Rozdział 38

1.1K 75 38
                                    

 Marinette miała mętlik w głowie, po słowach Luki. Dlaczego mógłby mnie stracić? Dlaczego miałabym go nie pokochać? Czy mam nadal pracować i zbierać na wyjazd? Jej głowa była pełna myśli, przez które nie mogła zasnąć., więc gdy następnego dnia zjawiła się w pracy przez niewyspanie robiła dość podstawowe błędy. Przez wypadek dodała do espresso mleka i co chwilę zapominała spieniać mleko. Szef, widząc w jakim stanie jest jego pracownica, odpuścił jej te błędy, ale zastrzegł, że na następny dzień ma przyjść wyspana. O dziwo około trzynastej wpadły Chloe i Alya, przekrzykując się nawzajem.

- Oczywiście, że to tu, pomalowana lafiryndo!- Krzyknęła mulatka, wpychając na siłę blondynkę do lokalu.

- Przecież Juleka wysyłała ci adres, do cholery! To ulicę dalej!- Wrzasnęła Chloe zapierając się nogami i rękoma, póki nie zobaczyła Marinette za blatem.- Ohh, to tu! Wiedziałam od początku!

- Zapanuj nad swoimi koleżankami.- Powiedział jej szef zanim zniknął w swoim biurze, a dziewczyna mruknęła pod nosem, że się postara jak może.

- Poproszę Latte z sosem karmelowym i wiórkami czekoladowymi, a do tego ciasto dnia.- Powiedziała blondynka, podchodząc do kasy.

- A ja wzięłabym Herbatę malinową i ciastko bezowe.- Stwierdziła mulatka. - Za ile masz przerwę?

- To będzie dwadzieścia euro razem. - Podliczyła Marinette, a po chwili spojrzała na zegar, wkładając banknot do kasy.- Za około pół godziny.

- No to zab...- Zaczęła Chloe, ale Alya nadepnęła jej na nogę.- Ejj, to nowe buty.

- Ta, jak każde twoje.- Powiedziała.- To zabierzemy cię na spacer. Nie miałyśmy okazji...- Blondynka wtrąciła się dziewczynie w połowie zdania.

- Z tobą porozmawiać od kiedy na balu zdarzyło się sama wiesz co z sama wiesz kim.- Bardzo szybko powiedziała córka burmistrza. Marinette przekręciła oczyma.

- Będę miała godzinę, więc to długi spacer będzie.- Stwierdziła.

- Usiądziemy se w parku.- Powiedziała mulatka, gdy Marinette robiąc jej kawę, jednocześnie kroiła ciasto marchewkowe.- Nieźle się wyrabiasz, jak na łamagę, którą byłaś. - Marinette zaniosła im zamówienie do stolika i uśmiechnęła się lekko, po czym zajęła się resztą gości. Kiedy nadeszła jej przerwa, odłożyła fartuch i przybiła piątkę z koleżanką ze zmiany.

- Będę za niecałą godzinkę.- Powiedziała, wpisując swoje wyjście do księgi. 

- Jasne, jakby coś się stało, dzwoń.- Odpowiedziała dziewczyna, a Mari pomachała jej na pożegnanie.

- Jak się czujesz?- Spytała Chloe, łapiąc ją pod ramię. Pomimo jej gadania :" możemy się zakolegować, ale nigdy się nie zaprzyjaźnimy" jej nastawienie trochę inaczej się przedstawia do Marinette.

- O dziwo lepiej niż myślałam. Sądziłam, że będę płakać i krzyczeć.- Mówiła.- Jak na razie, zostawiłam mu jedną podłą wiadomość na poczcie głosowej oraz staram się zająć czymś myśli.

- Mhm, stąd ta praca!- Stwierdziła mulatka, uderzając pięścią w otwartą dłoń. Usiadły w parku.

- Po części.- Powiedziała, zaczynając ze zdenerwowania bawić się kosmykiem włosów. Jej przyjaciółki spojrzały na nią pytająco.- Wiecie, że was kocham, prawda?

- Już wiem, że się wkurwię.- Uznała Chloe, krzyżując ręce pod piersiami. Marinette wzięła głęboki wdech. Raz na wozie, raz pod wozem. Pomyślała. Najwyżej mnie zabiją.

- Jakby to ująć.- Zaczęła, a mulatka, zaczęła ze zirytowania tupać nogą.

- No może po francusku?- Powiedziała, zaciskając zęby, spodziewając się nie najfajniejszej informacji.

- No dobrze.- Powiedziała Marinette i poprawiła swoje włosy.- Za miesiąc wyjeżdżam z Luką do Włoch. Zbieram pieniądze na ten wyjazd. - Chloe sparaliżowało, ale za to Alya zerwała się i zaczęła chodzić wokół dziewczyn i krzyczeć.

- NO I NIBY KIEDY CHCIAŁAŚ NAM POWIEDZIEĆ? WE WŁOSZECH? A MOŻE W TRAKCIE WYJAZDU, HMMMM?- W trakcie krzyku dużo gestykulowała, a Marinette skulila się w sobie.- W OLÓLE MOŻE NIC NIE CHCIAŁAŚ NAM POWIEDZIEĆ? NO BO CO...- Nie kończąca się litania wyrzutów trwała dziesięć minut, a ciemnowłosa musiała to grzecznie wszystko przyjąć. W końcu, gdy dziewczyna się uspokoiła, usiadła obok.- A ta w ogóle żyje?- Wskazała na blondynkę. Marinette pomachała jej kilka razy przed oczyma dłonią, aż ta wybudziła się z transu.

- Twoi rodzice się zgodzili?- Spytała Chloe, zaskakująco trzeźwo. Obie jej przyjaciółki patrzyły na nią zdziwione, że pomyślała tak dojrzale.

- Tak, zgodzili się, o ile będę miała dobre oceny z matur i na koniec roku. Na koniec roku mam, teraz czekamy na matury.- Odpowiedziała.

- Dlaczego chcesz wyjechać?- Zapytała mulatka.

- Luka stwierdził, że powinnam odpocząć i zaproponował mi wyjazd. Uznałam, że nie jest to zły pomysł, taka dłuższa przerwa. Poznam trochę świata, odpocznę od tego wszystkiego, a w dodatku.- Chwilę się zastanowiła.- Zawszę jakoś tak lubiłam Lukę, ale go nie było. Chce bliżej go poznać, chociaż teraz nie wiem czy w ogóle coś z tego wyjdzie. Nie żeby było, że traktuje go jak pocieszenie. Nie chce tak go traktować. Naprawdę nie chce. Mam mętlik.

- Czemu?- Usłyszała blondynkę. Cichym westchnieniem, Marinette opowiedziała poklei wszystko. Od pierwszego ich pocałunku, przez znalezienie pracy, po wczorajszą noc. Alya zacmokała pare razy, a Chloe zaczęła powoli klaskać.- Brawo, no gratulacje Marynata! Jesteś niesamowita. Zamiast z nami gadać, powinnaś iść z nim to wyjaśnić, głupia krowo!

- Nie nazywaj mnie Marynatą!- Oburzyła się dziewczyna i spojrzała na zegarek.- Jejuś, za dziesięć minut zaczynam robotę. Podejdę do niego na barze. Lece dziewczyny. 

- Dobra. leć.- Powiedziała mulatka. - I nie odpierdalaj więcej takich akcji, bo będe musiała cię zabić. Idziemy na lody?

Marinette po powrocie do pracy wpisała się w księdzy i założyła swój fartuch do pracy. Szybko poprawiła koka oraz zabrała się za obsługę gości. Około szesnastej, kiedy robiła latte dla jakieś zaczytanej dziewczyny w rogu sali, usłyszała znajomy głos w przy kasie.

- Poproszę Cappuccino i ciastko dnia.- Powiedział Luka drugiej kelnerce, a Mari odwróciła się tak szybko, że oblała się gorącą kawą. Piszcząc z bólu, pobiegła do łazienki, aby się ogarnąć, a kiedy wróciła i Luka, i Pani zaczytana byli już obsłużeni. Zacisnęła zęby i wrócila do pracy, czując na sobie wzrok chłopaka. Wiedziała, że przez niewyspanie była cały dzień lekką łamagą to teraz przez to, iż niebieskie oczy śledziły każdy jej ruch wylewała i rozsypywała dwa razy więcej niż przed przerwą. W końcu, gdy dziewczyna wycierała kolejną kałużę mleka, ze swojego gabinetu wyszedł ich szef.

- Dobra, Marinette, bo jeszcze przez ciebie zbankrutujemy na mleku.- Powiedział, a ta spłonęla rumieńcem. - Skończ dziś wcześniej, bo nie mogę patrzeć jak się męczysz, najwyżej jutro zostaniesz dłużej. - Po czym zamknął się w gabinecie. Marinette dokończyła wycieranie kałuży i poszła się przebrać. Po chwili wyszła, a Luka kończył swją kawę. Postanowiła usiaść na przeciwko niego.

- Sądze, że musimy porozmawiać.

MiraculumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz