Rozdział 78

762 55 31
                                    

- Nie rozumiem po co przyjechałeś - powiedziała cicho zachrypniętym głosem. Zakaszlała, by odzyskać mowę.

- Musimy pogadać - powiedziałem stanowczo by samemu sobie dodać otuchy.

- Nie mamy o czym - odparła obojętnie znów wzrokiem uciekając na okno.

- O tobie i Dezym - jej twarz się zmieniła. Wcześniej była bez wyrazu, a teraz bardzo posmutniała. Próbowała być twarda i ukryć smutek, ale widziałem że to dla niej trudne. - Przecież widzę, że nie jest Ci obojętny, a poznałem Cię na tyle żeby wiedzieć iż nie zostawiłabyś go dla kariery, zresztą to było bez sensu - usiadłem na krześle obok łóżka. Ona dalej patrzyła się na okno.

- Nie możemy być razem - odparła głucho. Łzy spływały po jej policzkach. Nie chciałem jej stresować, ani doprowadzić do takiego stanu, ale dalej nie wierzę że bez powodu zostawiła by mojego brata. Przecież oni byli tak zakochani. Nawet bez ostrego seksu było w nich tyle miłości, jak to zawsze mówił Dezy gdy opowiadał o niej.

- Powiesz mi, dlaczego? Nie rozumiem tego, byliście tacy szczęśliwi - próbowałem przypomnieć jej jakoś te chwile gdy była z nim taka szczęśliwa. Może tak mi coś powie.

- Zawsze mówił - zaczęła mówić cicho przez łzy - że gdy skończymy studia, to kupimy razem domek gdzieś na obrzeżach warszawy, by mieć jednocześnie spokój, ale też blisko na jakieś spotkania Dezego. Opowiadał jak chce rozwinąć swój kanał... Bardziej się starać... - łzy coraz bardziej spływały po jej policzkach. - Jakbym chciała spełniać marzenia i pracować z teatrze, to tak czy siak musiałabym żyć na walizkach, a związek na odległość jest jak powolna śmierć - zakończyła swoją wypowiedź i na chwilę ucichła. - Skoro już wieś co miałam na myśli, możesz iść - odparła oschle.

- Ale... - Nie dokończyłem swojej wypowiedzi ponieważ przyszła pielęgniarka do sali.

Meeega krótki, żeby potrzymał was w niepewności xD nie no, po prostu chwila napięcia i przygotujcie hejty, czy tam #typowff, ale wiedzcie, że to moja twórczość i planowałam to już od dawna, więc... Zapraszam do dalszego czytania!

- O! Widzę że pan wreszcie przyszedł - uśmiechnęła się ciepło do mnie. Popatrzyłem zdezorientowany na pielęgniarkę, która wyglądała na około czterdzieści lat. - Normalnie prosiłabym żeby mężczyzna wyszedł, ale jako ojciec może Pan zostać - odparła sympatycznie.

Jak to ojciec?

Popatrzyłem na Mery. Była przestraszona. Patrzyła na mnie blagalnie.

- Ale... on... - Zaczęła drżącym głosem Mery. Pielęgniarka spojrzała na nią zmartwiona.

- Prosiłam żeby pani się nie stresowała. Proszę tutaj witaminy - podała jej jakaś szklankę.

- On nie jest ojcem - odparła pewnej, ale dalej była zmartwiona i zakłopotana.

Ojcem...?

- Jesteś w ciąży? - lekko podniosłem głos. Bylem w szoku....

Pielęgniarka lekko zaskoczona moim zachowaniem. Podała Mery odpowiednie leki i powiadomiła zwe przyszły wyniki badań i z dzieckiem jest wszystko dobrze, ale musi zostać jeszcze trochę na obserwacji.

- Skoro nie jest Pan ojcem to proszę na chwilę wyjść, bo muszę obejrzeć brzuszek - poprosiła.

Wyszedłem sali i myślałem nad tym wszystkim. Czy Dezy wiedział? Może to był powód ich kłótni, a po prostu mi powiedział coś innego... Nie. To jest nie możliwe, bo znam go i nie zachował by się tak nieodpowiedzialnie, porzucając ukochaną i dziecko.

Love song || MasterczułekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz