Zoro vs Levi [X]

282 16 9
                                    

Tytuł: Zoro vs Levi

Fandom: One Piece, Shingeki no Kyoujin

Znajomość fandomów przydatna, chociaż nie wymagana.

Ostrzeżenia: przekleństwa.

Opis: Grupka zwiadowców zostaje uratowana przez nieznanego człowieka, a Zoro ponownie się gubi...

~~~~

 W zamku zwiadowców panowało zwyczajne zamieszanie. Każdy śpieszył się do wykonania swoich obowiązków. Szczególnie, że prace nadzorował Levi, którego obawiali się prawie wszyscy jego podwładni.

Cały ruch ustał jednak, kiedy na plac przed budynkiem wpadło kilku ludzi na koniach, niemal natychmiast podjeżdżając do kaprala.

- Co się stało? - zapytał tamten, zerkając krzywo na swoich podwładnych. Ich oddechy były mocno przyśpieszone, a stroje zniszczone w wielu miejscach.

- Zostaliśmy zaatakowani przez dużą liczbę tytanów! - zameldował jeden z nich. - Skończył nam się gaz i zużyliśmy wszystkie zapasowe ostrza...

- To jak udało wam się uciec? - Levi zmarszczył brwi, słuchając wypowiedzi mężczyzny.

- Ktoś nas uratował.

- Zwiadowca? - Brwi kaprala uniosły się. Przecież nikt inny nie opuszczał terenu zamku... A przynajmniej nikt nie powinien.

- Nie. Nikt z naszych. Nawet nie miał sprzętu do trójwymiarowego manewru! - zameldował tamten.

- To jak was uratował?

- Nie wiem. Po prostu zatrzymał wszystkie tytany. Przecinał je... Na początku chyba nawet nie znał ich słabych punktów, ale gdy mu powiedzieliśmy, gdzie ma celować, natychmiast się ich pozbył.

- Gdzie on teraz jest?

- Był z nami, ale teraz gdzieś zniknął... - mężczyzna podrapał się niepewnie po głowie, a Levi westchnął z rezygnacją.

- Poszukajcie go – rozkazał.

- Tak jest!

Kapral uznał, że chwilowo ma dość i udał się w kierunku swojego gabinetu.

*

Zoro sklął w myślach idiotę, który budował tak skomplikowane zamki. Nie, wróć! On przeklinał idiotę, który wybudował tak pojebaną wyspę!

Zszedł ze statku tylko po to, żeby iść do miasta i kupić sobie trochę sake. A trafił na jakieś wielkie bestie, które mógł zniszczyć tylko cios w kark i grupę identycznie wyglądających ludzi, którzy kazali mu iść z nimi. Poszedł, bo miał nadzieję, że dadzą mu coś do picia i wskażą drogę powrotną... Ale oni mu gdzieś zniknęli!

Warknął, mijając kolejny zakręt i odkrywając, że jest na drugim piętrze. Kiedy on się tutaj znalazł? Pokręcił z rezygnacją głową i otworzył jakieś drzwi. Zauważył łóżko, więc uznał, że najwyższa pora na drzemkę. Szukać może później.

Nie udało mu się złapać za dużo snu. Obudził się, czując, że ktoś wchodzi do pokoju. I najwyraźniej ten ktoś był wkurzony. Przekręcił się i szybko zerwał, wyczuwając nogę, która prawdopodobnie obrała za cel jego głowę. Spojrzał bykiem na człowieka przed nim... I zauważył czarnowłosego mężczyznę, który sięgał mu ledwo do piersi. Ledwo powstrzymał się od parsknięcia, za to warknął w jego stronę:

- Czego chcesz?

- Ja czego chcę? - nieznajomy wydawał się równie wkurzony. - To ty leżysz w moim łóżku, brudząc je!

One ShootyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz