Rozdział 48

929 72 71
                                    

Znów wzięłam głęboki oddech i spokojnie zapukałam do mieszkania Masterczułka. Zaraz drzwi się otworzyły, a zza nich wyłoniła się znajoma postać. Blondyn jak zawsze w wielkim nieładzie na głowie uśmiechnął się do mnie.

- Siema - powiedział trochę zmieszany.

- Hej - odpowiedziałam opanowana.

- Może wejdziesz i pogadamy? Albo w coś zagramy?

- Ostrzegam że mogę zasnąć nawet na stojąco i leczę wczorajszego kaca - zaśmiałam się. Wszystko wróciło do normy.

- No to obejrzymy jakiś horror.

- O nie. Nie lubię horrorów, są nudne i żaden nie jest jakiś straszny - protestowałam. - Kiedyś z Sarą w Halloween chciałyśmy zrobić sobie maraton ze strasznym filmami i skończyło się zrobieniem komedii z Obecności. Miało być straszne - śmiałam się.

- Jak można zrobić z horroru komedie?

- Ohh, bo koleś był nie miły i ludzie mnie nie słuchali gdy darłam się do nich, żeby na nogi uważali... - Tłumaczyłam.

- Dobra, oglądałem ten film ale kompletnie nie czaje - zrobił wielkie oczy. Mogłam przyjrzeć się dokładniej tym zielonym tęczówką, które wydawały się magiczne. - Ale zanim mi wytłumaczysz, może wejdziesz do środka - dopiero zdałam sobie sprawę, że ciągle stoję na korytarzu.

Poszliśmy do salonu i Dezy włączył jakiś film. Byłam tak zmęczona, że nawet nie zauważyłam gdy oparłam się o jego ramię, jednak gdy zdałam sobie z tego sprawę szybko odsunęłam się na drugi koniec kanapy.

- Przepraszam - szepnęłam zmieszana.

- To ja przepraszam za tamten pocałunek - zaczął nieśmiało. - Ja... Nie powinienem, to był jakiś impuls. Nie chce zniszczyć naszej przyjaźni dlatego może zapomnijmy o nim? - Mówił jednym tchem.

- No dobrze - powiedziałam, jednak gdzieś poczułam się jakoś dziwnie... Zawiodłam się? Nie... To co innego. Nie ważne.

Przybliżyłam się i przytuliłam się do niego. Siedzieliśmy tak przez chwile wtuleni w siebie, aż moje powieki zrobiły się cięższe i nawet nie zauważyłam gdy odpłynęłam w krainę Morfeusza.

POV DEZY

Nagle całkiem opadła na moje ramiona i słysząc jej oddech mogę wywnioskować że usnęła. Chwilę poczekałem, żeby trochę się rozespała i powoli trzymając ją wstałem i delikatnie ułożyłem dziewczynę na kanapie.

Wygląda tak słodko gdy śpi. Mam nawet wrażenie jakby się uśmiechała.

Cicho zaśmiałem się do siebie.

Nie mogę jej obudzić. Szkoda mi jej. Ale też nie może tak spać na kanapie, bo jutro wstanie połamana, a ma długo wykłady.

Wziąłem Marie ostrożnie na ręce w stylu panny młodej i zaniosłem di swojej sypialni. Co prawda mam podwójne łóżko, jednak sam mam zamiar spać na kanapie.

Jak dobrze że przez te kilka dni wysprzątałem całe mieszkanie. Próbowałem wszystkiego, żeby przestać myśleć o tym pocałunku.

Popatrzyłem jeszcze raz na śpiąca Mery. Wyglądała tak bezbronnie z tymi długimi potarganymi włosami, które zawsze miały inny kolor. Jej delikatne rysy twarzy, lekko podkreślone makijażem.

Ręką odgarnąłem włosy dziewczyny i pocałowałem ją w czoło.

- Miłych snów - powiedziałem szeptem i skierowałem się w stronę drzwi prowadzących do salonu.

Odwróciłem się jeszcze raz gdy usłyszałem jak dziewczyna rusza się na łóżku. Cóż, żyję, mój pocałunek "przyjaźni" jej nie zabił - pomyślałem. Przyjrzałem się dokładniej i podszedłem bliżej. Nachyliłem się na nią i lekko musnąłem jej wargi swoimi.

- Kocham Cię - szpnąłem i wyszedłem z pokoju.


Aaaaaa! *rzygam tęczą*

Już tak przeslodzone to to, że nie chciałam pobawić się w "głębsze opisy" i może doszłam jakoś tak do tego co sobie Dezy uświadamiał przez ten czas?

Dobra, taki dzisiaj humor miałam... Nie bijcie proszę... Teraz pomyślałam że różnie można interpretować ostatnie słowa... Ech nie tak miało być.

Branoc :3

MadziK

Kamisamamira.blogspot.com

Love song || MasterczułekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz