Rozdział 68

923 55 38
                                    

- Koniec! - Krzyknęłam gdy weszłam do naszego mieszkania. Dezy podszedł do mnie i przytulił. - No i ja już mam ferie! - Zaśmiałam się.

Minęły trzy tygodnie odkąd jesteśmy razem. Najlepsze trzy tygodnie mojego życia. Mogę to stwierdzić bez jakichkolwiek wątpliwości. Czuje się przy nim bezpiecznie oraz ufam mu bezgranicznie. Trochę czuje się jak zakochana nastolatka, ale to nic złego. Kocham go.

- Ale musisz na mnie czekać, ponieważ jutro jeszcze mam jeden egzanim - Powiedział smutno.

Kolokwium to ciężka sprawa, na szczęście dla mnie już skończona. Do połowy lutego nie mam żadnych wykładów, tak jak Dezy. Jednak w przeciwnieństwie do Dezego nie mam tyle wolnego, gdyż w teatrze przygotowujemy nowy spektakl i została mi przydzielona jedna z drugoplanowych ról. Jak widać Julia w moim wykonaniu przypadła do gustu ważnym osobą i dostałam szanse na realizowanie moich marzeń.

Wszystko układa się jak w bajce, jednak ciągle martwi mnie jedna rzecz.

- Dobra, wracam do nauki, bo musze jeszcze dokończyć prezentacje - zadeklarował Dezy i szybko cmoknął mnie w usta, po czym wrócił do swojego stanowiska z komputerem.

- Przypomnę jeszcze - zaczęłam mówic głośniej żeby słyszał mnie mimo że byłam w kuchni, a on w pokoju obok - że wieczorem przyjeżdża Sara, więc pożyczam samochód - zadeklarowałam.

- Okey, tylko nie wróć późno - Zaśmiał się.

- Spokojnie - zachichotałam.

Weszłam do kuchni i zaczęłam przygotowywać mięso do sosu. Makaron z sosem to moje ulubione danie i jedno z nie liczych, które potrafię zrobić. Następnym razem gdy będę u mamy to musze poprosić ją o jakieś przepisy. Odkąd zamieszkaliśmy razem, to Dezy cieszciej gotuje, bo - po pierwsze - zna więcej przepisów, a - po drugie - lepiej mu to wychodzi. Za to ja od czasu do czasu przygotowuje najlepsze desery, bo to jest moja specjalność.

Na myśl o desperach zrobiło mi się trochę nie dobrze, jednak nie przyjęłam się tym zbytnio i dalej przygotowywałam posiłek.

~.~.~..~~.~.~.~.~.~~..~.~.~

- Mery jesteś pewna? - Spytała z troską Sara.

- Nie jestem... Dlatego prosiłam żebyś przyjechała i była przy mnie. Zawsze mnie ratujesz - powiedziałam przytulając przyjaciółkę.

~~.~.~~.~.~.~.~.~.~~

Jest już kolejny dzień, właśnie czekamy z Sarą w kolejce do doktora. Dezydery nie wiedział jaki jest cel wizyty Sary, jak i o tym gdzie się znajdujemy. Nie chciałam go niczym stresować przed egzaminem, dlatego postanowiłam nie mówić mu o niczym. Sama bardzo stresowałam się kolokwium, dlatego też nie jestem pewna czy nudności oraz mdłości są wywołane stresem, czy to coś poważniejszego.

- Spokojnie, będzie dobrze - Sara wspiera mnie i uspokaja, jednak ja wciąż obawiam się wyników. Czuje jak pocą mi się dłonie, a nogi nie mogą ustać w jednym miejscu. Wystukiwałam jakiś rytm, żeby chociaż spróbować się rozluźnić.

- Maria - zaczęła czytać pielęgniarka, która właśnie wyszła zza drzi prowadzące do gabinetu. Nie pozwoliłam jej dokończyć, tylko wstałam i powiedziałam że jestem. - Zapraszam do gabinetu.

- Dasz radę - spojrzałam jeszcze na uśmiechniętą twarz przyjaciółki i poszłam po swój wyrok.

"Ty możesz wszysto, gdy bardzo tego chcesz."

Na koniec taki cytat z piosenki "Możesz wszystko" którą pewnie każdy zna :P

Trochę się tajemniczo zrobiło i nie chce na razie jakoś spojlerować dlatego nic nie potwierdzę, ani nie zaprzeczę. Jednak zachęcam do pisania w komentarzach waszych przemyśleń, gdyż chętnie poczytam :3

Jedyne co mogę powiedzieć, to to że prawdopodobnie w dalszych rozdziałach będzie przeważać perspektywa Dezego...

*ba dum bsst*

A i jeszcze jakby ktoś pytał, bo nie ujęłam tego w opowiadaniu (jakoś nie mogłam wpleść tych informacji) Sara przyjechała pociągiem, bo zostanie trochę dłużej w Łodzi oraz mieszka w hotelu, gdyż nie ma miejsca w sporym mieszkaniu Dezego i Mery...

MadziK

Kamisamamira.blogspot.com

com

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Love song || MasterczułekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz