Wspomnienia [OP]

302 13 3
                                    

Tytuł: wspomnienia

Fandom: One Piece

Ostrzeżenia: spoilery do chaptera 833, przemoc, znęcanie się.

Opis: przeczytałam ostatni rozdział i tak mnie natchnęło do napisania tego. Powiedzmy, że moja interpretacja ostatniego rozdziału...

~~~~

Ciemność. Otaczająca go ze wszystkich stron. Zimna i przerażająca. Był zamknięty. Bał się. Nic nie widział, a pod dłoni czuł jedynie lodowatą powierzchnię krat, które blokowały mu drogę ucieczki.

- Tato, wypuść mnie! - krzyknął rozpaczliwie, wciąż mając nadzieję, że tym razem jego prośba zostanie wysłuchana.

Odpowiedziała mu grobowa cisza. Chociaż był niemal pewien, że w ciemności coś się poruszyło. Poczuł, jak pod powiekami zbierają mu się łzy.

- Tato, tu jest ciemno i strasznie - powiedział jeszcze, ale tym razem nie odważył się podnieść głosu.

Był przekonany, że gdzieś z ciemnego kąta celi, coś go obserwuje. Teraz już prawie nie czuł bólu, którym promieniowało całe ciało. Słone krople zaczęły płynąć po jego policzkach. Z gardła wydobył się jedynie zduszony szept.

- Boję się...

*

Obudził się, walcząc o oddech. Znowu miał ten koszmar. Tyle, że w odróżnieniu od innych snów, ten był inny. Bardziej rzeczywisty. Bo nie był to wytwór jego wyobraźni, a wspomnienie...

- Sanji? - Usłyszał ciche pytanie, więc podniósł głowę, by spojrzeć w czarne oczy swojego kapitana, które teraz wyrażały troskę o przyjaciela.

- Ach, przepraszam. Musiałem cię obudzić. - Zaśmiał się nieco sztucznie, zauważając, że w pomieszczeniu wciąż jest ciemno. Musiało być krótko przed świtem.

- Co się stało? - zapytał Luffy. Kucharz już miał zaprzeczyć, kiedy Monkey wyciągnął rękę i delikatnie dotknął policzka blondyna.

Dopiero w tym momencie, Sanji zdał sobie sprawę z tego, że płakał.

- W porządku, to tylko koszmar - uspokoił gumiaka i podniósł się. - Powinienem zabrać się za śniadanie.

- Chcę mięso! - ogłosił Luffy, uśmiechając się szeroko. W jego oczach wciąż czaiła się troska, ale nie naciskał. Ufał swoim towarzyszom.

- Jasne... - Przewrócił oczami i opuścił pomieszczenie.

Na pokładzie siedział Zoro. Opierał się plecami o barierkę, z rękoma założonymi za głową. Jego katany stały równo obok właściciela, który wydawał się pogrążony w głębokim śnie. Jednak, gdy tylko usłyszał kroki, natychmiast uchylił jedną powiekę. Widząc kucharza, kiwnął mu lekko głową na przywitanie i wrócił do przerwanej drzemki.

Sanji wszedł do kuchni i niemal natychmiast otoczyła go ciemność pomieszczenia. Z początku przypomniał sobie swój sen i ogarnęła go fala paniki, jednak zaraz się uspokoił. Przecież tuż obok byli przyjaciele, którzy byli gotowi przybiec, jeżeli tylko będzie miał kłopoty. Już nie był sam. Nie miał się czego bać.

*

Kolejny cios dosięgnął jego podbrzusza. Inni trafił w, i tak już opuchniętą, twarz. Pomału zaczynał tracić świadomość tego, gdzie padały kolejne uderzenia. Ból był w całym ciele. Po posiniaczonych policzkach płynęły łzy.

"Nic nie warty śmieć", "słabeusz", "bezużyteczny szczur"... To tylko niektóre ze słów, które słyszał przy okazji. A wszystko przez to jedno, malutkie ciasto, które teraz leżało na chodniku, kilka kroków dalej.

One ShootyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz