do niej pojechać. W sensie, do mamy.- Dokończył. Kobieta spojrzała w grafik. Poprzekręcała parę kratek. 

- Oczywiście. Jutro będzie lot, a wrócisz kolejnego dnia. Wiem, że to krótki pobyt, ale trzeba być tutaj na wyniki, sprawa sądowa twojego ojca to naglące rzeczy, które oczekują twojego pobytu na miejscu.

- Rozumiem. Nie mogę się doczekać.- Powiedział i spojrzał na odpaloną na monitorze tapetę. Przynajmniej jedna rzecz. Po tylu latach, nareszcie odnalazł matkę. Nigdy nie sądziłbym, że ukrywa ją mój własny ojciec. Przeszło mu przez myśl.- Dziękuje Nathalie. 

- Nie ma za co.- Odpowiedziała mu miłym uśmiechem i zdobyła się nawet na niepewne pogłaskanie go po włosach.- Zrobiłeś duży błąd, a niektórych błędów nie da się wybaczyć. Musisz to zrozumieć.- Powiedziała, nawiązując do balu, ale blondyn teraz tych słów nie rozumiał.

MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz