Rozdział 40

1.2K 84 25
                                    

 Marinette odłożyła delikatnie szkatułę na stolik kawowy przy wersalce. Wzięła głęboki wdech i wyrwała papierek z rąk Luki.

" Droga Biedronko,

Mój czas na emeryturę nadszedł. W trakcie twojej walki w Władcą Ciem wyjaśniłem ci wszystko czego będziesz potrzebować. W razie czego masz jeszcze swoje kwami, Tikki."

Zanim dotarło do Marinette co tak naprawdę napisał do niej mistrz, musiała przeczytać wiadomość kilka razy. Po chwili niepewnie otworzyła wieko i wyjęła z niej znane jej kolczyki. Spojrzała niepewnie na Lukę.

- Czy to naprawdę się dzieje?- Spytała niepewnie chłopaka, a ten tylko potwierdził ruchem głowy. Wzięła głęboki wdech. - Tikki?- Zapytała magicznej biżuterii. Ta nagle zabłysła, a przed nią pojawiło się małe czerwone stworzonko. 

- Mistrzyni.- Powiedziała, lekko się kłaniając, a po chwili wybuchła płaczem i przytuliła się do jej policzka.- Tak bardzo za tobą tęskniłam!- Dziewczyna delikatnie objęła dłońmi kwami.

- Ja za tobą też, tak bardzo. To był niecały miesiąc, a mam wrażenie, że wieki!- Szlochała. Kiedy obie w końcu się uspokoiły, Marinette dała Tikki ciasteczko. W końcu jej wzrok padł na pierścień czarnego kota. Cicho westchnęła.

- Nie. - Usłyszała głos Luki.- Wiem o czym myślisz, ale nie. Ta mała, hmmmm.... Tikki?- Kwami kiwnęła głową.- Jak walczyłaś z władcą Ciem, wyjaśniła mi kto był Czarnym kotem i całą tą sprawę z miraculami. Wiem o czym myślisz i uważam, że masz za dobre serce.

- On został teraz sam. Ojciec jest w więzieniu, a ja zostawiłam go, bo...- Nie potrafiło jej to przejść przez gardło.

- Bo cię skrzywdził. Marinette, pomijając fakt, że najzwyczajniej nie zasłużył na twoją dobroć i łaskę, musisz teraz myśleć ja mistrzyni.- Podszedł do niej oraz położył jej dłonie na ramionach.- Pamiętasz co ostatnio zrobił pogrążony w tęsknocie i samotności facet z miraculum?- Spytał, a Marinette z westchnieniem pokiwała głową.- Tak trochę sterroryzował Paryż.

- Znam go tak długo...- Wtrąciła się.

- On też znał swojego ojca. A nie wiedział tego.-Uargumentował.- Zrozum Mari, Jesteś teraz mistrzynią tych całych miraculi. Pomogę ci ukrywać to i dbać o nie, ale to twoja rola.

- Rozumiem.- Szepnęła i zamknęła wieko. Znów przytuliła się do Tikki.- Na razie schowam tą szkatułę do walizki, a potem się coś wymyśli. 

Następnego dnia spotkała się z dziewczynami. Wszystkie poszły na lody do Andre.

- Znów zaczęłaś nosić te kolczyki?- Zaczęła Alya. Marinette automatycznie złapała się za ucho i uśmiechnęła szczęśliwa.

- Ano. Sądzę, że teraz wszystko będzie szło w dobrym kierunku.- Stwierdziła w odpowiedzi.

- Mogłoby iść bez tej torebeczki.- Stwierdziła blondynka, wskazując z niezadowolona na różowy transporter Tikki. Mari zaśmiała się niepewnie.

- Ta.- Powiedziała mało przekonująco.

- Kiedy masz zamiar wrócić?- Zapytała blondynka, smutniejąc. Marinette złapała obie dziewczyny za dłonie.

- Nie mam bladego pojęcia, aż poczuję się lepiej. Chociaż, po tym miesiącu już mi lepiej, ale potrzebuje dłuższej przerwy.- Stwierdziła. Mulatka głęboko westchnęła, gryząc wafelek.

- Ale będziemy tęsknić.- Powiedziała, po czym wszystkie się przytuliły, bez kłótni, a przynajmniej na początku.

- Brudzisz mi bluzkę swoimi lodami!- Krzyknęła Chloe do Alyi prosto w ucho Marinette.

- Chyba tylko ci się wydaje! Moich lodów od dawna nie ma...- Odpowiedziała jej.

- Oczywiście, że ich nie ma, bo są ma mojej bluzce.- Odpyskowała blondynka. Mam wrażenie, że idę z gimnazjalistkami, a nie przyszłymi studentkami... Pomyślała.  Po spotkaniu z nimi opadła wyczerpana na łóżko i zasnęła. Ostatni dzień wykorzystała na spędzenie go z rodzicami. Zjedli wspólne śniadanie, a potem przez cały dzień grali i oglądali filmy.

- Będziemy tęsknić córeczko.- Powiedziała Sabine.

- Wiesz, że będziesz mogła do mnie zadzwonić? Biorę ze sobą telefon...- Powiedziała. 

- No wiem, ale to nie to samo...- Powiedziała, po czym przytuliła swoje dziecko. Marinette odwzajemniła uścisk. - Idź już spać. Jutro masz wcześnie busa.

Następnego dnia czekała na busa, a razem z nią rodzice, przyjaciółki i nawet parę znajomych z klasy. Wszystkich pożegnała mocnym uściskiem, a przy Alyi i Chloe to się nawet popłakała. Spojrzała na Lukę. 

- Bus będzie za dwadzieścia minut. - Odpowiedział na jej jeszcze nie zadane pytanie. Uśmiechnęła się czule.

- Czekaj Marinette!- Usłyszała znany jej głos. Nie chciała wiedzieć, czemu Adrien postanowił przerwać jej wyjazd.Nie obchodziło jej to. - Proszę.- Nagle przed nią stanęły Alya i Chloe, robiąc tarczę ochronną.

- Czego Agreste?- Spytały oschle. Adrien wyprostował się dumnie, aby nadal być wyższy od nich.- Skąd wiedziałeś kiedy wyjeżdża?- Marinette zobaczyła jak Nino odwala dziwne tańce w stronę blondyna.

- Nino mi powiedział.- Odpowiedział blondyn, a Nino uderzył się ręką w czoło.- Chciałbym porozmawiać z Marinette i wyjaśnić kilka rzeczy.

- Nie pozwalam.- Odpowiedziała Chloe, oglądając swoje pomalowane na żółto paznokcie. Blondyn prychnął.

- Bo potrzebuje waszego pozwolenia.- Powiedział i odepchnął obie dziewczyny w różne strony. Córka burmistrza trafiła w objęcia Nathaniela, a Alyę złapał tata Marinette. Adrien stanął tuż przed ciemnowłosą. Luka wyprostował się, przybliżył do dziewczyny i objął ją ochronnie ramieniem, czujnie wpatrując się w byłego chłopaka.

- Co by było gdybyś zrobił im krzywdę?- Krzyknęła, a blondyn stracił swoją pewność siebie w obliczu zezłoszczonej Mari i Luki, którego ciosy nadal pamiętał.- Dobrze, powiedz co chciałeś i odejdź. Za piętnaście minut ma być nasz bus.

- Właśnie, nie możesz jechać!- Krzyknął. Dziewczyna poczuła, jak niebieskooki się spina. Złapała jego dłoń, którą trzymał na jej ramieniu, a na Adriena spojrzała wrogo.- Nie możesz. Ja nadal cię kocham. Wiem, że popełniłem świństwo i nie zasługuje na wybaczenie, ale chociaż spróbuj.

- Adrien.- Zaczęła, odgarniając kosmyk włosów. Wzięła głęboki wdech, mając mętlik w głowie. Spojrzała na zmęczonego blondyna przed nią. Chłopak miał cienie pod oczami, oklapnięte, przetłuszczone włosy i pogniecione ubranie, a w oczach łzy. Przeniosła wzrok na Lukę, który stał spięty obok niej i obejmował ją jednym ramieniem. Cały czas czujnie przyglądał się blondynowi, aby w razie czego móc obronić Marinette przed próbą dotyku. Poczuła jak jej serce lekko przyśpiesza, a po żołądku roznosi się ciepło. Nie było to to samo uczucie co na początku związku czy nawet poznania z blondynem. Jest to coś delikatniejszego i spokojniejszego. Chyba znam odpowiedz. Pomyślała.- Wiem, że łączyło nas wiele, a nasz związek był intensywny.- Nagle podjechał bus. Spojrzała na zegarek, czyli jej rozterki trwały dziesięć minut.- Wiesz, wybaczę ci, ale nie potrafiłabym znów z tobą być. Zraniłeś mnie zbyt mocno, abym mogła o tym zapomnieć. 

- Ale Marinette...- Szepnął błagalnym tonem.

- To po prostu nie nasza bajka, Adrien.- Powiedziała, pożegnała się ze wszystkimi jeszcze raz i wsiadła do busu.

MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz