Pytanie [OP]

137 7 4
                                    

Tytuł: Pytanie

Fandom: One Piece

Ostrzeżenia: Przemoc typowa dla serii, przekleństwa (nie wiem, czy są, ale to ja, więc na wszelki wypadek...), głupi humor, yaoi

Paring: Zoro x Sanji

Opis: Zoro chce zadać Sanjiemu pewne pytanie. Problem? Nie wie, gdzie on jest. Większy problem? Szermierz miewa pewne problemy z dotarciem do celu. Największy problem? Luffy najwyraźniej zdołał rozwścieczyć całe miasto... Znowu!

~~~~

  Podczas walki wiele się mogło zdarzyć. Zawsze tak było. Szczególnie, kiedy walka obejmowała pewną załogę piracką, zazwyczaj kojarzoną ze słomianym nakryciem głowy.

- Ej, Luffy – zawołał Zoro, znudzonym ruchem odbijając niepokojąco szybko zbliżający się w stronę jego głowy topór, jakby nie było to niczym ważnym.

- Co jest? - Kapitan spojrzał w stronę szermierza, kompletnie ignorując wycelowany w swoją klatkę piersiową pistolet.

Broń wystrzeliła, a pocisk przebił się jedynie przez czerwoną kamizelkę, odbijając się od skóry i odstraszając pechowego strzelca. Jak zwykle, okazało się, że gumowe ciało miało wiele zalet.

- Widziałeś Brewkę? - zapytał zielonowłosy, na moment wyjmując katanę z ust i rozglądając się po okolicznych walczących, szukając znajomych blond włosów.

- Sanji? Nie, rozdzieliliśmy się przed rzeźnikiem. Nie chciał mi kupić mięsa... - Czarnowłosy naburmuszył się, po czym wyciągniętą ręką uderzył dwójkę zbliżających się przeciwników z włóczniami.

- Dobra, dzięki – mruknął niezadowolony Zoro, ponownie dobywając broni i szerokim cięciem odpychając od siebie kilku przeciwników, którzy stali mu na drodze.

- Nie da ci jedzenia! - zawołał za nim Luffy, jednak mężczyzna go zignorował.

Roronoa pokonał kilka zakrętów, po czym dostrzegł błyskawicę. Takich zjawisk nie widziało się przy czystym niebie, o ile w pobliżu nie było pewnej rudowłosej dziewczyny.

- Nami! - zawołał szermierz, zbliżając się do towarzyszki, która zajęta była trzaskaniem po głowie każdego, kto za bardzo się zbliżał. Obok niej znajdował się Usopp, strzelający do większości przeciwników, którzy znajdowali się nieco dalej. - Usopp. - Zielonowłosy skinął głową, jego też witając.

- Hej, Zoro! - przywitał się długonosy. - Luffy to zaczął?

- Tak, jak zawsze. Nie widzieliście może Kuka?

- Nie, od obiadu nie mieliśmy z nim kontaktu, ale spróbuj z Chopperem, mówił, że mieli się spotkać. - Usopp odskoczył od jednego przeciwnika, który zbliżył się za bardzo, a Zoro szybko go wykończył. Następnego, który się zbliżył, załatwiła Nami jedną ze swoich błyskawic.

- Mam dość! Powiedz, gdzie jest ten pajac, Luffy? Ktoś musi go walnąć po tym pustym łbie! - warknęła dziewczyna, rzucając mordercze spojrzenia ścianom tłumowi naokoło nich.

- W tamtą stronę. Właśnie się z nim widziałem. - Zoro machnął ręką w stronę, z której przyszedł. A przynajmniej tak mu się wydawało.

- Zoro, przyszedłeś z przeciwnej strony... - Usopp pokręcił głową, a nawigatorka gniewnym krokiem ruszyła w przeciwną stronę, niż ta wskazana przez zielonowłosego.

- Nie ma znaczenia... - wymamrotał szermierz. - Ja też idę – ogłosił jeszcze, zanim zniknął za kolejnym zakrętem.

W tym rejonie zrobiło się jakby gęściej od przeciwników. Nie, żeby był to problem, jednak po pewnym czasie wycinania sobie przez nich drogi, Zoro zaczął się irytować. Dlaczego nie mógł przemieszczać się szybciej? Musiał znaleźć tego irytującego kucharza przed zachodem słońca!

One ShootyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz